Menu

sobota, 11 czerwca 2016

54. Ciężkie jest życie nastoletniego ex-boga.

Seria: „Apollo i boskie próby”
Tytuł: „Ukryta wyrocznia”
Autor: Rick Riordan
Wydawnictwo: Galeria Książki
Ilość stron: 366
Ocena: Apollo/10 … 10/10!



Opis: Jak ukarać nieśmiertelnego?
Czyniąc go śmiertelnikiem.
Apollo rozgniewał swojego ojca Zeusa i za karę został strącony z Olimpu. Słaby i zdezorientowany ląduje w Nowym Jorku jako zwykły nastolatek. Pozbawiony nadprzyrodzonych mocy liczący cztery tysiące lat bóg musi nauczyć się, jak przeżyć we współczesnym świecie, dopóki nie zdoła jakoś odzyskać przychylności Zeusa.
Niestety Apollo ma wielu wrogów: bogów, potwory i ludzi, którzy chcieliby jego ostatecznej zagłady. Potrzebuje pomocy, a do głowy przychodzi mu tylko jedno miejsce, w którym może jej szukać – enklawa współczesnych półbogów znana jako Obóz Herosów.


Kiedy jest się bogiem, losy świata zależą od twojego jednego słowa. Kiedy jest się szesnastolatkiem... to już nie za bardzo.”

Chyba jeszcze nigdy nie czytałam książki z perspektywy takiego życiowego przegrywa, że od razu stwierdziłam „O stary, znam twój ból!”, a potem Riordan napisał pierwszą książkę o Apollu. Dobra, może ja nie jestem bogiem, nie zostałam pozbawiona boskości i wykopana z Olimpu... A potem okradziona i wzięta w niewolę, ale świetnie potrafię zrozumieć Apolla. Serio, Percy mógł co chwila mieć kłopoty, Jason kilka razy oberwał w dość głupi sposób, Sadie przez jakiś czas była uwięziona w ciele ptaka, Carter... Carter miał Sadie, Leo coś podpalał i tak dalej i tak dalej... ALE NIKT NIE BYŁ TAKĄ CIOTĄ JAK APOLLO! I to jest cudowne. W dodatku Apollo nie przyjmuje do wiadomości, że przegrał życie, bo to Apollo.

Zbiry mi dają po pysku
Zmiótłbym ich, gdybym mógł
Śmiertelność jest nie teges”

Dobrze, zacznijmy od fabuły – nasz ex-bóg zostaje pozbawiony swojej boskości, mocy i świetnego ciała. Zostaje Lesterem Papadopoulosem, w kieszeni ma jedynie portfel, sto dolarów i wpada prosto do śmietnika. Zostaje napadnięty, pobity, ratuje go dwunastoletnia Meg... No nie brzmi to jak najlepszy dzień z życia boga. Potem z pomocą Percy'ego Jacksona (który bardzo ma dość tego całego bajzlu) docierają do Obozu Herosów, a tam się okazuje, że herosi też mają kłopoty. Wszelka łączność ze światem zewnętrznym padła, półbogowie gdzieś znikają no i przez kłopoty Apolla Wyrocznia nie wypowiada przepowiedni. Niezbyt ciekawie, prawda? Burdel jak nie wiem, a przecież już miało być tak pięknie. Nigdy nie wątpiłam w Riordana, przysięgam, ale na początku nie mogłam sobie wyobrazić, co on jeszcze może wymyślić na kolejną serię o półbogach. Zaskoczył mnie pomysłem, chociaż nie zdradzę jakim, bo to będzie spoiler. Mogę powiedzieć tyle, że już nigdy nie spojrzę normalnie na wielkie korporacje. I na początku brzmi to trochę jak miotanie się naszego ukochanego boga, ponieważ sprawa się rypła i chce odzyskać nieśmiertelność, ale powoli całość zaczyna nabierać więcej sensu.

Czy istnieje na świecie coś smutniejszego niż dźwięk wydawany przez boga uderzającego w stertę worków ze śmieciami?”

To, co kocham u Riordana to kreacja postaci, a szczególnie tych mitologicznych. Ego Apolla teraz spuchnie jak nie wiem, ale on jest wśród nich taką perełką. To taki narcyz, że sam Narcyz by się zawstydził, diva, maruda, w pełni przekonany o swojej cudowności, strzela fochy, marudzi, jęczy no i jeszcze życiowy przegryw... Nie wiem, jak to się w ogóle stało, ale potrafię widzieć w nim boga, chociaż to głównie jego osobowość napędza całą komedię. Chyba jeszcze nigdy nie uśmiałam się tak z żadnej postaci. Co więcej, nie przeszkadza mi jego zachwycanie się sobą. A najpiękniejsze w tym wszystkim jest to, że zmieściła się w nim jeszcze odpowiednia dawka tragizmu. Tak, wspomnienia o Dafne i Hiacyncie bolały! Serio, popłakałam się, kiedy zaczął gadać z kwiatkiem, bo myślał, że to Hiacynt, kiedy to był tylko hiacynt. Apollo przesadza, dramatyzuje, co chwila narzeka, robi głupoty, znowu marudzi, nie ma pojęcia, jak wygląda życie śmiertelników i jest przekonany o swojej idealności, ale kurde, jak on ruszył to moje nieczułe serce! No i jest kiepskim ojcem. Niezręczna sytuacja, bo trafia do domku swoich dzieci, które nawet mu tego nie wypominają, po prostu mu pomagają. To była jedna z tych rzeczy, na których najbardziej mi zależało w tej książce. Do Apolla dociera, że jest okropnym ojcem i piękne jest to, że szybko zaczyna mu zależeć na jego dzieciach. Relacja między nimi naprawdę jest cudowna, Austin, Will i Kayla naprawdę troszczą się o Apolla, a on zaczyna się o nich martwić, być z nich dumny, chociaż dla niego to dziwne, że jest w wieku swoich dzieci. Uwielbiam tą książkę właśnie za to.

Kiedy dziecko Aresa mówi coś rozsądnego, to znaczy, że sytuacja jest poważna.”

Jeśli mam powiedzieć, przez co aż tak bardzo pokochałam „Ukrytą Wyrocznię”, to... Bogowie, chyba kocham ją za samo istnienie. Riordan zrobił to, co tak strasznie kocham, napisał coś dobrego, coś, co ruszyło mnie emocjonalnie, a równocześnie ani na chwilę nie kończył z tym swoim świetnym, humorystycznym stylem, dzięki któremu tak lekko czytało się tą książkę. Skłamię, jeśli powiem, że nie cieszyłam mordy jak głupia, kiedy jeden, z moich shipów okazał się kanoniczny. (Dobra, dwa) Tak! Panie i panowie, moje życzenie się spełniło, Nico di Angelo, syn Hadesa, Król Upiorów jest szczęśliwy! Solangelo jest kanoniczne! Moje dzieciątko się uśmiecha, żartuje i razem z Willem tworzą duet, który rozwala na łopatki. A, no i Nico nadal jest sobą, droczy się z panem Solace i nazywa go „cymbałem”. Czego więcej mogę chcieć od życia?! (Pizzy.) Poza tym nie wiem, czy autor świadomie dał tam tyle nawiązań, dla mnie wspomnienie o grupie obozowiczów, która wylądowała w Peru, przypomniał mi się pewien czarownik, ale okay... No i tyle razy Apollo wspomina o Achillesie, bogowie, to boli! Jeśli ktoś czytał „The song of Achilles”, wie, o co mi chodzi. Poza tym nawiązania do innych książek Riordana (pozdrawiamy Ra!), tak, tak, tak... Ja tęsknię za Groverem i Jasonem, proszę, Percy potrzebuje swoich bro! Przy okazji też Percy – kocham to, jak został przedstawiony. Nie ma go zbyt wiele, tak naprawdę mój ukochany syn Posejdona ma szczerze dość życia półboga. Ktoś by się czepiał, że Percy nie został przedstawiony jako bohater, ja się cieszę, że został przedstawiony jako nastolatek, który chce trochę normalnego życia. A, no i to, że martwi się o Nico... Tak, kocham to, chciałabym tylko trochę interakcji między nimi. (Kto ma już dość mojego słowotoku podnosi łapkę w górę!) A wisienką na torcie są haiku zamiast tytułów rozdziałów. Haiku Apolla to życie! Są po prostu genialne.

Praktyka czyni mistrza
Ha, ha, ha, wcale że nie
Zignorujcie mój szloch"

Podsumuję bardzo szybko – jeśli jesteście fanami Riordana możecie już biec po tą książkę, jeśli jeszcze się za niego nie zabraliście, macie sporo do nadrobienia, ale warto! „Ukryta Wyrocznia” miała wszystko, czego potrzebowałam do szczęścia. Apollo to świetnie zrobiona postać, całość jest świetnie napisana i... Proszę, proszę, proszę! Chcę już kolejną część! I na koniec jedna uwaga – tak bardzo boli mnie odmiana Nico do „Nika”/”Nikiem”.

1 komentarz:

  1. Genialna recenzja, zaraz poleciałabym czytać gdyby nie to, że już przeczytałam :D

    OdpowiedzUsuń