Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bukowy Las. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Bukowy Las. Pokaż wszystkie posty

32.,,Udaję się na poszukiwanie Wielkiego Być Może"

wtorek, 14 lipca 2015 14 komentarzy:
Tytuł: Szukając Alaski
Tytuł oryginału: Looking for Alaska
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las (jest jeszcze wydanie ze Znaku, które dodam pod koniec)
 Ilość stron: 265 w wydaniu z wydawnictwa Znak

,,Udaję się na poszukiwanie Wielkiego Być Może"
Francois Rabelais


Powieść o miłości, która wywraca świat do góry nogami i o przyjaźni, która zostawia piętno na całe życie. Miles wierzył, że w nowej szkole, z dala od rodziców pozna prawdziwy smak życia. Z nowymi przyjaciółmi: bezkompromisową Alaską, ironicznym Pułkownikiem i tajemniczym Takumim rzucają się w wir szaleńczej zabawy, sprzeciwiają się autorytetom, łamią wszelkie tabu, wchodzą w pierwsze poważne związki. Miles nie wie jednak, że oprócz dzikiego szczęścia czeka go także tragedia... Powieść dla młodych, zbuntowanych pragnących doświadczyć życia - aż do krwi. Dla myślących poszukujących odpowiedzi na najważniejsze pytania.


,,I jakże ja wyjdę z tego labiryntu!"
 Simon Bolivar

Wiem, że tą powieść recenzowała już Paula *jej recenzja tutaj* ja jednak postanowiłam napisać co ja myślę o tej książce. :)
   Czytając tę książkę miałam bardzo wysokie oczekiwania. Chyba nie ma osoby, która nie zna popularnego pisarza Johna Greena, czy nie słyszała o jego sławnej powieści Gwiazd naszych wina. Szukając Alaski jest pierwszą książką tego autora jaką przeczytałam. Oczekiwałam łez, pełnego wzruszenia... Jednak te dwie emocje przynajmniej u mnie nie pojawiły się. Chociaż w pewnym momencie serce bardzo mnie zabolało, bo tak zżyłam się z bohaterami... Bardzo zachwyciły mnie cechy naszych bohaterów. Książka nawet pomaga odkrywać nam swoje talenty czy pasje.Powieść jest naprawdę bardzo wartościowa, jednak od wielu słyszy się, że jest to najgorsza książka Johna Greena.
     Mimo, że Szukając Alaski aż tak bardzo mnie nie zachwyciło to czuję, że zostawiło niezatarty ślad. Koniecznie muszę przeczytać inne książki "Pana Zielonego".   


,,Oto właśnie jest strach: zgubiłem coś ważnego i nie potrafię
tego odnaleźć, choć tak bardzo tego potrzebuję"
(str. 173)  

Wielokrotnie nagradzany debiut młodego amerykańskiego pisarza Johna Greena, to książka wyjątkowa, literatura na najwyższym poziomie, która dotyka sedna życia młodych ludzi. Której się nie zapomina.          

,,W którymś momencie po prostu pociągasz za plaster i boli, ale za chwilę jest już po wszystkim i czujesz ulgę."
(str. 13) 

Ulubionego bohatera raczej nie mam. Każdy był na swój sposób inny i bardzo oryginalny. Przez całą akcję czułam się jak bym stała tam i na żywo wszystko oglądała. Cytaty są bardzo mądre... Jak i cała książka tak naprawdę.

 
Byłam bardzo zaskoczona gdy znalazłam w bibliotece wydanie ze Znaku. Wszystkim tak dobrze znane "Greenowskie" okładki. Prawie bym ją ominęła :P Naprawdę uważam, ze książki Greena bardzo, ale to bardzo dużo dają. Teraz powiedzcie mi: Czy warto przeczytać inne książki 
tego autora?  


,,Gdyby ludzie byli deszczem , ja byłbym mżawką,
a ona huraganową ulewą."
(str. 109)  

Książkę czytałam w drugim i trzecim dniu Readweeka. *podsumowanie Readweeka*  Powieść mnie nie zachwyciła... A jednak... A jednak miałam po niej KSIĄŻKOWEGO KACA. Nie mogłam skończyć innej książki, bo cały czas byłam jeszcze w Szukając Alaski. To nie fair Green zaniżył moje Readweekowe statystyki! :P 
 Recenzja bierze udział w Wakacje z książką KONKURS





Do następnego posta :

Mrs. Crazy*

*Jak i Green to i ja na green :p
 PS Informuję, że moje recenzje będą pojawiać się co tydzień we wtorki. :)

 

11. "Jak wydostać się z tego labiryntu cierpienia?"

poniedziałek, 22 grudnia 2014 10 komentarzy:

Tytuł: Szukając Alaski
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Tłumaczenie: Anna Sak
Moja ocena: 5/10

Opis z tyłu książki:
Życie Milesa Haltera było totalną nudą aż do dnia, gdy zaczął naukę w równie nudnej szkole z internatem. Wtedy spotkał Alaskę Young. Piękną, inteligentną, zabawną, seksowną i do bólu fascynującą. Alaska owinęła sobie Milesa wokół palca, wciągając go do swojego świata i kradnąc mu serce. Czy dzięki niej chłopak odnajdzie to, czego szuka? Wielkie Być Może - najintensywniejsze i najprawdziwsze doświadczenie rzeczywistości.
Głęboko poruszająca książka Johna Greena, porównywana z przełomowym "Buszującym w zbożu" J.D. Salingera, to powieść o myślących i wrażliwych młodych ludziach. Zbuntowanych, szukających intensywnych wrażeń i odpowiedzi na najważniejsze pytania: o miłość, która wywraca świat do góry nogami, o przyjaźń, której doświadcz się na całe życie.


Pewnie wiele z was czuje się oburzona moją niską oceną tej książki, no ale tak wyszło xD Sama jestem zaskoczona i lekko zawiedziona. Tyle osób polecało mi tą powieść, a jednak mnie nie zachwyciła... Na samym początku odwołam się do porównania tej powieści do "Buszującego w zbożu" - moim zadaniem książka Salingera jest dużo lepsza, więc zdecydowanie się z tym nie zgadzam.

Akcja "Szukając Alaski" mnie nie porwała. Trochę mi się ciągnęła. Nie mogłam się w nią wkręcić, przez co czytanie zajęło mi dość dużo czasu. Część PRZED była jak dla mnie trochę przewidywalna, PO już trochę mniej, jednak wciąż nie było to to, czego oczekiwałam. 

Jak dla mnie, jak zwykle książkę uratowały genialne cytaty, metafory i fragmenty z przemyśleniami Milesa i Alaski. Życie, śmierć, labirynt cierpienia, z którego pragniemy się wydostać, miłość, przyjaźń. Wiele poważnych tematów, znów zostało genialnie wplecione przez autora w, z pozoru zabawną, historię.

Uśmiechnęła się, rozradowana jak dzieciak w ranek Bożego Narodzenia, i rzekła:
- Wszyscy palicie dla przyjemności. Ja palę po to, aby umrzeć.

Podział na PRZED i PO też był świetny. Między innymi dzięki temu dzielnie trwałam przy tej książce - chciałam wiedzieć PRZED czym i PO czym! Podobało mi się też wykorzystanie lekcji religii i postać doktora Hyde'a. Zostało to bardzo fajnie połączone z tym przez co przechodzą bohaterowie.
Nie można też zapomnieć o ostatnich słowach, których w tej książce jest pełno :)

"Udaję się na poszukiwanie Wielkiego Być Może" ~ Francois Rabelais

Kolejny genialny pomysł Johna Greena. Właśnie za to, wbrew pozorom, kocham jego twórczość. W każdej jego powieści można znaleźć coś nowego, coś co wyróżnia je spośród całej reszty i sprawia, że o nich pamiętasz.

Podsumowując. Ta książka Greena nie spodobała mi się tak jak dwie poprzednie, które czytałam. Mimo tych wszystkich pozytywnych rzeczy, które mogę o niej powiedzieć, nie jest to to czego się spodziewałam i oczekiwałam po tylu pochlebnych opiniach, które słyszałam. Problematyka powieści bardzo mi się podobała, ogólny zarys fabuły - nie. Pozostając w zgodzie z moją wybredną czytelniczą duszą przyznaję tej książce 5/10.


A wy co sądzicie o "Szukając Alaski"?
Co podobało się wam najbardziej? Co najmniej?
Macie swoje ulubione fragmenty/cytaty?
Piszcie w komentarzach!
Jestem bardzo ciekawa waszych opinii :D

xxPaula

9. „Tak trudno jest odejść – dopóki się nie odejdzie.”

piątek, 5 grudnia 2014 7 komentarzy:
Papierowe miasta


Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Tłumaczenie: Renata Biniek
Moja ocena: 
8/10


~*~
Wiem, że Clar już zrecenzowała tą książkę, ale jak to powiedziała Cup – każdy może mieć swoje zdanie. Tak więc postanowiłam podzielić się z wami moją opinią na temat „Papierowych miast”.
~*~

Jako, że jestem bardzo wybredną czytelniczką, spodziewałam się, że książka nie zrobi na mnie takiego wrażenia jak na innych -  i tak właśnie było. Czegoś mi brakowało. Z pewnością za jakiś czas do niej wrócę, by dowiedzieć się czym było to „coś”. Mimo tego dziwnego uczucia, że ominęłam jakiś ważny fragment, które męczyło mnie po przeczytaniu „Papierowych miast” muszę przyznać, że to naprawdę dobra książka. 

Akcja toczy się w Orlando na Florydzie, a później także w innych amerykańskich stanach. Bohaterowie to kilkoro nastolatków, kończących szkołę średnią. Książka powiada o miłości i przyjaźni – takiej prawdziwej, nie wyidealizowanej, oraz o ucieczce, poszukiwaniach i podróży.


Muszę przyznać, że jest świetnie napisana. Wiele rzeczy mnie zaskoczyło i wcale nie tak łatwo było się domyślić, jak skończy się cała historia.


W powieść ważną rolę odgrywa tomik poezji Walta Whitmana „Źdźbła trawy”. To zadziwiające jak wiele informacji, sugestii i wskazówek można ukryć w krótkich wierszowanych linijkach. Bardzo podobało mi się wykorzystanie wiersza w utworze i jego analizy, których dokonywali bohaterowie.

Książka jest przepełniona genialnymi cytatami, np...



Tak trudno jest odejść – dopóki się nie odejdzie.
A wówczas to najłatwiejsza rzecz pod słońcem.
~*~
[…] odchodzenie jest przyjemne i czyste, tylko kiedy zostawia się za sobą coś ważnego, coś, co miało dla nas znaczenie. Kiedy wyrywa się życie razem z korzeniami. Ale tego nie da się zrobić, dopóki nasze życie nie zapuści korzeni.



Nie mogło też zabraknąć metafor, które są elementem obowiązkowym książek Greena. Cały motyw papierowego miasta jest naprawdę świetnie wykorzystany w powieści i skłania do rozmyśleń nad sobą, ludźmi nas otaczającymi oraz miejscami, w których przebywamy. Nie można też zapomnieć o humorze i sarkazmie, którego nie brakuje w książce.




- Ben – przerwałem mu.
- No?
- Chłopie, nie chcę rozmawiać o butach Lacey. I powiem ci dlaczego: mam coś, co sprawia, że jestem zupełnie niezainteresowany butami na bal. To się nazywa penis.



„Papierowe miasta” to świetna powieść, opowiadająca ciekawą historię, pełna metafor i znaków, nad których znaczeniem warto się zastanowić. Jest świetnie napisana, a czytanie jej to czysta przyjemność. Mimo wszystko, czegoś mi w niej brakuje, dlatego otrzymuje ode mnie 8/10.




~*~
A wy co sądzicie o tej książce Johna Greena?
Zgadzacie się ze mną? Nie zgadzacie?
 Podzielcie się swoją opinią w komentarzach!
A wszystkich, którzy jeszcze nie czytali serdecznie do tego zachęcam ;)

2. Podróż przez USA i... wnętrze samego siebie.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014 10 komentarzy:
Autor: John Green
Tytuł: Papierowe miasta
Tytuł oryginalny: Paper Towns
Wydawnictwo: Bukowy Las
Przełożyła: Renata Biniek
Liczba stron: 393
Moja ocena: 11/10 


Quentin Jacobsen - dla przyjaciół Q - ma osiemnaście lat i od zawsze jest zakochany we wspaniałej koleżance, zbuntowanej  Margo Roth Spielgman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum. Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindźy i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika.
Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi przemierzyć setki kilometrów w USA. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy. 
Czy dowie się kogo szuka i kim naprawdę jest Margo?
~Opis z tylnej okładki książki

Wypadałoby zacząć od głównego bohatera. Quentin, znany nam od pierwszych stron książki również jako Q to najnormalniejszy licealista. Jest w ostatniej klasie, tak jak Margo. Mieszkają obok siebie od zawsze. I w dzieciństwie byli przyjaciółmi. Jednak teraz Q oczekuje czegoś więcej od Margo. Jest w niej szaleńczo zakochany. Ale mimo wszystko - wróćmy do początku.
Quentin mieszkając obok Margo przez całe życie w dzieciństwie spędzał z nią całe godziny. Razem wychodzili na plac zabaw a w późniejszych latach razem jeździli na rowerze. Rodzice tej dwójki również byli przyjaciółmi, co ułatwiało zbliżenie się do siebie. I wszystko byłoby w porządku gdyby pewnego dnia nie dokonali przerażającego odkrycia. 9 lat później Q może tylko obserwować dziewczynę z drugiego końca korytarza. I nie nie mam tu na myśli, że dostał zakaz zbliżania się do Margo choć byłoby to całkiem ciekawe. Margo jest na najwyższym szczeblu drabiny towarzyskiej, czego niestety nie można powiedzieć o Q. No i ach... ma chłopaka. To chyba utrudnia im ich relację.
Do pewnej nocy...
Margo cała na czarno, niczym ninja wyparowuje do pokoju naszego bohatera i zmusza do nocnej przejażdżki, podczas której robią wiele niesamowitych -w tym parę nielegalnych - rzeczy. Q po tej nocy ma nadzieję wreszcie normalnie porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Szkoda tylko, że dziewczyna postanawia uciec i wyjechać...
Na szczęście Quentina zostawia wskazówki pozwalające mu do niej dotrzeć. Czy podoła? I czy Margo wciąż będzie tą samą osobą? A co najważniejsze... czy ON pozostanie cichym, niezbyt pewnym siebie sobą? Czy jedyną nagrodą wynikającą z całej podróży będzie ONA? A może Quentin zyska o wiele więcej.

"Osobiście widzę to tak: każdemu przydarza się jakiś cud. Umówmy się, że prawdopodobnie nigdy nie trafi we mnie piorun, nie zdobędę Nagrody Nobla, nie zostanę dyktatorem niewielkiego państwa na jednej z wysp Pacyfiku, nie zapadnę na nieuleczalny nowotwór ucha ani nie ulegnę spontanicznemu zapłonowi. Jeśli jednak wziąć pod uwagę wszelkie nieprawdopodobne historie, zapewne okaże się, że przynajmniej jedna z nich przytrafia się każdemu. Mogłem zobaczyć deszcz żab. Mogłem postawić nogę na Marsie. Mogłem zostać pożarty przez wieloryba. Mogłem ożenić się z królową Anglii albo przetrwać kilka miesięcy na morzu. Jednak moim cudem było to, że spośród wszystkich domach na wszystkich osiedlach mieszkaniowych w całym stanie Floryda zamieszkałem w domu w sąsiedztwie Margo Roth Spiegelman."
~cytat z przedniego skrzydełka książki


A teraz skupmy się przez chwilę na autorze tej wspaniałej powieści.

John Green to pisarz, o którym ostatnio jest bardzo głośno. Głównie przez inną z jego książkę Gwiazd Naszych Wina, której ostatnio ekranizacje mogliśmy podziwiać w kinach. Zresztą jej recenzja też się wkrótce pojawi. Papierowe Miasta są jego czwartą z kolei książką. Zadebiutował dziełem Szukając Alaski tak, recenzja też pewnie się pojawi, gdyż ta książka też się znajduje na mojej liście.
Autor jednak nie pisze samych powieści, ale również opowiadania i inne. Na swoim koncie ma ok. 15 dzieł.
Jest również zdobywcą kilku nagród m.in:

  • Michael L. Printz Award otrzymana za "Papierowe Miasta."
  • Children's Choice Book Awards w kategorii Teen Book of the Year otrzymana za "Gwiazd Naszych wina"
  • Edgar Allan Poe Award otrzymana za "Papierowe Miasta" w kategorii Best Young Adult Novel
"Jednak gdy Ben rozkłada T-shirty, pojawiają się dwa małe problemy. Po pierwsze, T-shirt w rozmiarze L na stacji benzynowej w Georgii różni się od T-shirtu w rozmiarze L, powiedzmy, w sklepie Old Navy. Koszulka ze stacji benzynowej jest gigantyczna - bardziej przypomina worek na śmieci niż koszulkę. Jest nieco mniejsza od togi, ale nieznaczenie. Lecz ten problem raczej blednie w porównaniu z drugim problemem, który polega na tym, że oba T-shirty mają wytłoczone na piersiach olbrzymie flagi Konfederacji. Na flagach zaś nadrukowane są słowa: TRADYCJA, NIE NIENAWIŚĆ. 
- O nie, nie zrobiłeś tego - krzywi się Radar, gdy pokazuję mu, dlaczego się śmiejemy. - Benie Starlingu, pożałujesz, jeśli kupiłeś swojemu klasycznie czarnemu przyjacielowi rasistowską koszulkę.
- Stary, ja po prostu wziąłem pierwsze z brzegu.
- Już nie jestem twoim starym - mówi Radar, ale kręci głową i się śmieje. Podaje mu koszulkę, a on naciąga ją na siebie, kierując w tym czasie kolanami. - Mam nadzieję, że nas zatrzymają - dodaje. - Chciałbym zobaczyć minę gliniarza na widok czarnego mężczyzny w konfederackim T-shircie na czarnej sukience" (s. 330)

I proszę powiedzcie mi, jak można nie kochać tej książki. Znajdziemy w niej wszystko czego dusza zapragnie. Strony śmiechu, strony płaczu, strony gniewu. Znajdziemy linijki, które zmienią nasze postrzeganie świata i znajdziemy linijki przesiąknięte metaforami. Te ostatnie uwielbiam. Osobiście nazywam pana Greena Mistrzem Metafor. Stwarza ich setki. Zarówno w Papierowych Miastach jak i w Gwiazd Naszych Wina czy 19 Razy Katherine choć jestem na pierwszych jej stronach już je dostrzegam. Dlatego więc poświęćmy więcej czasu żeby przejrzeć tę książki między wierszami - warto.

A co do cytatu. Dwie osóbki które w nim zaistniały, mam na myśli oczywiście Bena i Radara. Nie miałam jak umieścić ich we wcześniejszym opisie - pomimo, ze na to zasługiwali - więc piszę o nich teraz. Ben i Radar są wiernymi kompanami głównego bohatera. Razem grają w Odrodzenie lub czatują. Wspierają go tak jak i on wspiera ich. Zdarzają się między nimi sprzeczki, ale na tym właśnie polega przyjaźń, prawda? Na dobre i na złe. I tutaj mam idealną okazję by zwrócić Waszą uwagę na kolejny olbrzymi plus bohaterów, miejsc i zdarzeń w dziełach tego wspaniałego pisarza. Mianowicie. Nic w tej książce nie jest idealne. Nawet Margo nie jest idealna - stara się, bo kto by się nie starał na jej miejscu - ale tak nie jest. Przyjaźń chłopaków nie jest wyidealizowana, jest naturalna, taka jaka istnieje w prawdziwym świecie. Choć czasem ciężko jest znaleźć takich przyjaciół jak Q, Ben czy Radar - choć myślę też, ze to kwestia czasu.
Irytują mnie książki, w których główna bohaterka ma przepiękne gładkie włosy, nieskazitelną cerę, idealną figurę, cudowny charakter, ma przyjaciół na pęczki i mogłaby mieć na pstryknięcie każdego chłopaka w promieniu 123 kilometrów. A i takie książki kiedyś dostały się w moje ręce. Więc tak jak powiedziałam wcześniej. Uwielbiam Johna Greena za jego idealnie nieidealne postacie.

Ogólnie i w skrócie.
Akcja w książce nie pędzi. Ale dodaje jej to tylko uroku.
Uwielbiam styl Greena. Czyta się tak przyjemnie, że ciężko oderwać wzrok.
Metafory, postacie, powolna akcja, styl. To wszystko układa się w jedną całość. Jedno dopełnia drugie i wice wersa. Polecam ją każdemu. Absolutnie każdemu. Dorosłemu, nastolatkowi, przyjaciółce i przyjacielowi. Gdyby mi się chciało to pewnie bym ją polecała również obcym ludziom na ulicy.
John Green jest zdecydowanie jednym z moich najbardziej ulubionych pisarzy, do którego myślę, że zajrzę jeszcze wiele razy.
Więc, jeżeli jeszcze nie sięgnęliście po Papierowe Miasta zachęcam Was abyście zajrzeli do niej czym prędzej!
A może już ją przeczytaliście? Co o niej myślicie?

Pozdrawiam serdecznie!
Clar







Popularne posty