Menu

niedziela, 24 stycznia 2016

TOP 7 książek 2015 roku


Dobry! Szatan znowu (dopiero?) zawitał na bloga, tym razem z inwalidzką wersją TOP książek z ubiegłego roku. Pierwszy raz robię takie zestawienie, więc pewnie wyjdzie kijowo, starałam się bez zbędnego rozwlekania, ale coś nie wyszło. Ja nie wiem, jak inni to robią! No ale przedstawiam TOP 7 książek wydanych w roku 2015, które udało mi się przeczytać przed wysmarowaniem posta. O kolejności mogę powiedzieć tyle, że jest względnie przypadkowa, większość po prostu wpisywałam, jak mi wpadły do głowy, chociaż pierwsze trzy są moimi faworytkami. 

1. Magnus Chase i Bogowie Asgardu: Miecz Lata – Rick Riordan
Mango Cheese czyli najlepsza książka młodzieżowa, jaką Riordan napisał. Gdyby ktoś podrzucił mi losowo wybrany fragment, od razu wyczułabym tu wujka Ricka. „Miecz Lata” jest idealnym połączeniem tego, co autor pokazywał w poprzednich seriach, humorem bije na głowę nawet pierwszą serię o bogach greckich, ale można powiedzieć, że jest też dla trochę starszych czytelników niż seria o Percym Jacksonie. Fabuła wciąga jak wir wodny, a w towarzystwie tak genialnie wykreowanych postaci (poza Annabeth!) nie idzie się oderwać od książki. Z resztą wystarczy spojrzeć na moje zachwyty sprzed kilku miesięcy.




2. Kroniki Bane'a – Cassandra Clare
Magnus, Magnus, Magnus... Jeden za drugim, a jeśli ktoś czytał cokolwiek z serii o Nocnych Łowcach, przy tym imieniu od razu widzi brokat, prawda? Zbiór opowiadań o Wysokim Czarowniku Brooklynu był dla mnie świetnym początkiem roku, no i ta niespodzianka w postaci poczty głosowej Magnusa po *ekhem* pewnym *ekhem* wydarzeniu z „Miasta Zagubionych Dusz”. Jako, że jest to jedna z moich ulubionych postaci książkowych, świetnie się bawiłam, czytając o przygodach w Peru, Francji, niewspomnianych wcześniej pokoleniach Herondale'ów, Hotelu Dumort i oczywiście o Alecu. Można się ubawić, pozachwycać, powzdychać, jeśli jest się fanem Maleca, a przy okazji uzyskać nieco dokładniejszy obraz Magnusa na przestrzeni kolejnych wieków. Także zapraszamy na latający dywan i lecimy na dziką imprezę!


3. Seria Szklany Tron: Dziedzictwo Ognia – Sarah J. Maas
Też macie taką serię, która z części na część coraz bardziej miażdży was i wasze uczucia? A w dodatku trzeba czekać kolejny rok na następną część. No bo czemu nie? O „Dziedzictwie Ognia” też pisałam jakiś czas temu. Sarah J. Maas podbiła moje serce całokształtem swojej pracy, a kolejnymi częściami tylko udowadnia, że jest coraz lepsza. W trzeciej części dostajemy kilka nowych postaci i kontynuację przygód pałacowego Dream Team po przejściach. Jak w poprzednich tomach aż tak nie wyczuwa się magii, tak w tym jest jej multum, a w dodatku wywerny – wisienka na książkowym torcie! Naprawdę, teraz mam wrażenie, że to tylko takie „pitu pitu” bo próbuję zwięźle się wyrazić, a wewnątrz mnie znowu kipi, bo o tylu rzeczach chce się napisać. Mogę tylko powiedzieć, że rzadko trafiają się książki YA, które są tak dobre, że przy próbie wyrażenia swojego zachwytu, to aż boli. A cała seria o Celaenie taka jest.


4. Greccy Herosi według Percy'ego Jacksona – Rick Riordan
Był już Magnus do potęgi drugiej, to teraz Riordan. Nie wiem, co ten człowiek robi między pisaniem, a pisaniem, ale pizzy raczej nie zdążyłby zamówić. „Greccy Herosi” to druga odsłona mitologii spisanej w narracji Percy'ego. Tym razem jest to zbiór mitów o dwunastu herosach. Oczywiście nikt nie zastąpi Parandowskiego (chociaż nigdzie nie mogę go dostać), ale taka zabawna wersja mitologii na pewno jest świetną rozrywką, może przekona kogoś do mitologii, no i dla każdego, kto po PJ stęsknił się za narracją syna Posejdona, będzie to czysta przyjemność.




5. Czerwona Królowa – Victoria Aveyard
Różne opinie o tej książce chodzą: albo ktoś się zachwyca, albo zupełnie mu się nie podoba. Ja dziwnym trafem mieszczę się w tej pierwszej grupie, chociaż w ogóle nie powinno mi się chcieć tego czytać, bo na początku roku było o „Czerwonej Królowej” strasznie głośno (a ja nie przepadam za reklamowaniem czegoś wszędzie, do dzisiaj się boję, że „Igrzyska Śmierci” wyskoczą mi z lodówki). No cóż, nie za bardzo lubię się też z dystopiami, ale trafiają się wyjątki. Wyjątkowy wyjątek, a i jeszcze główna bohaterka nie wydała mi się irytująca, panie Zeusie, brawa dla autorki! Ileś razy udało mi się przeczytać, ile innych dystopii ktoś w tym dostrzegł, jednak dla mnie, przeciwniczki „Rywalek”, która na widok „Igrzysk Śmierci” jeży się jak kot na widok psa, była to przyjemna lektura, bez zbędnej cukierkowości, wzdychania do wyidealizowanego faceta, co półtorej strony, no i, co chyba najważniejsze, ze szczyptą magii! Świat wykreowany przez autorkę przypadł mi do gustu, tak samo fabuła, no i postacie. Chociaż starszy książę nie zachwycił. Na półce już mam gotowe miejsce na drugą część.

6. Złodzieje Snów – Maggie Stiefvater
Bo kto nie chciałby wynosić rzeczy ze snów? (Ja bardzo chętnie zabrałabym ze sobą kilka fikcyjnych postaci.) Druga część przygód Gansey'a i jego paczki problemów, tym razem z większym naciskiem na Ronana. Nie czytałam innych książkek tej autorki, ale krucza seria podbiła moje serce (znowu to mówię). Poszukiwania walijskiego króla trwają, jednak „Złodzieje Snów” skupiają się bardziej na sekrecie Ronana. Przyznam, że w pierwszej części nie zapałałam cieplejszymi uczuciami do tej postaci, chociaż za przygarnięcie kruczego pisklęcia zyskał u mnie dużego plusa. W drugiej części udało mi się bardziej wkręcić w Ronana i nawet zaczął mi się kojarzyć z moim ukochanym Huncwotem. (Bo miłość do Syriusza to coś nieuleczalnego, Cup potwierdzi!) Jednak, żeby nie zapominać o reszcie bohaterów, muszę też wspomnieć, że Adam, który wcześniej wydawał mi cię cudownym dzieciaczkiem, trochę zaczął mnie irytować, a Gansey to dalej Gansey, czyli miłość i mięta. Jeśli chodzi o całokształt – autorka utrzymuje poziom pierwszej części, buduje napięcie i zaskakuje. I trzeba oddać honor, dzięki „klątwie” Blue przynajmniej nie ciśnie się nigdzie oczywisty wątek miłosny. Viva la Henrietta!


7. Próba Żelaza – Cassandra Clare, Holly Black
Na koniec coś dla młodszych czytelników i fanów „Harry'ego Pottera”. Początek serii o podziemnej szkole magii był dla mnie przyjemnym doświadczeniem, z poprawką na fakt, że z założenia przeznaczona jest dla nieco młodszych czytelników. Polecałabym szczególnie dla osób tęskniących za Potterem, które serię o młodym czarodzieju czytały już ten „miliard” razy, a chciałyby jakiegoś powiewu świeżości. Odkrywanie podziemnych korytarzy Magisterium z Callem, Aaronem i Tamarą to przede wszystkim świetna zabawa z powiewem tajemnicy, a ja mam cichą nadzieję, że w kolejnych częściach autorki dodadzą więcej akcji.




A tam niżej, o, zaraz pod postem, może ktoś chce się podzielić swoim zestawieniem z zeszłego roku?

6 komentarzy:

  1. Ja umiem wybrać 4 najlepsze książki 2015 roku:
    1. Miecz lata
    2. Kochani, dlaczego się poddaliście?
    3. Prawie jak gwiazda rocka
    4. Siła trucizny
    Z tego, co Ty przedstawiłaś przeczytałam tylko Miecz lata, więc trudno mi oceniać ;)
    be-my-dreamcatcher.blogspot.com
    Pozdrawiam, maleficent.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro czytałaś jedynie "Miecz lata" to zachęcam do spróbowania innych pozycji z tej mojej "szczęśliwej" siódemki, a skoro już przy Riordanie, to najlepiej "Greckich Herosów"! :D

      Usuń
  2. Cóż, słyszałam skrajne opinie na temat Czerwonej królowej, niemniej jednak jest to jedyna książka, wymieniona przez Ciebie, którą kiedyś zapewne przeczytam.

    Pozdrawiam i zapraszam do siebie,
    http://tylkomagiaslowa.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Czerwona Królowa" po prostu musi do Ciebie trafić, takie jest moje zdanie, chociaż część tych opinii, w których się krzyczy, że autorka kopiuje "Rywalki" mnie rozwala. (Dla mnie sam pomysł i styl w "Czerwonej" jest o wiele lepszy od "Rywalek".) Polecam spróbować choćby ze względu na pomysł autorki i to delikatne połączenie dystopii z fantastyką. :D

      Usuń
  3. Żadnej nie przeczytałam, WSTYD! Ale chyba najwięcej słyszałam o "Czerwonej królowej", którą własnie mam w planach na najbliższe 2 miesiące:)
    Zapraszam do mnie,
    http://ksiegoteka.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, zawsze jest okazja przeczytać! :D Książek nigdy za wiele! Mam nadzieję, że "Czerwona Królowa" Cię nie zawiedzie! Ja już odliczam do drugiej części <3

      Usuń