Menu

środa, 15 czerwca 2016

A czy ty zdołasz uciec przed końcem świata?

Tytuł: Mad Max: Na drodze gniewu
(Mad Max: Fury Road)
Reżyseria: George Miller
Scenariusz: Nick Lathouris,
Brendan McCarthy,
George Miller
Gatunek: Sensacyjny, Sci-Fi
Czas trwania: 2 godziny
Produkcja: Australia, USA
Premiera w Polsce: 22.05.2015r.
Premiera na świecie: 07.05.2015r.
Muzyka: Junkie XL
Zdjęcia: John Seale
Studio: Kennedy Miller Productions,
Village Roadshow Pictures
Dystrybucja: Warner Bros. Entertainment
                                                   Ocena: 8/10


Koniec świata, jak go sobie wyobrażamy? Wojna, choroby, katastrofa naturalna, czarna dziura? A może inaczej, śmierć najbliższych, osamotnienie, wieczne poczucie winy? Każdy z nas ma własną definicję, lecz czy to daje nam możliwość na przygotowanie się? 

„Mad Max: na drodze gniewu” jest kolejnym, czwartym już, filmem z serii porzuconej w 1985 roku. Od pierwszych scen zostajemy wepchnięci do świata (albo przynajmniej tego co z naszego świata jeszcze zostało), który rządzi się własnymi, brutalnymi prawami. Tutaj albo ty gonisz i zabijasz, albo możesz już sobie kopać grób. W takich właśnie okolicznościach ponownie poznajemy Max’a, człowieka nękanego przez błędy własnej przeszłości, człowieka stojącego na skraju własnego świata.

Sceneria wykreowana przez George’a Millera jest dość ciekawym zamysłem. Przeobraził on standardowe wyobrażenie postapokaliptycznej Ziemi w trochę ironiczne miejsce rządzone przez Bogów paliwa, silników, karabinów i pocisków. Trzeba się do takiego obrazu nieco przyzwyczaić, ale jedno przyznam, robi wrażenie. Sama fabuła jest dość prosta, nowe miejsce, znajdź sprzymierzeńców, obmyśl plan pokonania tych złych, happy end. Tym najważniejszym aspektem, który wywarł na mnie tak ogromne wrażenie było tempo filmu. Nie samego prowadzenia historii, ale właśnie całego filmu. Nie było chyba ani jednej sceny, w której mógłbym powiedzieć, że nic się nie dzieje, a co ważniejsze, nie było tam żadnych sztucznych wypełniaczy. Każda scena była na swój sposób nowa, zaskakująca, pełna wybuchów, pościgów, akcji, nie zwalniająca ani na moment, lecz w tym wszystkim także niemęcząca widza, co wcale nie jest tak łatwe do osiągnięcia.

Nie byłbym sobą, jeśli nie poruszyłbym także tematu ścieżki dźwiękowej, która niestety nie wpisała się jakoś szczególnie w moją pamięć, lecz też nie mogę powiedzieć o niej złego słowa. Kompozytorzy i dźwiękowcy zrobili kawał dobrej roboty, gdyż tempo, w jakim biegnie film, zdaje się być tylko jeszcze bardziej popędzane przez mieszankę konkretnego gitarowego brzmienia i mocnej, klasycznej muzyki. No i oczywiście muszę wspomnieć o genialnym pomyśle, jakim był szalony gitarzysta, któremu dano władzę napędzania całej tej muzycznej machiny.

Niestety te dobre strony, które w tym przypadku występują w większości, nie przykryją kilku niedociągnięć i błędów. Tym najważniejszym zdaje się być zgrzyt jakiemu uległa niby tak prosta fabuła. Jest wielki pościg, są wybuchy, energiczna muzyka, jest ustalony plan naszych bohaterów, lecz nagle… postanówmy zrobić to wszystko kompletnie na odwrót – a co, raz się żyje! Od strony widza wygląda to jednak nieco inaczej. Zostaje on brutalnie wyrwany z dotychczasowego transu pełnego akcji i zniszczenia… puff, cały czar pryska. Na całe szczęście szybko do nas powraca, lecz niesmak pozostaje do samego końca.

Podsumowując, czwarta odsłona „Mad Max’a” nie jest filmem idealnym, ma swoje błędy i niedociągnięcia dodatkowo potęgowane faktem, że jest to kino raczej płytkie, masowe, bardziej dla czystej rozrywki niż głębokich przemyśleń. Broni się jednak jedną, naprawdę bardzo ważną dla produkcji tego typu umiejętnością... wywiera na nas duże wrażenie, które pozostaje na długo. Polecam.


Olorien.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz