Tytuł:
Mroczniejszy odcień magii
Autor: Victoria E. Schwab
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Ilość
stron: 407
Ocena:
8/10
Opis: Witajcie w Szarym Londynie – brudnym i nudnym, pozbawionym magii, rządzonym przez szalonego króla Jerzego III. Istnieje też Czerwony Londyn, w którym w równej mierze szanuje się życie i magię, oraz Biały, miasto wycieńczone wojnami o magię. A niegdyś, dawno temu, istniał jeszcze Czarny Londyn... Teraz jednak nikt o nim nawet nie wspomina.
Oficjalnie, Kell jest podróżnikiem z Czerwonego Londynu – jednym z ostatnich magów, którzy potrafią przemieszczać się pomiędzy światami – i działa jako posłaniec między Londynami i ambasador Czerwonego królestwa rodziny Mareshów. Nieoficjalnie, uprawia przemyt – bardzo niebezpieczne hobby, o czym przekonuje się na własnej skórze, kiedy wpada w pułapkę wraz z zakazanym przedmiotem z Czarnego Londynu. Ucieka więc do Szarego, gdzie z kolei naraża się Lili Bard, złodziejce o wielkich aspiracjach. To właśnie z nią Kell wyrusza w podróż do alternatywnej krainy, której stawką jest uratowanie wszystkich światów…
Przeczytaj!
Będzie fajnie! To będzie dobre! Tak mi mówili, a nikt nie
ostrzegał! Nikt! Wiedzą, że kocham spoilery, więc mogli
ostrzegać! A ja ostrzegam, że pod koniec będą oznaczone spoilery,
bo ta kobieta przegięła! Pobiła na głowę nawet moje
najwredniejsze pomysły i plany! Panie i panowie: Victoria E. Schwab,
autorka, która wygrywa statuetkę książkowego mordercy roku 2016!
A konkurencja wcale nie była łatwa.
Powracamy
do londyńskiego fetyszyzmu, nie ma bata. Moje ulubione miasto, mój
ulubiony gatunek i do tego przedni pomysł. Przygoda zaczęła się w
sierpniu, kiedy ktoś na książkowej grupie polecił mi tą oto
panią, a w tym samym momencie moja genialna mame kazała mi wydać
punkty do empiku bo akurat kończył się program lojalnościowy.
Wynik takiego równania to żadna tajemnica. Kilka dni później w
paskudną pogodę leciałam odebrać paczkę z salonu, a i przy tym
trafiła się przygoda. Na koniec mi powiedzieli, że jeszcze kilka
książek i mnie zamordują. Podchodziłam do tego jak student do
nauki, tylko mi serio zawsze coś wypadało. W końcu mogę
powiedzieć: Niczego nie żałuję! Niczego, niech to diabli!
„Na
rzece, na moście ze szkła, brązu i kamienia...”
Cztery
Londyny, pozbawiony magii, magiczny i piękny, walczący o magię i
zniszczony przez magię. Szary, Czerwony, Biały i Czarny. Drzwi do
tego ostatniego zamknięto wiele lat temu, od tego zaczęła się
walka o magię w Białym Londynie. Czerwony Londyn to kraina pełna
magii, żywa i w pełni rozkwitu. Jeśli mowa o ostatnim to jest nam
dobrze znany, Londyn w niedokładnie określonym okresie rewolucji
przemysłowej albo trochę wcześniej. Pozbawiony magii, rozwijający
się we własny sposób. Łączy je jedynie nazwa i fakt, że leżą
nad tą samą rzeką, poza tym to cztery różne światy. Poza tym
jest Kell – adoptowany syn rodziny królewskiej z Czerwonego
Londynu, ostatni z dwóch antari – magów krwi, którzy jako
jedyni są w stanie podróżować między światami. Drugim jest
Holland, raczej nieprzyjemny gość, ale to nie do końca jego wina.
Poza tym na scenie mamy Rhya – przybranego brata Kella, kochanego
przez wszystkich księcia, Lilę – złodziejkę z Szarego Londynu,
Athosa i Astrid – bezlitosne bliźnięta władające Białym
Londynem oraz kamień – mroczny artefakt z Czarnego Londynu. Dalej
mamy gonitwę pomiędzy światami, łamanie praw, których łamać
się nie powinno bo będzie bigos i niezłą dramę.
„W
twoim świecie magia jest rzadkością. W moim równie dziwny jest
jej brak.”
Sam
zamysł był na tyle dobry, że nie miałam zbyt dużego dylematu, co
chcę czytać. Wykonanie też wypada świetnie, chociaż nie
idealnie. Miałam nadzieję na więcej informacji o Czarnym Londynie
i magicznej zarazie. Chciałam, żeby ktoś odkrył trochę więcej
tajemnic. Może trochę lepiej opisać świat przedstawiony i byłabym
w pełni zadowolona. Trochę mi się przeciągało czytanie. Czasem
po prostu opisy były zbyt rozwlekłe, ale autorka nadrabia
bohaterami, szczególnie Rhy i Kell mnie do siebie przekonali. Na
duży plus zasłużyły też sceny walki magów, wgniotły mnie w
kanapę i ulubiony kocyk. Nawet nie musiałam się starać z
wyobrażaniem sobie tego, jakbym oglądała dobry serial. Pod koniec
też opisy przeżyć Kella nie pozwalały mi odłożyć książki ani
na chwilę. Spisek sam w sobie był świetnie przemyślany, czasami
mamrotałam, że główni bohaterowie zapominają o niektórych
fragmentach układanki, a potem one wracały i okazywało się, że
to mi coś wypadło z głowy.
„Potwory
nie mdleją w obecności dam.”
Jak
już wspominałam, postacie to jedna z mocniejszych stron książki.
Rhy, ten ukochany przez wszystkich książę, czasami zachowuje się
trochę jak dziecko, robi się zazdrosny o Kella i wpada na głupie
pomysły. Trochę zbyt ufny przez co narobił bałaganu. Nie jest
zbyt utalentowany jako mag, ale nadrabia całą resztą. To ten
uroczy. Kell, czyli początek kłopotów. Trochę zagubiony chłopiec,
prowadzący zakazany handel wymienny między światami i od tego
zaczyna się ten dramat. Niańka i ukochany brat księcia,
najbardziej mnie ruszyły jego powiązania z przybraną rodziną.
Słodko – gorzkie, kochają się, ale jednak chłopak czuje, że
jest bardziej ich własnością. Na koniec Lila „Nie wiem co tu
robię, ale beze mnie to się rozpierdzieli” Bard. Drobna
złodziejka z pazurem. Charakterna, goniąca za przygodą, a jej
największym marzeniem jest piracki statek... Lubię ją. Cholera,
nawet uwielbiam, bo to ani kluchowata klucha ani „Jestem silna,
niezależna i wszyscy mnie wielbią”. Poza tym podobało mi się,
że podczas przedstawiania postaci, które jakieś znaczenie dla
historii miały, autorka naprawdę mi ich przybliżała.
„Magia
jest naprawdę piękną chorobą.”
Co
muszę przyznać to to, że autorka jak już postanowi podzielić się
większą ilością informacji, to wychodzi jej to genialnie. Jak już
wspominałam, sceny walki są świetnie napisane. Świętowanie
urodzin księcia mnie porwało, było tak magiczne i piękne, że
mogłabym prosić o samo opowiadanie tylko o nich (tylko bez dramy,
żeby nie psuć sobie zabawy). Zakochałam się w Czerwonym Londynie,
w tym jednym świecie nic mi nie brakowało. Szary Londyn był
zwyczajnie szary, ale o to chodziło. Za to Biały... Brakowało mi
trochę więcej tego czegoś. Wyblakły i przerażający świat
trochę za mocno mi się spłaszczył. Potrzeba mi więcej wyjaśnień
czemu ten świat skończył właśnie w ten sposób, czemu magia tak
tam reagowała i jak konkretnie miało na to wpływ zamknięcie drzwi
do Czarnego Londynu. Wiem tyle, że jest źle, a wszystko przez
odcięcie się światów od siebie. Na pewno dla fanów miejskiego
fantasy i magicznych wymiarów będzie to świetna zabawa. Tylko
trochę więcej informacji o świecie przedstawionym i mniej
rozpisywania się nad najróżniejszymi różnościami. Jednak nie
potrzebowałam aż tyle przypominania, że Lilę ciągnie do przygody
czy jak niebezpieczna jest mroczna magia. Tego nie trzeba przypominać
w prawie każdej części. Ostatecznie na plus zasługuje piękne
wydanie – piękne strony tytułowe każdej części, klimatyczna
okładka i śliczny grzbiet. Jeszcze większym plusem będzie
informacja, kiedy po polsku będą kolejne części. Ja tu umieram z
niecierpliwości, ślicznie proszę szanowne wydawnictwo o
nieprzedłużanie tych cierpień zbyt długo. Wiem, że poza tym jest
sporo pracy, ale będę wdzięczna nawet za jakieś informacje, kiedy
można się czegoś spodziewać?
Na
koniec SPOILER, SPOILER, SPOILER! CIEKAWYCH ZAPRASZAM NIŻEJ,
RESZTA MOŻE SKOŃCZYĆ CZYTAĆ!
Tak,
postanowiłam się wyżalić, bo po prostu psychika mi wysiadła. Z
jednej strony to na pewno plus dla autorki, ale miałam wrażenie, że
chce mnie zamęczyć. Bo nie ma to jak pokochać postać całym
sercem, a tu niespodzianka – jaśnie panicz umiera i
zmartwychwstaje po kilka razy, a za każdym już naprawdę myśli
się, że już po nim. Pani Schwab chyba lubi odwlekać śmierć ile
się da, żeby trzymać czytelnika w niepewności. Pod koniec to
samo, chociaż druga ofiara już nie przeżyła. (Raczej, bo diabli
wiedzą, co będzie w kolejnej części.)