Menu

wtorek, 20 stycznia 2015

14. Mam całkowicie przesrane


Tytuł: Marsjanin
Autor: Andy Weir
Przekład: Marcin Ring
Liczba stron: 382 strony
Wydawnictwo:  Akurat
Moja ocena: Nie, po prostu nie. Kończę z ocenianiem książek ocenami 1-10. Po prostu. Czytam, za dobra książki chyba, bo jakbym mogła to większości bym dała max/10.. Marsjanin też się do takich zalicza.



Mark Watney kilka dni temu był jednym z pierwszych ludzi, którzy stanęli na Marsie.


Teraz jest pewien, że będzie pierwszym, który tam umrze!

Straszliwa burza piaskowa sprawia, że marsjańska ekspedycja, w której skład wchodzi Mark Watney, musi ratować się ucieczką z Czerwonej Planety. Kiedy ciężko ranny Mark odzyskuje przytomność, stwierdza, że został na Marsie sam w zdewastowanym przez wichurę obozie, z minimalnymi zapasami powietrza i żywności, a na dodatek bez łączności z Ziemią. Co gorsza, zarówno pozostali członkowie ekspedycji, jak i sztab w Houston uważają go za martwego, nikt więc nie zorganizuje wyprawy ratunkowej; zresztą, nawet gdyby wyruszyli po niego niemal natychmiast, dotarliby na Marsa długo po tym, jak zabraknie mu powietrza, wody i żywności. Czyżby to był koniec? Nic z tego. Mark rozpoczyna heroiczną walkę o przetrwanie, w której równie ważną rolę, co naukowa wiedza, zdolności techniczne i pomysłowość, odgrywają niezłomna determinacja i umiejętność zachowania dystansu wobec siebie i świata, który nie zawsze gra fair… (Opis oczywiście z lubimyczytać.pl) 

Mam całkowicie przesrane.
To moja przemyślana opinia.
Przesrane.
Takimi właśnie słowami wita nas Mark Watney - astronauta, który utknął na Marsie. Pierwsza rada dotycząca czytania tej książki. Nigdy nie czytajcie tej książki z kimś. Na zasadzie zmiana czytelnika co rozdziała (ktoś tak w ogóle robi?!) ale gdyby nie! Ja czytałam ją wspólnie z mamą i...  o nie nigdy więcej. Były kłótnie, która kiedy będzie czytać (jakby w domu mało było innych książek...) Tak się po prostu nie robi! (Dobra, koniec tych nudów, pisz w końcu coś normalnego.) 
Do zdjęcia plastikowych części użyłem wyrafinowanej metody (młotek), a potem ostrożnie usunąłem zestaloną piankę (znowu młotek) [...] Używając zaawansowanych technik konstrukcyjnych (taśma klejąca)... 
Druga rada dotycząca czytania książki. Nie róbcie zdjęć/ nie spisujcie tych super śmiesznych, cudownych, wspaniałych etc. cytatów. Bo wyjdzie Wam to co mnie. Przepisanie książki. Tak, teraz się domyśliliście, dlaczego co akapit jest cytat! 

Utknął tam, myśli, że jest całkiem sam i że go opuściliśmy. Jaki to ma wpływ na ludzką psychikę? Zastanawiam się co teraz myśli. [...] Jak Aquamen może kontrolować wieloryby? To ssaki! Bez sensu. 

Ok, może by tak coś zacząć o fabule hmm? Mark jest (jak się wszyscy domyślili po opisie, ale i tak to napiszę) jednym z (dziesięciu... przepraszam - musiałam) sześciu członków ekspedycji na *werble* Marsa (tak, wiem, nie spodziewaliście się). I wszystko pięknie, wszystko fajnie. Szkoda tylko, że załoga zostawia go na czerwonej planecie. W drodze paradoksu Mark wraca do żywych, chociaż wraca to złe słowo, bo nigdy nie umarł. A ponieważ jest geniuszem, astronautą etc. to obmyśla plan jak przeżyć. 
- Cokolwiek Tim?                                                                                                 - Pewnie, ale patrzymy w ten czarny ekran bo jest dużo ciekawszy niż zdjęcia z Marsa
Chociaż nie. Nie muszę pisać o fabule, byle na temat książki prawda? Książka jest tak zabawna, że w pewnych momentach musiałam ją odłożyć, żeby bez problemów móc się tarzać po podłodze ze śmiechu. Często oczy wychodziły mi z orbit (ojeju, przepraszam - musiałam, znowu) ze zdziwienia jakim to Mark jest geniuszem (lub idiotą, zależy od sytuacji, ale częściej był geniuszem niż idiotą!) 
Tak! Powiedzieli: Tak! Nie byłem tak podekscytowany przez "tak" od balu na zakończenie liceum!
 Do ostatniej strony myślałam, że ta książka to tylko kilkaset stron czystego luzu. I miałam rację. Przez 381 stron. Strona 382 zaskoczyła mnie filozoficzną głębią, która poruszyła mnie do łez. Dosłownie. I paradoksalnie kilka linijek zmieniło moje zdanie na temat całego dzieła. I nie mam na myśli, że wcześniej mi się nie podobała - byłam w niej zakochana od pierwszych stronic. Jednak te kilka linijek dodało całej książce coś wspaniałego. Zmieniło zwykły odstresowywacz (pewnie takie słowo nie istnieje - kij z tym) w coś po prostu kosmicznego (nie kontroluje tego, naprawdę!) 
Nie wystarczy. Prasa włazi mi przez gardło, żeby znaleźć te zdjęcia. I przed dupę. w obu kierunkach, Venkat. Spotkają się pośrodku.
Akcja. Akcja. Akcja. Kolejny plus! Nie ma tutaj nawet kilku stron, które czytasz bo musisz. Każda linijka trzyma w napięciu a zwroty akcji mogą przywabić o zawał serca. Dosłownie. No ok, może trochę przesadzam, ale kilka chwil temu skończyłam czytać i od razu zabrałam się za recenzję.
Może napiszę opinię klienta. "Zabrałem go na powierzchnię Marsa i przestał działać. 0/10"
Gdzieś po drodze zgubiłam myśl. Jak to ja, cóż. Pozostaje mi zapytać Was o zdanie na temat tej książki. Czytaliście? Macie w planach? Nie? To dodajcie do listy (najlepiej gdzieś wysoko i widocznie(wiem jakie te listy mogą być długie...)) I na koniec jeden z moich ulubionych cytatów.
Tylko pomyśl jaki kiedyś będzie miał szacunek na placu zabaw, "Mój tata był na Marsie. Co robi twój?" 
Ach i oczywiście Self promo. bo selfpromo musi być: https://www.youtube.com/channel/UCpv9OKnpOdSxie3m_iiH-1A
Zapraszam!

Kosmiczne buziaki!
Clar!

Ps Doczytał ktoś do końca?
Pss Przeczytał ktoś Ps?



2 komentarze:

  1. Przeczytałam sporo złych opinii i chyba nic mnie już nie przekona..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a to dziwne, ja jeszcze na żadną nie natrafiła, :o
      Ale rozumiem :D

      Usuń