Zawsze musi być ten pierwszy raz. MoondriveBox jest jednym z kilku
dostępnych w Polsce boxów książkowych. Ja kojarzę głównie
EpikBoxy, ale wydawnictwo Moondrive w przeciwieństwie do ekipy Epika
zawsze informuje jakie książki znajdą się w środku. W sumie
dzięki temu zdecydowałam się w końcu coś od nich zamówić.
Inaczej bym nie ryzykowała, bo większość książek z tego
wydawnictwa nie trafia w mój pokrętny gust. No i usłyszałam, że
znajdą się tam „Bratnie Dusze”. (To był ten moment, kiedy
pożegnałam się z wizją ciepłego obiadu na kolejne cztery dni.)
Stwierdziłam, że w sumie to
można spróbować. „Fangirl” jeszcze nie miałam, w sumie nie
planowałam kupić dopóki się nie dowiedziałam, że są tam jakieś
fragmenty o Bazie i Simonie. (Za tych idiotów zabiorę się
za jakiś czas.)
Zacznijmy
od zawartości: ŁHI CZERWONE FARFOCLE I FOLIA BĄBELKOWA, KOCHAM
ŻYCIE! Poza tym i wspomnianymi już książkami w pudełku znalazły
się: przecudowne i jeszcze cieplejsze skarpetki, dwie zakładki,
naszywka, świąteczna kartka (z tym OTP to trafione jak nie wiem,
ale o łyżwiarstwie nic nie mówię!), dwa magnesy, ocieplacz do
rąk, lizak – laseczka, której nie pokażę, bo zniknęła
niedługo po odpakowaniu i kod na ebooka. Większość, jak dla mnie,
jest jak najbardziej trafiona, szczególnie te skarpetki i ocieplacz,
tylko ebook („Podaruj mi miłość”) akurat mi niezbyt pasuje.
Nie moja tematyka, chociaż i tak przeczytam, skoro już dostałam.
Jeśli znajdzie się jeszcze jakiś box z książką, która mnie
zainteresuje, na pewno zamówię.
„Bratnie
Dusze” przeczytałam prawie od razu, więc od razu się wypowiem.
Gwiezdne Wojny – ok, macie mnie! W sumie tylko tyle mi wystarczyło,
żeby zainteresować się tym opowiadaniem. Urocza historia nerdów
czekających na najnowszy epizod w naprawdę amerykańskim stylu –
kolejce pod kinem, nawet jeśli w rzeczywistości nie była to
prawdziwa kolejka. Niby nic, ale mnie oczarowało. Być może to
przez to, że rok temu sama wręcz łaziłam po suficie w oczekiwaniu
na premierę. Bohaterowie byli kochani, fanservice też się zgadzał
– tak, ja dokładnie wiedziałam, co przeczytam o Nowej Trylogii,
kanonie i fanach. Nie ma co tu się rozpisywać. Opowiadanie
klimatyczne, urocze, postacie kochane, a zakończenie zabawne. O
„Fangirl” może wypowiem się, jak już pozbieram się po „Nie
poddawaj się”, ale to świąteczne wydanie podoba mi się
bardziej, głównie ze względu na kolor okładki i Simona i Baza w
świątecznych czapkach – przeurocze pysie.
Mam
nadzieję, że jeszcze kiedyś zdarzy mi się zamówić któryś z
boxów. Zobaczymy co Moondrive będzie miało do zaoferowania. Box
Fangirl za to gorąco polecam.