Menu

sobota, 31 października 2015

Czytelnicze podsumowanie miesiąca - październik Mrs. Crazy



Październik to zdecydowanie jeden z moich ulubionych miesięcy. Kocham jesień!



Czytelniczo wyszło mi całkiem dobrze, chociaż nie jestem w pełni usatysfakcjonowana. Łącznie przeczytałam 8 książek i kilka stron dziewiątej.


  • Krzywe 10 - Ewa Nowak 8/10
  • Ania na uniwersytecie Lucy Maud Montgomery 8/10
  • Ania z Szumiących Topoli - Lucy Maud Montgomery 7/10
  • Jesienna miłość - Nicholas Sparks 7,5/10

  •  Papierowe miasta - John Green 7/10
  • Alicja w Krainie Zombi - Gena Showalter  9/10
  • Diupa - Ewa Nowak 8/10
  • Tomek w krainie kangurów (lektura) - Alfred Szklarski

















Najlepsza książka: Alicja w Krainie Zombi
Najgorsza książka: Tomek w krinie kangurów 

Na ten miesiąc miałam bardzo ambitne plany, ale jak zawsze mi nie wyszło :P Nie potrafiłam za bardzo wbić się w ten rytm czytania, bo przyznam niestety, że we wrześniu nie przeczytałam nic...
   Na naszym blogu w tym miesiącu, była bardzo duża aktywność: opublikowałyśmy pięć postów. :)
Co by tu jeszcze dodać... Ogółem to październik był u mnie strasznie zabiegany i nie wierzę, że już jutro listopad... Muszę sobie lepiej organizować czas. :P

Mrs. Crazy

środa, 28 października 2015

43. Nigdy nie ufajcie gołębiom i umierajcie dzielnie!

Seria: Magnus Chase i bogowie Asgardu
Tytuł: Miecz Lata
Autor: Rick Riordan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 512
















Tak, jestem nerdem. I co mi zrobisz?”

Magnus Chase zawsze sprawiał kłopoty. Od tajemniczej śmierci matki mieszkał samotnie na ulicach Bostonu, przeżywając dzięki sprytowi, który pozwalał mu być zawsze o krok przed policją i kuratorami. Pewnego dnia odnalazł go wuj – chłopak nigdy wcześniej go nie widział, ale matka mówiła, że jest niebezpieczny. Wuj wyjawił mu niezwykły sekret: Magnus jest synem nordyckiego boga. Mity wikingów są prawdą. Bogowie Asgardu szykują się na wojnę. Trolle, olbrzymi i jeszcze gorsze potwory budzą się na dzień ostateczny.
Aby zapobiec Ragnarokowi, Magnus musi przeszukać Dziewięć Światów i znaleźć broń zaginioną od tysięcy lat. Kiedy atak ognistych olbrzymów zmusza go do wyboru między własnym bezpieczeństwem a życiem setek niewinnych ludzi, Magnus podejmuje śmiertelnie niebezpieczną decyzję. Czasami jedynym sposobem na rozpoczęcie nowego życia jest śmierć… 


Tak, schemat raczej znany, jest sobie młody bohater z problemami, jest sobie koniec świata, trochę nadprzyrodzonych sił i tak dalej i tak dalej. Tak, brzmi jak nowa wersja „Percy'ego Jacksona”. Tak, to jest coś innego! O ludzie, po 70 stronach śmiałam się jak wariatka z ludzi, którzy wybrzydzali, że Riordan pisze to tylko dla kasy i ta seria będzie do niczego. Serio, dla mnie Magnus przebił wszystkie serie z Percym i trylogię o rodzeństwie Kane'a, a to wyczyn. Ale jednak nigdy tak szybko nie stwierdziłam, że „O, ten koleś będzie moim ziomem!”. Jednak Magnus... Bogowie, to śmiesznie zabrzmi, jeśli powiem o bezdomnym chłopaku, że wygrał wszystko? Nawet jeśli umarł w jednym z pierwszych rozdziałów. Mam wrażenie, że Rick starał się stworzyć postać, która z jednej strony jest nieidealnym herosem (NIE, NIE HEROSEM W SENSIE PÓŁBOGIEM, BO ELF ZDZIELI WAS KAMIENIEM RUNICZNYM W GŁOWY!), a z drugiej byłby dobrym kumplem jego czytelników. (Dobra, nie wszystkich, ciiii, bywam egoistką.) No bo... Tak, on jest nerdem. I co mu zrobicie? A poza tym ma cudowne teksty, poczucie humoru na poziomie „Lucy umiera ze śmiechu”, miłość do falafeli, jego sposób bycia, awersja do kontaktu fizycznego... Co tu można powiedzieć, postać o imieniu Magnus nie może nie być niesamowita! Już sama dedykacja to sugerowała. A poza tym kreacja bohaterów jest w tej książce powalająca, Blitzen i Heartstone to moje dzieciaczki! Szczególnie Heart, kocham elfy, przekochane elfy są jeszcze lepsze! Tak, adoptuję go...
Dobrze, po kolei. Naprawdę, jeśli ktoś jeszcze powie, że ta książka jest robiona dla hajsu i jest niczym przy PJ to osobiście rzucę w niego Mieczem Lata! Jasne, „Krew Olimpu” jakoś niezbyt wyszła (ale i tak rozdziały Nico i Reyny były przecudowne, tak zbaczając z tematu), ale to nie znaczy, że Riordan powinien przestać pisać, szczególnie, kiedy tworzy takie cuda, jak „Miecz Lata”. Pod wszelkimi względami ta książka jest dla mnie czymś niesamowitym, no tylko trzeba wykopać Annabeth na księżyc, grrrr... (Serio, czy ona do wszystkich ma stosunek „Jesteście niedorobieni umysłowo, bo ja jestem dzieckiem Ateny”???? Bo odnoszę takie wrażenie.) Zawsze sądziłam, że kochany wujcio Trolldan zdobył się już na wszystko, że mitologia już nie będzie bardziej pokręcona. A wtedy Magnus dostał opieprz od gigantycznej wiewiórki, klnącej z wprawą rodowitego Polaka, która lata po Drzewie Świata i denerwuje smoka i orła na jego końcach. Tak, trochę czytałam o mitologii nordyckiej wcześniej i wyobrażałam sobie Ratatosk jako niegroźne stworzenie. Poza tym zmartwychwstające dziki i kozy, kozy mieszkające na drzewie i dające pitny miód, kozy ciągnące rydwan Thora (to te same, co zmartwychwstające, ta wielofunkcyjność)... Ok, jest sporo kóz. A sam Thor... Tak, to młotek. Thor jest wielkim młotem w każdym wydaniu, ale to już jakby lepsze niż marvelowskie. A o Thorze wspominam ponieważ czuję się głupio, bo okazuje się, że nawet bóg latający między światami, żeby zabijać olbrzymy ma czas na oglądanie seriali, a ja dalej tkwię w trzecim sezonie „Gry o Tron”... No nieważne. Po prostu okazało się, że mitologia nordycka to jak podróż po galaktyce na latającym kocie strzelającym laserami z oczu. Już nawet nie pytam, kto, co brał, żeby stworzyć takie rzeczy. Tfu! Co ja gadam! Nie tylko mitologia, ta książka to jeszcze większy odpał! I za to kocham tego autora.
Pytanie za milion: za co jeszcze kocha się Riordana? A no za złote cytaty, a przy okazji to, że ma talent do tworzenia postaci, które są zdolne mówić takie rzeczy. Chciałabym umieć tu wyrazić, czemu ta książka tak bardzo mi się spodobała, ale chyba stało się do mnie tak oczywiste, że ciężko mi to jakoś przetłumaczyć. Między kartkami jest tyle niesamowitości, wariactwa, kochaności i wszystkiego innego, że powinny być jakieś ostrzeżenia na okładce! To po prostu kwintesencja wszystkiego, co u Riordana najlepsze. A do tego tytuły rozdziałów... Szkoda, że nie ma spisu treści, bo chętnie bym Wam je pokazała.
Co do fabuły – biegnijmy! Chyba z takiego założenia wyszedł autor (znowu). Przy tej książce nie ma spokojnych momentów, kiedy to możesz usiąść i odpocząć, cały czas coś się dzieje. W jednej chwili Magnus jest po prostu bezdomnym dzieciakiem, potem nagle umiera, okazuje się, że jednak jako tako żyje (sprawa dość skomplikowana), ale coś nie wychodzi, trochę zabijania, trochę zmartwychwstawania, wielkie wiewiórki, pokręcone krasnoludy, przykre historie z elfami, bogowie, koniec świata, zapobiec końcu świata, olbrzymy są jakieś nie teges, pamiętacie o końcu świata? A przy okazji musicie cały czas pamiętać o falafelach! A przy okazji wychodzi na to, że mroczne elfy tak serio nie są elfami. Krasnoludy słuchają Taylor Swift... Deal with Riordan! I prawie zapomniałam o kaczkach... W tej książce jest tyle kaczek, że chyba będę potrzebowała psychoterapeuty... Brrr, wstrętne stworzenia! Ale, żeby nie było, to nie tylko komedia. Poważnie, były momenty, kiedy chciało mi się płakać, tulić te postacie, przywalić komuś twarz... Na koniec prawie miałam zawał! Komplet emocji zebrany, a teraz wracajcie do pokeballa.

Po czym umarłem. Koniec.”

To chyba idealne podsumowanie. No bo jak to mam czekać rok na drugą część?! (Przy okazji, po polsku to będzie „Młot Thora” <---- Bardzo mnie to bawi, bo na moje Thor sam w sobie jest już młotem.) Dla mnie to było jak kilka dni na karuzeli kosmicznego poczucia humoru, jednej z bardziej zakręconych mitologii, cudownych postaci, a przy okazji bombardowania emocjami. Co tu mówić, cały Riordan, tym razem mamy fuzję wszystkiego, co charakteryzowało jego poprzednie serie, poczucie humoru wyskoczyło poza wszelką skalę, typowe dla tego autora trollowanie czytelników, naprowadzaniu ich na fałszywe tropy i mieszanie w głowach po prostu musiało się znaleźć, jak wcześniej uważałam mitologię egipską w wersji wujka Ricka za najbardziej zakręconą, tak zdetronizowała ją mitologia nordycka, główny bohater jest kimś, z kim mogłabym dzielić mózg, a i mam wrażenie, że jest to seria skierowana do trochę starszej grupy wiekowej niż „Percy Jackson”. To mamy komplet. I chcę już więcej! A tej części daję 10/10, nawet jeśli Annabeth w kilku zdaniach potrafiła doprowadzić mnie do szewskiej pasji.

A na koniec muszę dodać ten cudowny cytat:
„Chodzi o to, że ten sznur jest lepszy! Nazwałem go Andskoti, Przeciwnik. Został utkany z najpotężniejszych paradoksów w dziewięciu światach: z wi – fi bez lagów, szczerości polityka, drukarki, która drukuje, zdrowej żywności przygotowanej na głębokim tłuszczu oraz interesującej książki do gramatyki!”

Tak, wielka mitologia nordycka z wi – fi bez lagów, mitologia w mitologii? (A więcej szukajcie w książce, bo chyba musiałabym ją tutaj w całości przepisać.)




poniedziałek, 19 października 2015

Book TMI Tag

Zgodnie z obietnicą, przychodzę dzisiaj do Was z Book TMI Tag. Mam wrażenie, że nie znamy się tak dobrze, jakbym chciała... Czas to zmienić!


1. Która fikcyjna postać ma najlepszy styl?
Jak dla mnie, najlepszy styl ma Isabelle z serii Dary anioła Cassandry Clare. Mimo to nigdy bym się tak nie ubrała, ale Isabelle naprawdę lubię i podziwiam.

2. Twoje fikcyjne zauroczenie?
Obecnie Gilbert!!! ♥♥♥ Na samą myśl o nim, szybciej bije mi serce! Gilbert, Gilbert, Gilbert i najwspanialsza Ania! ♥

3. Czy kochałaś kiedyś postać, a potem zaczęłaś ją nienawidzić?
 Trudne pytanie... Ale nie, chyba nigdy mi się to nie zdarzyło, albo najwidoczniej tego nie pamiętam.

4. Największa książka na twojej półce?
Rozmiarem królują Baśnie Andersena, ale jeśli chodzi o ilość stron to mam trzy naprawdę grube książki. Na pierwszym miejscu jest Harry Potter i Książę Półkrwi 701 str., na drugim jest Brisingr Ch. Paolini 651 str., a na trzecim moja ostatnia zdobycz, czyli After. Płomień pod moją skórą. A. Todd 635 str.

5. Najcięższa książka na twojej półce?
Tym razem jest to Czas Żniw Samanthy Shanon. Jeszcze nie czytałam tej książki, ale w najbliższym czasie (listopad, grudzień..) spodziewajcie się recenzji.


6. Masz jakieś książkowe plakaty?
Mam dość mały pokoik i żaden plakat niestety mi się tam nie zmieści. :( A szkoda!


7. Masz jakąś książkową biżuterię?
Niestety nie! A strasznie nad tym ubolewam. :(


8. Książkowa para, której kibicujesz?
Dla Ani i Gilberta! Ostatnio pokochałam całą serię o Ani z Zielonego Wzgórza. Jestem całkowicie oczarowana!

9.  Ulubiona seria książek?
Na pewno nie mam jednej! Między innymi uwielbiam Harryego Pottera, Szeptem,Baśniobór, Percyego Jacksona i oczywiście Anię z Zielonego Wzgórza! Na pewno znalazłoby się jeszcze więcej książkowych serii, ale wymieniłam te, które najbardziej zapadły mi w pamięć.

 10.  Ulubiony soundtrack z książki?
Za często nie oglądam filmów i pewnie dla tego nie mam ulubionego soundtracka.


11. Jaką książkę polubiłaś tak bardzo, że chciałabyś, aby była kontynuowana?
 Zdecydowanie Wyścig Śmierci! Chociaż jestem świadoma, że kontynuacja nie miałaby sensu... :(


12. Ulubiona powieść jednotomowa?
Wyścig śmierci i Fangirl! :3


13. Od kiedy czytasz?
Ogólnie czytam od trzeciej klasy podstawówki, ale intensywniej zaczęłam rok temu.

14. W którym domu Hogwartu jesteś?
Zawsze myślałam, że jestem w Gryffindorze, ale podczas testu, okazało się, że należę do Ravenclavu. Krukoni łączymy się!

15. Czego szukasz w książce?
Idealnego bohatera męskiego! I przede wszystkim, aby książka zostawiła niezatarty ślad w moim czytelniczym sercu. ♥

16.  Ulubiony cytat?
Oczywiście jest ich bardzo dużo, ale ostatnim ulubionym jest cytat z Ani na uniwersytecie: ,,Gdyż rzeczy widzialne przemijają, niewidzialne zaś trwają wiecznie".

17. Ulubiona okładka?
Okładki z serii Szeptem są wspaniałe!

18. Akcja vs romans?
To i to, ale z lekkim umiarem. ;)

19. Gdzie idziesz kiedy w książce są smutne momenty?
Może nie tyle, że idę, ale kiedy jest coś co mi się nie podoba, zamykam książkę i potrafię patrzeć się na nią przez kilkanaście minut, a potem czytam normalnie dalej.

20. Ile zajmuje ci przeczytanie jednej książki?
Zależy od nadmiaru obowiązków, ale tak około cztery dni.

 21. Ile trwa twój "kac książkowy"?
 To zależy od danej książki. Czasami trwa dwa, trzy dni. Po Igrzyskach Śmierci Suzanne Collins miałam miesięcznego kaca! I tak przyznam z bólem serca, że we wrześniu przeczytałam tylko połowę książki...

 22. Najmniej lubiana książka?
Jeżeli chodzi o lektury to *ekhem* W pustyni i w puszczy Henryka Sienkiewicza, ale jeśli chodzi o normalną pozycję to jest to Reality Show Nicoli Kraus i Emmy McLaughlin. Ble! Klump nad klumpami! Gdybym ją recenzowała to na pewno dałabym tylko jedną gwiazdkę! Nie czytajcie, jeśli nie chcecie zmarnować sobie życia...

 23. Co cię zachęca do polubienia postaci?
 Odwaga i siła przetrwania! :P

 24. Co cię odrzuca w postaci?
  Egoizm, ale w tym sensie, że nie da się tej osoby polubić, bo zacznie Cię obgadywać za plecami. Jace z Darów Anioła to co innego!

 25. Dlaczego dołączyłaś do blogosfery?
 To wszystko dzięki kochanej Cupcake!

 26. Straszna książka? 
Sherlock Holmes zawsze zapiera mi dech w piersi, ale tego strachem nazwać nie można i raczej nie mam takiej książki.

27. Kiedy ostatnio płakałaś przy książce?
 Ja często ryczę przy dobrych książkach i nie śmiejcie się, ale ostatnio popłakałam się ze szczęścia przy Ani na uniwersytecie.

28. Ostatnia książka, której dałaś 10/10? 
*sprawdza* Był to Wyścig Śmierci Maggie Stiefvater :)

29. Ulubiony tytuł?
 Kochani, dlaczego się poddaliście? i Królestwo łabędzi.

 30. Ostatnio przeczytana książka?
 Diupa Ewy Nowak

 31. Co teraz czytasz? 
Alicję w Krainie Zombi Geny Showalter ....będzie recenzja!

32. Ostatni obejrzany film na podstawie książki?
 Igrzyska Śmierci

33. Bohater książkowy, z którym chciałabyś pogadać? 
Hermiona Granger z Harryego Pottera i Cath z Fangirl! 

34. Autor, z którym chcesz porozmawiać? 
Raczej nie chciałabym rozmawiać z jakimś autorem. Moje myśli o jego wyglądzie i osobowości by się na pewno zmieniły.

35. Ulubione jedzenie do czytania? 
Wszystko co jest pod ręką!

36. Książkowy świat w którym chciałabyś żyć?
 Hogwart!

 37. Świat książkowy, w którym nie chcesz żyć?
 Zdecydowanie Panem!

 38. Kiedy ostatnio powąchałaś książkę? 
Teraz! *niuch*

39. Dziwne sposoby obrażania użyte w książce?
 Klump, gniot... xd

 40. Czy tworzysz jakieś własne teksty?
 Kiedyś coś tam tworzyłam, ale... nie skomentuję tego :P Teraz jedynie recenzje.

 41. Ulubiony magiczny przedmiot?
 Peleryna niewidka! :3

 42. Twoje miejsce w drużynie qudditcha?
 Błagam Was, ja nawet nie umiem złapać piłki, a co dopiero łapać znicza, odpijać tłuczki i strzelać do bramek. Niestety się do tego nie nadaję.

 43. Nazwij piosenkę, którą łączysz z jakąś książką
 Obecnie kojarzy mi się tylko Love, me, like you do z Pięćdziesiąt Twarzy Greya. 

 44. Ulubiony podryw na książkę? 
Istnieje coś takiego? Nie...

45. Użyłaś go kiedyś?
 Jak coś wymyślę i kogoś poderwę to Wam powiem. xd

 46. Ile masz książek?
 *liczy* W pokoju mam 57, ale licząc cały dom... Nie, nie policzę tego!

 47. Kogo tagujesz? 
Hahaha teraz się zabawię! Kogo by tu obciążyć tymi 47 pytaniami? No oczywiście, że:
Isabel czyta
Zakładka - książki i nie tylko :)
oraz...
Wszystkich, którzy ten tag chcą wykonać.
Miłej zabawy życzę! :)

Od autorki: Mimo, że ten tag jest naprawdę długi, to pisało mi się go bardzo przyjemnie. Mam nadzieję, że przez to poznaliśmy się lepiej.

Mrs. Crazy

niedziela, 18 października 2015

42. ,,Diupa" ~Ewa Nowak




Tytuł oryginału (polski): Diupa
Autor: Ewa Nowak
Seria: Miętowa
Premiera: 2002 rok
Wydawca: Egmont
Ilość stron: 223 
Czas czytania: 2 dni 

Nieśmiały i zagubiony Wiktor poznaje szaloną i pełną energii Damrokę. Z kolei Wika plącze swoje życie tak, że nie umie już rozpoznać miłości, przyjaźni i dobra. Autorka pokazuj nam pół roku z życia rodzeństwa i ich najbliższych, nawet babci, jak dotąd panny na wydaniu(!). Ta powieść, w której papuga Diupa ma znaczący udział w początkach obiecujących znajomości, rozczuli Cię i rozśmieszy. Jeśli masz na jutro coś pilnego do zrobienia, nie zaczynaj dziś czytać tej książki. Wkrótce kolejna powieść Ewy Nowak! 
~od wydawcy
|Wszystko, tylko nie mięta|Diupa|Krzywe 10|Lawenda w chodakach|Drugi
|Michał Jakiśtam|Ogon Kici|Kiedyś na pewno|Rezerwat niebieskich ptaków
|Bardzo biała wrona|Niewzruszenie|Dane wrażliwe|Drzazga|Mój Adam
|Niebieskie migdały|Pierwsze koty| 

Jeżeli czytaliście moją pierwszą recenzję tej książki, to pewnie wiecie, że byłam kompletnie zauroczona. Tak i również poczułam się czytając tę powieść Pani Nowak. Mimo dziwnego tytułu, książka jest naprawdę cudowna!

W powieści opisane jest życie dwojga głównych bohaterów, którzy są rodzeństwem, a co dziwne mają bardzo podobne imiona: Wiktor i Wiktoria. To nas autorka zaskoczyła! Spokojne życie rodziny zmienia się, gdy do ich domu trafia niespodziewanie papuga, która umie wypowiedzieć tylko jedno słowo: Diupa. Rodzinka Rybackich wpada na zwariowany pomysł i tak ją właśnie nazywa. Mimo, że Diupa nie jest człowiekiem, to i ona potrafi nieźle nabroić. Ale bez niej byłoby nudno, prawda? 

Każda książka Ewy Nowak ma w sobie to coś. Odczuwam, że Diupa nie oczarowała mnie tak bardzo jak Wszystko tylko, nie mięta, ale co dziwne to recenzowana dziś powieść podobała mi się o wiele bardziej. Pióro tej autorki jest typowe, bez żadnych złotych przemyśleń i cytatów godnych zapamiętania. Książka jest idealna na tak zwane "odmóżdżenie" od naszego codziennego życia i obowiązków. Wątek miłosny nie jest aż tak bardzo rozległy z wielką akcją. Autorka umie świetnie opisać codzienne życie nastolatków. Co tu więcej mówić... przeczytajcie sami!

★★★★★★★★☆☆
Mrs. Crazy 

sobota, 17 października 2015

41. "...urodziły się w najzimniejszy, najmroźniejszy dzień roku..."


Bliźnięta z lodu
The Ice Twins

Autor: S. K. Tremayne
Tłumaczenie: Robert Kędzierski
Wyd. Czarna Owca

Ocena Cupcake.: 9/10

Opis:
W rodzinie Moorcroftów urodziły się bliźniaczki. Dziewczynki często udawały jedna drugą, były do siebie tak podobne, że nawet rodzice mieli problem z ich rozróżnieniem. Trzynaście miesięcy przez akcją powieści dochodzi do tragicznego wypadku, w którym ginie jedna z nich. Moorcroftowie przeprowadzają się na wysepkę, którą ojciec dziewczynek odziedziczył po zmarłej babci. W nowym miejscu mają nadzieję otrząsnąć się z żałoby. Tymczasem gdy żyjąca córka, Kirstie, twierdzi, że pomylili jej tożsamość – i że w rzeczywistości jest Lydią – koszmar powraca. Wyspa Torran okazuje się miejscem, w którym rodzinie przyjdzie zmierzyć się z tym, co skrywa ich przeszłość.


Przyznaję się bez bicia - książka zwróciła moją uwagę najpierw klimatyczną, intrygującą okładką. Później natknęłam się na jej opis (chociaż odbiegający minimalnie od fabuły, ale - dzięki Bogu! - wolny od jakiś szczególnych spojlerów), który zaciekawił mnie jeszcze bardziej. Kiedy więc tylko nadarzyła się okazja, by dorwać Bliźnięta z lodu i zagłębić się w lekturze, nie mogłam nie skorzystać!

Cała powieść przesiąknięta jest mroczną atmosferą, bólem żałoby i tragedią rodziny Moorcroftów. Styl autora mnie oczarował. Aura historii dotykała mnie dogłębnie, co chwila wywołując dreszcze. Nastrój powieści, oprócz ogólnego smutku, wionie chłodem wprost ze szkockiej wysepki. Torran została opisana z taką dokładnością, że możemy sobie wyobrazić każdy jej szczegół, a wczucie się w historię nie stanowi żadnego problemu. Jesienno-zimowy klimat, wyniosłe szczyty, chłodne wilgotne wiatry i ogólny trud życia na praktycznie odciętej od świata wyspie zupełnie mnie odurzyły. Thriller ten wciąga dogłębnie, ma się wrażenie bycia naocznym świadkiem wydarzeń.
I zapewniam Was - bez ciepłego koca i gorącej herbatki ciężko będzie wytrzymać. Historia naprawdę mrozi krew w żyłach! Warto tu też dodać, że autorowi udało się zaskoczyć mnie zakończeniem, co zdarza się coraz rzadziej. Rozwiązanie historii przyprawia o dreszcze, wierzcie mi.

„I to fatalne zamazanie tożsamości zamarzło, utrwaliło się,
jak rysa na lodzie.”

Bohaterowie wykreowani przez S. K. Tremayne'a zapadają głęboko w pamięć. Angus - ojciec i mąż, silny mężczyzna pogrążony w żałobie i nałogu alkoholowym, . Sara - krucha żona, która wydaje się wręcz bać męża. Kirstie-Lydia - mała zagubiona dziewczynka, której zaciera się tożsamość. Oni wszyscy, a także cała śmietanka innych genialnie wykreowanych postaci stanowiących tło głównej historii, sprawiają, że od Bliźniąt z lodu naprawdę ciężko się oderwać - chociaż przy czytaniu potwornie się marznie...

Bliźnięta z lodu to naprawdę intrygująca historia z zaskakującym, przyprawiającym o dreszcze zakończeniem. Pełna chłodu początków zimy, zapierających dech w piersiach - ale jednocześnie przytłaczających - krajobrazów szkockich wysp, opowiadająca mrożącą krew w żyłach historię powieść wydaje się idealna na jesienne wieczory z herbatą i ciepłym kocykiem. Ekstremalne wrażenia, mnogość domysłów i ogólne rozstrojenie emocjonalne - zapewnione! Polecam serdecznie, bo to kawał dobrej pisarskiej roboty.



Za możliwość zapoznania się z tą powieścią
chciałabym serdecznie podziękować księgarni internetowej Matras 



~*~
Ktoś z Was już może czytał? Jak wrażenia?
A może macie zamiar dorwać tę niezwykłą historię już wkrótce...?
Mogę Wam ją serdecznie polecić, mnie naprawdę zachwyciła!




środa, 14 października 2015

40. ,,Wyścig Śmierci" - M.Stiefvater


 Tytuł oryginału: The Scorpio Races
Tytuł polski: Wyścig Śmierci
Autor: Maggie Stiefvater
Data premiery: październik 2012
Wydawca: Wydawnictwo Wilga
Ilośc stron: 487
Czas czytania: 3 dni

Jest pierwszy dzień listopada, więc dzisiaj ktoś umrze.
 Każdego roku na wyspie Thisby odbywa się Wyścig Skorpiona. Jeźdźcy na swoich rumakach, pięknych, lecz śmiertelnie niebezpiecznych koniach wodnych muszą zrobić wszystko, aby dotrzeć do mety. Stawka jet wysoka - życie albo śmierć.

On - dziewiętnastoletni Sean Kendrick - zwyciężył w wyścigu już cztery razy. Tej jesieni będzie walczył nie tylko o przeżycie, lecz także o swoją przyszłość i ukochanego rumaka.
Ona - Kate "Puck" Connoly - jest pierwszą kobietą, która odważyła się wystartować w wyścigu. Musi wygrać, aby ocalić swoją rodzinę i dom.
Zwycięzca może być tylko jeden.
~ od wydawcy

Zacznijmy od początku...
Jest październik i zbliża się Wyścig Skorpiona. Sean Kendrick znowu chce wystartować w wyścigu, aby wreszcie odzyskać swojego rumaka, Corra, który jest eich uisce potocznie zwanym koniem wodnym. Kate Connoly postanawia wystartować w tym okropnie niebezpiecznym wyścigu, aby uratować swoją rodzinę. Nie posiada konia wodnego, a nawet się ich boi. Zapytacie się teraz, to jaki jest sens? Otóż zwykła dziewczyna pragnie wziąć udział na swojej, zwykłej klaczy Dove, wśród krwiożerczych, ogromnych "koników". Czy to dobry pomysł? Przekonajcie się sami!









Powieść jest idealna na jesień, ponieważ akcja toczy się w listopadzie. Jest to jedna z niewielu książek, która tak dobrze oddaje atmosferę. Przez cały czas miałam wrażenie, jakbym stała pięć metrów dalej i wszystko oglądała. Bohaterowie są świetnie wykreowani i z łatwością ich sobie wyobraziłam. Styl Pani Stiefvater jest wyjątkowy i dla tego zachęciła mnie do sięgnięcia po jej kolejne książki, co z całą pewnością za jakiś czas uczynię.

,,Jeśli "Wyścig Śmierci" nie przypomina ci niczego, co do tej pory czytałeś, to dlatego, że tak właśnie jest" ~ The New York Times 

Moje serce oczywiście podbił Sean. Kto by nie pokochał przystojnego, delikatnego dziewiętnastolatka? Darzę go uwielbieniem, bo jego zachowanie wobec koni było naprawdę delikatne. Zawsze starał się być opanowanym, ale nie okazywał swoich uczuć. Kate Connoly również bardzo polubiłam, chociaż jak dla mnie była bardzo roztrzepana, ale ja też taka jestem! Myślę, że jesteśmy do siebie bardzo podobne i nawet się do niej w którymś momencie upodobniłam.

,,Czasami wystarczy, że dzieli się z kimś swoja wściekłość, żeby poczuć się lepiej."

Książka była dla mnie wręcz wyborna! Czytałam ją cząstkami, aby jak najdłużej się nią "delektować".  Myślę, że była dla mnie strzałem w dziesiątkę, bo również kocham konie i trochę inaczej przeżywałam niektóre momenty. Polecam jednak każdemu. Tej osobie co kocha konie, lub też nie. Jest to czysta fantastyka. Znajdziemy tu drobny wątek miłosny, ale to przede wszystkim przyjaźń jest na pierwszym planie.
Serdecznie polecam!

★★★★★★★★★★

Mrs. Crazy