Menu

poniedziałek, 23 lutego 2015

Dear Rosie [...] Love, Alex




reżyseria: Christian Ditter
scenariusz: Juliette Towhidi
gatunek: Komedia rom.
produkcja: Niemcy, Wielka Brytania
premiera: 5 grudnia 2014 (Polska) 17 października 2014(świat)
czas trwania: 1 godz. 42 min.

Rosie i Alex znają się od dzieciństwa. Gdy Alex wyjeżdża z Dublina na studia do Ameryki, ich wieloletnią przyjaźń czekają ciężkie chwile.

Jak to ja  - osóbka, która chyba ma długotrwałe rozdwojenie jaźni ( o czym możecie się przekonać w tych wszystkich nawiasach, których będzie tu sporo) i co chwile patrzy na świat inaczej zabrałam się za oglądanie komedii romantycznej, których nienawidzę z całego serca (choć moje ulubione mogłabym wymieniać...*HIPOKRYTKA*)
I jak to ja aka wrażliwiec, który płacze nawet przy komediach tu ryczałam jak bóbr. I nie, nie przez dziesięć, piętnaście czy nawet pięćdziesiąt minut. Ryczałam dosłownie przez całe sto!

Wiedziałam, że będę ryczeć, więc czemu zaczęłam oglądać? Primo! SAM, to już wystarczający powód. Na dodatek wszyscy wokół mnie mówią o tym filmie. Gdzie nie spojrzę tam Love Rosie, lub Na końcu tęczy. Jak mogłabym więc tego nie obejrzeć?

Szczerze? Nie żałuje, nie zamieniłabym tych stu minut na nic innego (ok, kłamię, za tydzień mam konkurs a na poniedziałek muszę sama zapisać zeszyt z całego działu z matematyki (który był zadany pięć miesięcy temu ale... ok, nic mnie nie usprawiedliwia!)) Film jest cudowny. I jako filozof amator stwierdzam, że jakiego filmu nie obejrzę zastanawiam się nad jego znaczeniem. I jestem w szoku bo wiem, że nie każdy film jest czystą komercją. Zawsze ( no ok, może powiedzmy prawie zawsze) można szukać tej wiadomości, która stoi za filmem. Tak macie racje, są filmy za którymi wydaje się, że stoją same pieniądze, ale nawet tam da się coś znaleźć (niech mi tu ktoś tylko wspomni o odcieniach szarości to nie ręczę za siebie. Nie widziałam, nie czytałam i nie chce. STOP)

Chyba trochę zboczyłam z tematu. Film jest cudowny. Sam tym bardziej. I muszę przyznać, że wyjątkowo podobają mi się jako para (chodzi mi o parę aktorów nie o parę jako związek, dla jasności).  Zabrakło mi może jakiejś innej końcówki, nie przypadła mi do gustu aktorka grająca Katie, ale jak pisałam Sam wyrównuje wszystkie minusy!

Widzieliście? Nie! To weźcie popcorn, usiądźcie wygodnie i wciśnijcie play. Miłego seansu!

Clar.

piątek, 20 lutego 2015

21. Collage, czyli seks, imprezy i niegrzeczni chłopcy.


Tytuł: After. Płomień pod moją skórą

Autor: Anna Todd (imaginator1D)
Wydawnictwo: Znak
Tłumaczenie Agnieszka Myśliwy
Ilość stron: 632
Ocena: 9/10

Życie Tessy można podzielić na to, co zdarzyło się przed poznaniem Hardina i na to, co zdarzyło się później.
Kiedy Tessa zaczyna studia, jej życie wydaje się idealnie poukładane: chce spełnić marzenia o pracy w wydawnictwie i jak najszybciej połączyć się z ukochanym Noah, który czeka na nią w rodzinnym mieście.
Ale spotkanie Hardina, który wydaje się być jej całkowitym przeciwieństwem, wywróci jej życie do góry nogami. Hardin jest arogancki, zbuntowany i w niczym nie przypomina troskliwego Noah. Ale to on budzi w Tessie uczucia, jakich dotąd nie zaznała.


Na początku pragnę podkreślić, że moja ocena jest BARDZO subiektywna!

Po co uczyć się fizyki, skoro można czytać After?! Tak, ostatnie dwa popołudnia spędziłam czytając tą książkę, mimo że sprawdzian z fizuni zbliżał się wielkimi krokami (((btw. zawaliłam go i to mocno xD)))

Jak może niektórzy z was wiedzą, After to książkowa wersja fanfiction o Harrym Stylesie z One Directon. Ma ono miliony wyświetleń na wattpadzie, więc ktoś postanowił dać autorce możliwość zaistnienia na większą skalę. Tym oto sposobem po wprowadzeniu drobnych poprawek i zmian, takich jak na przykład zmiana imion bohaterów, czy dodanie dokładniejszych opisów, powstało After. Płomień pod moją skórą.

Fanfiction After czytałam prawie od początku jego istnienia. Z niecierpliwością czekałam na każdy kolejny rozdział i mocno przeżywałam wszystkie wydarzenia. Jest i będzie zawsze w TOP10 moich ulubionych opowiadań o 1D. Właśnie dlatego moja ocena tej książki jest bardzo mało obiektywna xD Kocham ją jak własne dziecko i nic na to nie poradzę!

Losy Tessy to niby typowa historia grzecznej dziewczyny, która zmienia się, a może raczej odkrywa prawdziwą siebie, dzięki niegrzecznemu chłopakowi, który się w niej zakochuje. Jeśliby mocno wszystko skrócić to można tak opisać tą książkę, jednak dzieje się w niej zdecydowanie więcej.

Dużo tu imprez, wytatuowanych chłopaków i seksu, ale nie przeszkadzało mi to za bardzo xD Dobrze jest to wszystko napisane, łatwo i przyjemnie się czyta. Akcja może miejscami rozwija się trochę zbyt szybko, ale patrząc na to, że pierwsza z czterech części ma 632 strony, to nie wiem jak można by to spowolnić. Wiem, że miejscami fabuła wydaje się banalna, ale ma też wiele niespodziewanych zwrotów akcji, a zakończenie może przyprawić o zawał, jeśli nie wie się z fanfiction, co będzie dalej...


Jedyne co mi się nie podobało to imiona bohaterów. Harry został zmieniony w Hardina, do czego chyba nigdy się nie przyzwyczaję. (((Za każdym razem czytam Hagrid xD ))) Zayn to Zed, Niall to Nate, Liam to Landon, a Louis to Logan... Mój mózg nie chce tego zaakceptować. I tak w czasie czytania widzę w głowie chłopaków z 1D.

Ciężko jest mi oceniać After jako książkę, bo dla mnie to zawsze będzie fanfiction o moich idolach, a je oceniam zupełnie inaczej. Muszę przyznać, że na pewno książkowa wersja jest lepsza. Pełniejsza i bardziej spójna.


Chciałam przyznać After. Płomień pod moją skórą 10/10, ale wiem, że na tyle nie zasługuję.
Nie wiem czy moje 9 to też nie za dużo, ale po prostu nie potrafiłam dać jej mniej. 
Mam do niej wielki sentyment! 


A wy przeczytaliście już tą książkę? A może znacie ją jako fanfiction? 
Co o niej sądzicie?
Piszcie w komentarzach! 
Jestem bardzo ciekawa waszej opinii ^^
(((szczególnie kogoś kto nie czytał ff!)))



PS. Rozpoczęto już pracę nad filmową ekranizacją After! Mam nadzieję, że pojawi się ona w polskich kinach, żebym ją również mogła dla was zrecenzować ;)

czwartek, 19 lutego 2015

7ReadUp 1.0

Martha Oakiss kolejny raz zachęca do czytania!
Kiedyśniejsza akcja ReadWeek z pewnych względów ewoluowała w 7ReadUp!
Pierwsza edycja nowej akcji trwała od 11 do 17 lutego 2015.
A tu macie filmik informacyjny o samej akcji!


Stwierdziłam, że mimo braku czasu zawsze warto wziąć w czymś takim udział 
i tak oto przedstawiają się moje wyniki!
(Codziennie koło północy siadałam i zapisywałam co i jak)


11.02 - pierwszy dzień 7ReadUp 1.0
Ciężki dzień, olimpiada z polskiego coraz bliżej, więc teoretycznie powinnam się przygotowywać... i żeby nie było, to to robię!
Jednak zawsze trzeba sobie zrobić przerwę i takim sposobem przebrnęłam przez pierwsze 42 strony Słonie mają dobrą pamięć Agaty Christie, która to od dłuższego czasu grzała miejsce na mojej półce... Uwielbiam kryminały, a Christie jest jednak ich mistrzynią (nawet jeśli ktoś jej zarzuca jakieś nieścisłości itp. - a słyszałam i o tym)! Nie zapoznałam się jeszcze z Sherlockiem - Martho wybacz! - więc może nie powinnam tego stwierdzać, ale pośród książek, które już przeczytałam to właśnie wykreowany przez Christie Herkules Poirot jest moim ulubionym literackim detektywem!

12.02 - drugi dzień 7ReadUp 1.0
Minął pod znakiem polskiego. Udało mi się przeczytać jedynie półtorej strony! Aż mi wstyd...

13.02 - trzeci dzień 7ReadUp 1.0
Olimpiada już o krok, przyszedł więc mały moment na relaks. W tym trzecim już dniu 7ReadUpu udało mi się przeczytać 20 kolejnych stron kryminału Agaty Christie. Książka coraz bardziej mnie intryguje, jest coraz więcej Poirota, a i kochana pani Oliver zaczyna działać! Robi się interesująco...

14.02 - czwarty dzień 7ReadUp 1.0
Walentynki. Olimpiada.
Po pierwsze, piątek trzynastego chyba się pomylił albo postanowił zrzucić pecha na kolejny dzień. Zamknęli mi Wedla przed nosem...
A co do czytania - konkurs zajął mi prawie cały dzień, więc z czasem było naprawdę krucho! Jednak kiedy wróciłam, postanowiłam, że skończę Słonie mają dobrą pamięć i zacznę coś innego. I się nie udało. Przeczytałam zaledwie 24 strony. Smuteczek. W takim tempie, to oby skończyć kryminalik do końca 7ReadUpu...

15.02 - piąty dzień 7ReadUp 1.0
Niedziela upłynęła mi na radosnym spotkaniu z... bogiem biolchemów - Witowskim. Mam tu na myśli całodzienne robienie zadanek z chemii. Tak. Udało mi się jednak w międzyczasie sięgnąć po książkę i przeczytać 19 stron.

16.02 - szósty dzień 7ReadUp 1.0
I w końcu udało mi się zrobić to, co postanowiłam - skończyć Słonie mają dobrą pamięć. Przeczytałam dziś więcej stron niż w poprzednich dniach akcji w sumie. Całe 115 stron! Uwielbiam Christie i mimo że częściowo spodziewałam się takiego rozwiązania sprawy i tak mnie zaskoczyło. Recenzja wkrótce!

17.02 - siódmy dzień 7ReadUp 1.0
Matematyka królową nauk, więc trzeba było się nieco za nią zabrać. Ze szkoły wróciłam dość późno i robienie arkusza szło mi wyjątkowo mozolnie... Jako że to ostatni dzień 7ReadUpu nie było szans, żeby udało mi się przeczytać coś w całości. W przerwach więc między zadankami zabrałam się za kuszącą pozycję - Endgame. Wezwanie i udało mi się przeczytać 32 strony.


Podsumowując...
Mimo że wynik teoretycznie marny, to patrząc na to, jak ciężki i obfity w naukę był to tydzień... jestem z siebie zadowolona. Przeczytałam łącznie 253 strony czyli skończyłam jedną książkę i zaczęłam drugą. Wynik do najlepszych nie należy - chyba, że do wyniku doliczyłabym wszelkie notatki, książki i zadanka, jakimi się zajmowałam. Tak czy inaczej zaliczyłam jako tako pięć wyzwań: z biżuterią (Słonie mają dobrą pamięć - na okładce widnieją obrączki), wydane w 2014 (Endgame. Wezwanie), rozpocznij serię (Endgame Wezwanie), polecane przez booktuberów (Endgame. Wezwanie) oraz nowy dla Ciebie autor (również Endgame. Wezwanie).
Oby następny 7ReadUp był w dogodniejszym terminie, żebym mogła podwyższyć sobie poprzeczkę przy biciu rekordów.

~*~
A jak Wasze 7ReadUpowe wyniki?
Braliście udział...?

>>>Cupcake.<<<

piątek, 13 lutego 2015

Łowca okazji!

Heeeey!
Witam w moim pierwszym haulu!

Zazwyczaj rzadko kupuję książki, bo ich ceny i moje skąpstwo skutecznie mnie od tego odciągają. Tym razem jednak nie mogłam się powstrzymać! Trafiłam na kilka świetnych okazji, których aż żal było nie wykorzystać! Promocje w internetowych księgarniach i kosze z tanimi książkami w supermarketach przyciągały mnie przez ostatnie dni jak magnes. Tym oto sposobem w moje ręce trafiło 6 nowych książek, za które łącznie zapłaciłam niecałe 100zł. Na niektóre z nich polowałam od jakiegoś czasu, inne kupiłam tylko ze względu na cenę, tak czy inaczej myślę, że zrobiłam interes życia!



No a oto moje zdobycze:

Anna Todd  After. Płomień pod moją skórą. 
(normalna cena 39,90zł - zapłaciłam 27,12zł)
Strasznie chciałam mieć tą książkę na mojej półce, no i się udało! Jest to książkowa wersja fanfiction o Harrym Stylesie, które uwielbiam (((na pewno ją wkrótce zrecenzuje))). Może kupienie jej jest trochę bez sensu
, skoro oryginał w każdej chwili mogę przeczytać za darmo w internecie, jednak jakoś nie mogłam się powstrzymać! Chciałam ją i już! No i 27zł za 632 stronicową cegłę to moim zdaniem naprawdę nie dużo.


Colleen Hoover Losing Hope 
(normalnie 34,90zł - zapłaciłam 24,43zł)
Kontynuacja Hopeless, (której moją recenzje możecie przeczytać tu <<klik>> ) napisana z perspektywy Holdera. Czuję, że tak jak i do Hopeless będę miała do niej sporo zastrzeżeń, ale mimo wszystko, chce ją
przeczytać! Mam nadzieję, że pozytywnie mnie zaskoczy ;)






John Green 19 Razy Katherine 
(normalna cena 34,90zł - zapłaciłam 24zł)
Kolejna książka Greena w mojej kolekcji! Już zdążyłam ją nawet przeczytać, więc jeśli chcecie dowiedzieć <<klik>>
się czegoś więcej to zapraszam na moją recenzję




Nicholas Sparks Bezpieczna przystań
(normalna cena 33,50zł - zapłaciłam 10zł)
Jest to kieszonkowe wydanie tej książki, które zdobyłam w biedronce! Tajemnicza Katie przeprowadza się do nudnego miasteczka. Nie próbuje nikogo poznać, ani zawierać żadnych znajomości. Zmienia się to, gdy poznaje wdowca Alexa... Typowa powieść Sparksa. Miałam w planach ją wypożyczyć i przeczytać w lato, no ale skoro już trafiła mi się taka okazja to, żal było z niej nie skorzystać.



Javier Gonzalez Piąta Korona 
(normalna cena ok.25zł - zapłaciłam 7zł)
"Thriller z historią miłosną w tle, oparty na faktycznych wydarzeniach - tajemniczych losach dwóch obrazów
słynnych malarzy." - mniej więcej tyle wiedziałam o tej książce kupując ją. W sumie dalej wiem tylko tyle xD Normalnie nie czytam takich rzeczy, ale 7zł można zaryzykować! (btw. to też wersja kieszonkowa)




Norman Lebrecht Pieśń Imion 
(normalna cena 36zł - zapłaciłam 7zł)
Opowieść o cudem uratowanym z Holokaustu polskim chłopcu, który wychowuje się w Londynie. Ma on niezwykłe zdolności muzyczne, jednak w dniu wielkiego debiutu znika... Kupiłam tą książkę ze względu na cenę. Myślę, że może okazać się bardzo fajna, jednak na pewno nie jest to coś co normalnie trafiłoby na moją półkę.






Podsumowując!
Udało mi się kupić 6 książek za które zapłaciłam dokładnie 99,55zł, co daje średnio po niecałe 17zł za sztukę. Tak jak już mówiłam, I N T E R E S  Ż Y C I A.
Już zapomniałam jakie kupowanie książek jest przyjemne xD

Na pewno zrecenzuje Losing Hope i After, ale jeśli chcielibyście poznać moją opinie na temat jakiejś innej z wyżej wymienionych pozycji to piszcie w komentarzach! :)

No to chyba tyle ode mnie! Mój pierwszy haul oficjalnie zakończony! xD

xxPaula


czwartek, 12 lutego 2015

20. Księżniczką być.

Rywalki | Elita | Jedyna
The Selection | The Elite | The One

Cykl: Selekcja/Rywalki
Autor: Kiera Cass
Tłumaczenie: Małgorzata Kaczarowska
Wyd. Jaguar

Ocena Cupcake.: 8/10

Opis:
Po kilku wojnach światowych Ameryka zupełnie zmienia oblicze. Nastaje czas monarchii i odbudowy zniszczonego kraju. Społeczeństwo zostaje podzielone hierarchicznie.
America Singer wraz z całą rodziną należą do artystycznej kasty Piątek - żyją skromnie, stoją dość nisko w państwie podzielonym na Osiem kast. Od dziecka wiązała swoją przyszłość z Aspenem - Szóstką mieszkającym w sąsiedztwie. Kiedy jednak rodzina królewska ogłasza Eliminacje - tradycyjny sposób wyboru żony przez dorastającego do tronu księcia - wszystko obiera nieoczekiwane tory. America trafia na królewski dwór, zmieniając tym samym całe swoje życie.

Piękne, kuszące okładki towarzyszące całej serii oddają bajkowy charakter książek. Kryją w sobie magię stworzonego przez Cass świata, zwracają na siebie uwagę. Nie można od nich oderwać wzroku. Przepiękne suknie i idealnie oddająca główną bohaterkę modelka są nie do zapomnienia. Zdawało mi się, że widzę je wszędzie... aż w końcu przygarnęłam je na swoją skromną półeczkę!

Całą serię czyta się błyskawicznie. Styl Kiery jest bardzo prosty, przystępny i nietrudny do przyswojenia. Jest to idealna, nietrudna lekturka na ciepły wieczór, na chwilę odprężenia i oddania się marzeniom. Opisy nie są za długie, nie nużą, oddziałują na wyobraźnię, pozwalając wyobrazić sobie ten niezwykły pałacowy światek. Atmosfera panująca podczas tej historii mimo kilku nieprzyjemnych dla bohaterów scen przesycona jest bajkowością, magią pałacu. Pomysł zmiany ustroju Ameryki na monarchię jest intrygujący. Wszelkie wątki ciekawie się przeplatają, jednak na główny plan wysuwa się tu romans. A szkoda. Niektóre są jednak za mało rozwinięte i ginęły w trakcie historii. *uwaga spojler za 3... 2... 1...* Na przykład to, że autorka na sam koniec Jedynej pomija jakiekolwiek wspomnienie o Georgii i Auguście. No ja rozumiem, że Celeste pojawiała się w większej części historii i zginęła, ale ta niejasność co do losów rebeliantów jakoś mnie uderzyła... *i koniec spojlera!*



W całej serii przewija się wielu mniej lub bardziej wspomnianych bohaterów. Występuje wiele imion, których po prostu nie sposób zapamiętać! Większość postaci jest jednak dość mało znacząca, a imiona tych ważniejszych powtarzają się w sumie cały czas. Ułatwia to zapoznanie się z nimi i nie wprowadza zbędnego chaosu, chociaż momentami gubiłam się, kiedy narrator nagle przywoływał postać, o której jakoś mi się zapomniało w trakcie...
Jeśli chodzi o ich charaktery - America, główna bohaterka, przez swoje nieco idiotyczne niezdecydowanie nie jest moją ulubioną bohaterką. Warto jednak docenić jej dążenie do celu - usunięcia podziałów społecznych - i determinację. Nie jest idealna, ale i tak ma w sobie coś nieco irytującego, chociaż w sumie i tak ją lubię (#Cuplogic). Maxon w Rywalkach to wręcz ideał - i myślę, że każda czytelniczka to stwierdzi! Szarmancki, uroczy, ale jednocześnie dość niepewny. Moje zdanie o nim niestety uległo zmianie po Elicie, która dosłownie zniszczyła mi życie, światopogląd i uczucia. Nie mówiąc nawet o pewnej nieprzyjemnej sytuacji w Jedynej, po której miałam ochotę go uderzyć - jakkolwiek, aby bolało.
Co do postaci drugoplanowych... Nie sposób tu nie wspomnieć o Celeste, która na początku budziła moją szczerą niechęć. Wszystko zmieniło się po pewnym incydencie... Seria bogata jest w tych dalszoplanowych bohaterów, których nie sposób nie polubić! Chociażby urocza, kochana Marlee czy dostojna królowa Amberly! Nie mówiąc już nawet o całej rodzince Singerów, których pokochałam całym sercem!

Moim zdaniem seria jest godna polecenia. Ma w sobie coś magicznego, przenosi nas w bajkowy świat tylko teoretycznie pozbawiony trosk. Bohaterowie nie są idealni, mają specyficzne problemy, poznajemy ich powoli - są zupełnie inni wewnątrz, pozory naprawdę mogą tu mylić.

Czytaliście? Macie zamiar? Co myślicie?

>>>Cupcake.<<<
______________________________________________________
Seria przeczytana w zeszłym roku, nie liczy się do żadnego z wyzwań.
Niestety.

wtorek, 10 lutego 2015

19. "Chcąc żyć, iść muszę lub zostając - umrzeć."


"Kocham Cię. Pamiętaj. Tego nie mogą nam odebrać."

Co?: Delirium
Kto?: Lauren Oliver
Wydawnictwo: MoonDrive, Otwarte
Tłumaczenie: Monika Bukowska
Moja ocena: 8/10

Mówili, że bez [miłości] będę szczęśliwa.
Mówili, że będę bezpieczna.
I zawsze im wierzyłam. Do dziś.
Teraz wszystko się zmieniło.
Teraz wolę zachorować 
i kochać choćby przez ułamek sekundy, 
niż żyć setki lat w kłamstwie.

Dawniej wierzono, że [miłość] jest
najważniejszą rzeczą pod słońcem.
W imię [miłości] ludzie byli w stanie
zrobić wszystko, nawet zabić.

Potem wynaleziono lekarstwo na [miłość]...

~ Opis z tyłu książki.

Czy gdyby miłość była chorobą,
chciałabyś się wyleczyć?

Delirium jest to książka, którą spokojnie można zaliczyć do romansów, przez co miałam ogromny problem, by się do niej zabrać. Do tego dochodził fakt, że jest dość popularna, a z reguły takie opowieści mi po prostu nie podchodzą. Teraz oficjalnie mogę jednak powiedzieć: nie żałuję, że ją przeczytałam.

Historia zawarta między stronami jest piękna i wyjątkowa. Główna bohaterka nie irytuje jak większość dziewczyn, z których perspektywy opisywany jest przebieg wydarzeń, za co autorka ma u mnie wielkiego plusa! Lena nie jest kolejnym chodzącym ideałem. Jest prawdziwa i strasznie łatwo wczuć się w jej rolę. Mimo wszystko zdarzały się momenty, kiedy miałam ochotę ją zabić, ale uważam to za naturalny odruch przy czytaniu historii tego typu. Postaci często robią coś, czego ty nigdy w życiu nie zrobiłbyś na ich miejscu i... Och.

Muszę przyznać, że dawno nie miałam kaca książkowego. Zakończenie Delirium zniszczyło mi życie. Pod koniec czytania litery widziałam przez łzy, za mgłą, a idąc o drugiej w nocy do łóżka, obijałam się o ściany w przedpokoju. Tak, to dobra książka. Przede wszystkim urzekły mnie w niej przemyślenia i opisy. Nie były męczące jak w większości opowieści. Barwnie ubrane zdania przedstawiające wszystko krótko i obrazowo. Do tego miały w sobie coś magicznego, pojedyncze określenia, które nadawały smaczku całokształtowi.
I bohaterowie. Każdy z nich miał w sobie coś oryginalnego, przyciągającego. Brakowało mi typowego czarnego charakterku, ale i tak Lauren należą się brawa. Lena i Hana są po prostu czarujące. O Alexie nie wspominając. Alex... Och, Alex! *fangirling*.

Książka nie dostała 10/10, więc musi mieć jakieś wady. Tutaj mamy akcję. Niby wszystko grało. Niby płynęło po kolei, zadowalając czytelnika. I niby inaczej nie dałoby się tego napisać, ale... Czegoś mi w niej brakowało. Każdy wątek został ładnie rozwinięty, codzienność głównej bohaterki stała się dla nas jasna, historia przejrzysta, a wydarzenia układały się w logiczną całość, jednak przez większość czasu było to gadanie właściwie o niczym i miałam trudności z przebrnięciem przez książkę. Wszystko zaczęło się naprawdę rozkręcać dopiero na stronie 169 (do tej pory nie czuję, że ostatni rozdział miał 16 stron, a nie 6, tak szybko się czytało), więc w zasadzie w połowie książki. Ale może ja nie umiem tego docenić.

No i jeszcze Alex. Nie chodzi o jego charakter, choć miejscami bywał przesłodzony i troszkę zbyt perfekcyjny (nadal nie tak jak Edward ze Zmierzchu), ale o odmianę jego imienia. Alex - Alexa - Aleksowi - Alexa - Aleksem - Aleksie - Alex! Nie wiem czy to niepoprawne, czy tłumacz uznał to za błąd czy co, ale sprawdzałam i nawet internety twierdzą, że jeśli Alex, to mówię o Alexie nie o Aleksie. Ugh. To boli moje oczy. Jestem przewrażliwiona.

Zdarzały się również niewielkie niejasności. *miniaturowy spojler alert, niewnoszący wiele do historii!* Jeśli ktoś wyskakuje z okna z pierwszego piętra i robi sobie coś z kostką, to potem chyba nie powinien bez trudu wspinać się po kilkumetrowej siatce. Tak tylko mówię. *koniec!*

Wiele nadrabiają tytuły(?) rozdziałów. Autorka pomysłowo użyła cytatów z wierszy, zakazanych książek, poradników czy wykreowanej przez nią księgi SZZ (Księgi Szczęścia, Zdrowia i Zadowolenia - obowiązkowej lektury wszystkich obywateli państwa) jako wprowadzenia do poszczególnych fragmentów opowieści. Jestem pod wrażeniem wielu z nich i do tej pory mam ciarki, kiedy je czytam.

Podsumowując, Delirium jest emocjonującą historią, którą będę polecać wszystkim osobom szukającym dobrej dystopii z wątkiem romantycznym. Potrafi wciągnąć i wzruszyć. Do tego, mimo wad, pozostawia po sobie sporą dziurę w czytelniczym serduszku i skłania do sięgnięcia po kolejne części (gdyby nie ostatnie zakupy książkowe, rzuciłabym się na nie).

A Wy, co o sądzicie o tej historii?
Czytaliście/zamierzacie przeczytać?
Przebrnęliście już przez następne części?
Piszcie w komentarzach!

Kath.

*książka bierze udział w wyzwaniu Okładkowe Love oraz Przeczytam tyle, ile mam wzrostu*

poniedziałek, 9 lutego 2015

18. Anagramy, Teoremat i Monstrualne Superburgery

Tytuł: 19 Razy Katherine
Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las
Tłumaczenie: Magda Białoń-Chalecka
Moja ocena: 9/10

Opis z tyłu książki:
Colin Singleton gustuje wyłącznie w dziewczętach o imieniu Katherine. A te zawsze go rzucają. Gwoli ścisłości, stało się tak już dziewiętnaście razy. Ten uwielbiający anagramy, zmęczony życiem cudowny dzieciak wyrusza w podróż po Ameryce ze swoim najlepszym przyjacielem Hassanem, wielbicielem reality show Sędzia Judy. Chłopcy mają w kieszeni dziesięć tysięcy dolarów, goni ich krwiożercza dzika świnia, ale za to nie towarzyszy im ani jedna Katherine. Colin rozpoczyna pracę nad Teorematem o Zasadzie Przewidywalności Katherine, za pomocą którego ma nadzieję przepowiedzieć przyszłość każdego związku, pomścić Porzuconych tego świata i w końcu zdobyć tę jedyną. Miłość, przyjaźń oraz martwy austro-węgierski arcyksiążę składają się na prawdziwie wybuchową mieszankę w tej przezabawnej, wielowarstwowej powieści o poszukiwaniu samego siebie.


Chyba znalazłam moją ulubioną książkę Johna Greena! Dałam aż 9/10! Ja! 9/10! To się rzadko zdarza xD

Na początku historia o genialnym dziecku Colinie, który regularnie jest porzucany przez dziewczyny o imieniu Katherine nie zachwyciła mnie. Nie była zła, ale coś z tyłu głowy mówiło mi, że to nie jest książka dla mnie. Jak się okazało, to coś się myliło, bo ostatecznie pokochałam tą powieść. Już od dawna nie czułam się tak dobrze po przeczytaniu czegokolwiek.

Chyba pierwszy raz nie wiem co napisać o książce, to aż dziwne, że nie mogę zacząć od rzeczy które mi się nie podobały, bo... właściwie ich nie było. Z drugiej strony jeśli mam wymienić co mnie w niej zachwyciło też mam z tym problem, bo po prostu podobała mi się całość. To wciągająca, oryginalna  i zabawna historia.

Postać Colina - genialnego dziecka i potencjalnego przyszłego geniusza bardzo mi się podobała. Tak samo jego przyjaciel - otyły, mało ambitny i zabawny Hassan i, poznana później, zmieniająca się w zależności od sytuacji buntowniczka Lindsey. Ich rozmowy, podróże i przygody naprawdę wiele razy doprowadziły mnie do śmiechu. Przez większość czasu czytając tą książkę miałam uśmiech na ustach.

W powieści przewija się trochę matematyki! (ale nie bójcie się, nie ma ona bezpośrednio wpływu na historię xD)
Muszę przyznać, że to chyba jeden z głównych powodów dla których podoba mi się ta książka. Jestem typowym mat-fizem, nic na to nie poradzę! Funkcje* jeszcze nigdy nie były takie ciekawe xD W dodatku w aneksie prawdziwy, poważny matematyk z USA w bardzo fajny i zabawny sposób wyjaśnia te wszystkie wzory i wykresy, które przewijają się przez powieść.
*funkcje to taki dział matematyki xD

Oprócz tego, jak zwykle w książkach Greena, nie mogło zabraknąć głębokich przemyśleń! Główni bohaterowie próbują odnaleźć siebie i zrozumieć jak działa świat. Colin dochodzi do wniosków, które może dla niektórych są czymś oczywistym, jednak dla niego są czymś genialnym i rozwiązującym wiele jego problemów.

Jeśli chodzi o moje ulubione cytaty to tym razem się nimi z wami nie podzielę. Nie jest ich zbyt wiele, właściwie zaznaczyłam sobie po prostu kilka ostatnich stron. Nie chcę wam spojlerować xD

Podsumowując! 
19 Razy Katherine to lekka powieść, pełna mądrych słów, anagramów i matematyki. To aż dziwne, że mimo to jest tak zabawna ,wciągająca i niesie ze sobą dobry przekaz! xD
Serdecznie ją wszystkim polecam!

A wy co sądzicie o tej książce? 
Też was zachwyciła? Czy może wręcz przeciwnie?
Piszcie w komentarzach! 

xxPaula

niedziela, 8 lutego 2015

17. Świeżo wypieczona książka - czyli coś od Brandona Mull'a.

Tytuł: Łupieżcy Niebios
Cykl: Pięć Królestw
Autor: Brandon Mull
Tłumacz: Rafał Lisowski
Wydawnictwo: Egmont
Ilość stron: 435





Cole chciał się tylko popisać przed kolegami w Halloween.Wycieczka do nawiedzonego domu okazała się jednak początkiem szalonej, niespodziewanej przygody...

Chłopiec wraz z przyjaciółmi trafia na tajemnicze Obrzeża - miejsce, które leży między jawą i snem, rzeczywistością i wyobraźnią, i rządzi się swoimi magicznym prawami. Cole chciałby oczywiście jak najszybciej wrócić do domu, wygląda jednak na to, że nie będzie to łatwe. Bo na Obrzeżach dzieje, się źle! Magia, traci na sile, a pięciu królestwom grozi niebezpieczeństwo. To właśnie Cole, wraz nowymi przyjaciółmi, będzie musiał wszystko naprawić, i spróbować przeżyć na tyle długo, żeby odnaleźć drogę do domu... 

- Gdzie ja jestem? - zapytał Cole.
- Daleko od domu. Trafiłeś na Obrzeża.
- Obrzeża czego?
- Wszystkiego.
- Jak mogę stąd wrócić do domu?
- Nie możesz...

Cole chciał zaimponować swojej koleżance w Halloween, więc z większą grupką przyjaciół udał się do nawiedzonego domu. Okazało się jednak,że wynajęci ludzie chcą wpakować ich do niewoli. Jedyny Cole chowa się i nie zostaje porwany. Jednak honor nie pozwala mu wrócić do domu i raz na zawsze zapomnieć o przyjaciołach. Udaje się w podróż za nimi. Wkrótce zostaje niewolnikiem Łupieżców Niebios. Pracuje na śmiertelnie niebezpiecznym stanowisku zwanym - Zwiadowca. Poznaje tam nowych przyjaciół i pomaga w bardzo ważnej misji....

Po przeczytaniu książki nie bardzo zgadzam się z opisem. Moim zdaniem opis w niektórych miejscach jest troszkę "przereklamowany" np. "dzieje się źle". W książce dużo rzeczy jest przewidywalnych, co niekoniecznie lubię. Uważam,że pan Mull lepiej napisał Baśniobór niż Łupieżców. Dlaczego tak jest? Dlatego,że troszkę brakowało mi magicznych istot, które Mull może zaczarować w dowolny sposób... Czego jeszcze? A może tego ciepła rodzinnego, które pojawia się w Baśnioborze. Książkę czyta się bardzo szybko (pff książki ulubionego autora zawsze szybko się czyta). Najbardziej do gustu przypadł mi Liam. Postacie w powieści są bardzo oryginalne i każda ma swój "charakterek" jeżeli tak to można nazwać.

- Skąd jesteś? - zapytała Mira.
- Z Ziemi - odparł Cole.
- Z zewnątrz? Dawno tu przybyłeś?
- Jakiś tydzień temu.
Na jej twarzy po raz pierwszy pojawił się cień prawdziwego współczucia...

Ocena Mrs. Crazy: 7/10
Jeżeli czytaliście Baśniobór i lubicie pana Mull'a to możecie być zaskoczeni... Ale książkę polecam.
Mrs. Crazy
PS Ostatnio nie mam weny, więc dlatego taki nie udany post. ;)

piątek, 6 lutego 2015

Kocha, lubi, szanuje...

Styczeń za nami, więc pora wspomnieć o ulubieńcach :3

Ludzie mnie zaskakują... Internety jeszcze bardziej.
I ten gif na pewno nie jest ulubieńcem. 
Jest dziwny.
Tak.

Cup
Styczeń minął mi pod znakiem totalnego lenistwa. Jeśli chodzi o ulubieńca w sumie mogłabym wskazać właśnie ten czas na lenistwo, którego teoretycznie nie mam a i tak stale go znajduję... co nie jest zbyt logiczne, ale ok. Moim ulubieńcem zostaje jednak piosenka, która wiernie towarzyszyła mi podczas wyjazdu w góry - leciała na stoku kiedy tylko się dało i ogólnie dużo jej wtedy słuchałam -  i wraz z nią (dzięki Kath i Pauli, które są moimi ninjami kochanymi <3) rozpoczęłam luty. Nawet podczas mojej pseudoimprezy urodzinowej w niezależny ode mnie sposób leciała dwa razy...!
Tak czy inaczej, piosenka przemawia do mojego serduszka z pewnych osobistych względów, nie będę jej szczególnie komentować, ale zostaje moim ulubieńcem stycznia. Bo tak.



Mrs.Crazy
Styczniowym ulubieńcem zdecydowanie jest książka pt.,, Łupieżcy niebios " z cyklu Pięć Królestw. Niedawno dodałam recenzje więc możecie zerknąć tutaj
Sięgnęłam po nią (jak po oczywiście każdą książkę pana Mulla) z wielką chęcią, spodobała mi się,ale nie aż tak bardzo jak Baśniobór o którym paplam w każdym poście.Każda książka Mulla jest dobra, ale od tej oczekiwałam czegoś więcej.To chyba tyle co mogę powiedzieć o tej książce. Styczeń w większości był na celu czytania lektur i innych rzeczy, na które niekoniecznie miałam ochotę. Nie bardzo mogę się rozpisywać, bo dzisiaj akurat strasznie boli mnie głowa, a na dodatek trzeba się uczyć! Ugh!!! :(
W styczniu bardzo polubiłam karmelową milkę.

środa, 4 lutego 2015

Movies TAG

Heeeej :)
Wracam do was z kolejnym TAGiem, tym razem filmowym!
Jest dość długi, ale mam nadzieję, że się wam spodoba ;)


1. Ulubiony film?
Zadawanie takich pytań powinno być nielegalne... Nie mogę wybrać jednego! Skoro już muszę to chyba postawię na Footloose (wersja oryginalna z 1984r.)  i Dziennik Bridget Jones, ale lista moich ulubionych filmów jest zdecydowanie dłuższa...

2. Ulubiona scena z tego filmu?
Hmmm w Footloose scena, gdzie Ren tańczy w opuszczonym magazynie. W Dzienniku...? Każda scena. Dosłownie każda xD

3. Ulubiony aktor/aktorka?
Hugh Grant i Leonardo DiCaprio - naprawdę nie wiem dlaczego, ale coś mnie ciągnie do filmów z nimi. Nie są to jacyś wybitni aktorzy, ale ja ich uwielbiam. Komedie romantyczne z Grantem to jak dla mnie klasyka gatunku. Może nie są zbyt ambitne, ale mają w sobie to coś i myślę, że to właśnie dzięki niemu. A filmy z DiCaprio mimo, że zaczęła oglądać niedawno, to już kilka z nich trafiło do moich ulubionych. Dzięki niemu otworzyłam się na gatunki filmowe, których zazwyczaj unikałam.



4. Najbardziej irytujący aktor/aktorka?
Louis de Funes - od dawna nieżyjący już aktor, z którym filmy (takie jak Żandarm z St.Tropez, Żandarm się żeni) uwielbia oglądać mój tata... Od dziecka mnie irytował i chyba nigdy się to nie zmieni

5. Najlepszy reżyser?
Nie mam takiego reżysera, którego uznałabym za najlepszego, bo zazwyczaj w twórczości każdego znajdują się zarówno filmy, które kocham, jak i te, których nienawidzę. Poza tym, oglądając coś zazwyczaj nie sprawdzam, kto to wyreżyserował (co pewnie jest błędem i zemści się na mnie na maturze...)
Reżyserem, którego sporo filmów lubię jest na pewno Robert Zemeckis - twórca między innymi Forresta Gumpa, Ze śmiercią jej do twarzy, Powrotu do przyszłości i Polarnego Ekspresu. 

6. Ulubiony film, który jest twoją grzeszną przyjemnością?
Wszystkie "filmy do płakania"! Wiem, że to trochę dziwne, ale lubię sobie czasem (((czytaj: bardzo często))), obejrzeć film, na którym będę mogła sobie popłakać. Jakoś zawsze w dziwny sposób poprawia mi to humor. Now Is Good i Nostalgia Anioła to chyba moi ulubieńcy w tej kategorii.



7. Ulubiony wyciskacz łez?
Now Is Good. Jak już wspomniałam uwielbiam większość filmów tego typu, jednak ten jak dla mnie jest  najlepszy. Dlaczego tak uważam? Bo wczoraj oglądając go (((nie po raz pierwszy))) od połowy filmu ryczałam jak głupia, praktycznie bez przerwy. I nie był to płacz w stylu "mam mokre oczy i od czasu do czasu uronię łezkę czy dwie". Wylałam dosłownie morze łez, zużyłam jakąś tonę chusteczek i wyłam głośniej niż kilkumiesięczne dziecko moich sąsiadów. Jakby tego było mało, gdy film się skończył ja wcale nie przestałam płakać. Dojście do siebie zajęło mi jakieś 10 minut. Żaden inny film nigdy nie doprowadził mnie do takiego stanu... I właśnie za to go kocham. (((czy to bardzo dziwne? xD)))

8. Postać z filmu, która najbardziej cię przestraszyła?
Zacznijmy od tego, że cholernie boję się horrorów o demonach itp. Mogę patrzeć jak ludzie się zabijają, jak gonią kogoś seryjni mordercy, ale jeśli już są jakieś demony, duchy, zjawy czy inne paranormalne zjawiska to ja jestem śmiertelnie przerażona i oglądam wszystko przez palce lub w kapturze na głowie (((a mimo to Cup ciągle wyciąga mnie na Noce Grozy do kina, a ja głupia się na to zgadzam))). Mogłabym tu po prostu wymienić postaci  z większość obejrzanych prze ze mnie horrorów tego typu, czyli na przykład Babadook z Babadooka, czy te dziwne dziewczynki i ich "mama" w Mamie...



9. Film, który ty kochasz, ale inni nienawidzą?
Pan Tadeusz Pan Tadeusz?! Tak, Pan Tadeusz.
Może nie kocham tego filmu, ale z pewnością go lubię (((w przeciwieństwie do książki))). W sumie, nie wiem dlaczego. Podobały mi się te ujęcia w lesie, z tego co pamiętam były śliczne. Aha, no i w kilu miejscach śmieszył mnie ten film, ale nie mam pojęcia dlaczego xD Tak czy inaczej, zawsze wszyscy się dziwią, że lubię Tadka, no ale co na to poradzę ;)

10. Film, który ty nienawidzisz, a wszyscy kochają?
Zdecydowanie Hobbit! Pałam szczerą  nienawiścią do całej serii. Po prostu ich nie trawię. Kiedy musiałam iść na pierwszą część do kina z klasą czułam fizyczny ból w czasie oglądania. Serio. Nie rozumiem fenomenu tej całej historii...



11. Ulubiony filmowy duet?
Tyle ich jest, że aż trudno się zdecydować, jednak pierwsi do głowy przyszli mi Craig i Noelle z Całkiem zabawna historia, więc może oni ;)

12. Ulubiony film animowany?
Król Lew i Potwory i spółka - to filmy mojego dzieciństwa. Oglądałam je na zmianę non stop i do tej pory mam je gdzieś na kasetach :)

13. Twój aktorski crush?
ZAC EFRON. Nie wiem czemu, ale jaram się nim od kilku lat. Oglądam z nim każdy, nawet najgorszy film. Ma w sobie coś co mnie urzeka. No spójrzcie tylko! Dajcie mi takiego ;___;



14. Ulubiony filmowy złoczyńca?
Może Colin Sullivan z Infiltracji, który jest informatorem mafii w bostońskiej jednostce dochodzeniowej...?
Tak, chyba on. Albo Magneto z X-Mena! Uwielbiam ich obydwu!

15. Jaki film zaskoczył cię najbardziej?
Ostatnio zrobiła to Ida Pawła Pawlikowskiego. Po tym jak dużo szumu zrobiono wokół tego filmu, myślałam, że na pewno mi się nie spodoba. Poza tym jest czarno-biały a ja strasznie nie lubię czarno-białych filmów. Ku mojemu zaskoczeniu, Ida bardzo mi się podobała. Oskara może bym nie dała, ale z pewnością zasługuje na uwagę.

16. Gdybyś mogła zatrzymać tylko jeden film ze swojej kolekcji, co to by był za film?
Biorąc pod uwagę to, że nie posiadam zbyt wiele filmów w wersji fizycznej wybieram Forresta Gumpa.
Chociaż pewnie nawet gdybym miała setki filmów i tak wybrałabym ten...



17. Poleć komuś jakiś film!
Polecam wam wszystkim serdecznie Bez mojej zgody! Piękny i wzruszający film o relacjach w rodzinie, w której cała uwaga skupiona jest na jednej z córek - chorej na raka. Genialny film, naprawdę warto obejrzeć.

18. Gdybyś mógł/mogła cofnąć się w czasie i poślubić jakiegoś aktora/aktorkę (który jest teraz stary/nie żyje), kto by to był?
Hugh Grant! Zdecydowanie! Uwielbiam człowieka! Nie jest moim crushem tylko dlatego, że jest ode mnie 37 lat starszy...

19. Remake, który wolałabyś, żeby nigdy nie został nakręcony?
Footloose. Nie rozumiem, dlaczego nakręcono remake. Wersja z 1984r. jest świetna i moim zdaniem nowa wcale nie była potrzebna...

20. Masz zaraz umrzeć, ale przed śmiercią możesz obejrzeć jeden film. Co wybierzesz?
Coś lekkiego i śmiesznego... Może Shrek? Tak, myślę, że po obejrzeniu Shreka mogłabym umrzeć spokojnie z uśmiechem na ustach...



21. Ulubiony filmowy gatunek i ulubiony reprezentant tego gatunku?
Uwielbiam wszelkie dramaty i wyciskacze łez. A ulubiony reprezentant to chyba tak jak już pisałam wyżej Now Is Good (((polski tytuł to chyba Niech będzie teraz, ale nie podoba mi się, więc piszę oryginalny xD)))

22. Jaki jest pierwszy film, który pamiętasz, że oglądałeś w kinie?
Trochę to dziwne, bo jestem na 99% pewna, że był to Shrek... Czy to przypadek, że wybrałam go jako film, który chciałabym obejrzeć przed śmiercią? NIE SĄDZE xD


Straaaasznie długi ten TAG!
Ale jeśli dotrwaliście do końca, to bardzo wam dziękuje! ;*
Mam nadzieję, że się wam podobał :)
Piszcie co sądzicie w komentarzach!
A może chcecie, żebym zrecenzowała, któryś z filmów, które wymieniłam w TAGu?
Jeśli tak - piszcie ;)

xxPaula

#ChA Lutowe kryterium!

Luty nam się zaczął, pora więc podać kryterium na drugi miesiąc roku! 



Lutowe kryterium:
Chwyć autora,
którego imię bądź nazwisko
zaczyna się na tę samą literę, co Twoje imię.


LINKI DO RECENZJI PROSZĘ PODAWAĆ POD TYM POSTEM :)

wtorek, 3 lutego 2015

#ChA Podsumowanie stycznia!

Styczeń minął szybko.
Pora więc podsumować miniony miesiąc pod względem wyzwania autorskiego, czyli Chwyć Autora...


Osób zgłoszonych: 3

Styczniowe kryterium:
Chwyć autora, w którego imieniu i nazwisku są dokładnie trzy litery "e".

Recenzje, zgłoszone do wyzwania:
Cupcake. (1)

Zakładka (0)
-

ciamciak (0)
-


poniedziałek, 2 lutego 2015

16. ,, Nieuniknione starcie z potężnymi mrocznymi siłami" -J.K. ROWLING

Tytuł: Dom Tajemnic
Autor: Chris Columbus & Ned Vizzini
Wydawnictwo: znak emotikon
Ilość stron : 505
Tłumacz: Katarzyna Janusik
Cena ( ogólna ): 34,90
Sponsorzy: woblink.com, znak emotikon, teletoon+, victor junior, znak.com.pl, radio zet, czas dzieci.pl



Eleanor, Kordelia i Brendan razem z rodzicami przeprowadzają się do wielkiego domu, który należał kiedyś do tajemniczego pisarza, Denvera Kristoffa. Po niezapowiedzianej wizycie jego córki, niepokojącej staruszki, rodzeństwo trafia do groźnego świata, w którym czyhają na nich olbrzymy, piraci, Wichrowa Wiedźma i Król Burz. Jaką tajemnicę kryje historia ich własnej rodziny? Czy rodzeństwu uda się w końcu odnaleźć drogę do domu?


Bardzo lubię recenzować moje ulubione książki. Pierwszy raz zetknęłam się z tymi dwoma autorami. Dodam jeszcze, że Chris Columbus reżyserował pierwszą i bodajże drugą część cyklu Harry Potter. Książka bardzo, bardzo mi się podobała i zaliczam ją do najlepszych książek. Historia dzieci jest naprawdę fantastyczna. Jak w realnym świecie spotkać olbrzyma? Albo piratów-szkieletów? Przynajmniej ja bardzo bym chciała spotkać wróżki, jednorożce i czarodziejów, olbrzymów i piratów mniej. Bardzo przyjemnie czyta się tą książkę. Tak naprawdę nawet się nie obejrzałam, gdy czytałam ostatnią stronę. W książce dzieci przenoszą się do świata... książek! Bohaterowie książek sławnego pisarza,ale również czarnoksiężnika Denvera Kristoffa również z rodzeństwem są w jednym świecie. Książka na PLUS!!! Więcej nie będę się rozpisywać bo to byłby już spojler.
Ocena Mrs. Crazy : 10/10
Polecam!!!
Mrs. Crazy

niedziela, 1 lutego 2015

"A zatem w moim podsumowaniu, reasumując..."

I tak oto żegnamy styczeń.


Jak Wam minął? 

Clar
Dlaczego za każdym razem jak zabieram się za podsumowanie to nie pamiętam co robiłam w ostatnim miesiącu? Wiem jedno, przeczytałam Marsjanina i ojejku dalej nie wiem jak wyrazić zachwyt, który ogarnął mnie po jego przeczytaniu. Mimo 2 tygodni ferii nie zrobiłam praktycznie nic pożytecznego (jedynym "pożytecznym" są dwa filmy na yt - jakby ktoś pytał). I mimo, że dwa konkursy zbliżają się szybkim krokiem to bezwstydnie spałam do południa i nie zrobiłam w ich kierunku nic! 

Cup
Styczeń to jeden z moich ulubionych miesięcy. Był dziwnie pracowity, ale jednocześnie leniwy. Ostatni tydzień spędziłam w górach, więc rozleniwiłam się wyjątkowo, chociaż powinnam przygotować się do konkursu z polskiego, smuteczeg. Tak czy inaczej, pierwszy miesiąc zacnego 2015 uważam za całkiem udany. Oprócz książek potrzebnych do konkursu (których tu nie będę wymieniać jako że czytałam je wybiórczo) prześlizgnęłam się przez trzy pozycje: Księgę Labiryntu Carlo Frabetti, Lament. Intrygę Królowej Elfów Maggie Stiefvater oraz Wybranych Christi J. Daugherty.
Oby kolejny miesiąc był równie udany!
Co do planów na luty - będzie co będzie. Ale na pewno podejdę w końcu do trzeciej części PLL (+muszę zrecenzować drugą, hm...) oraz nowelek do serii Selekcja Kiery Cass (które swoją drogą też miałam zrecenzować...).

Kath
Zima to jedna z moich ulubionych pór roku. Czemu? Bo jest śnieg, bo jest koc, bo jest herbata, bo są święta, bo bałwan, śnieżki, zimno, herbata i wiecznie niejeżdżące tramwaje, i herbata... #TeamZima! <3
W każdym razie jest to okres, kiedy 3/4 naszego wolnego czasu spędzamy w domu. Samo przez się powinno to oznaczać robienie czegoś ponad leżenie i obżeranie się wszystkim, co znajdziemy w lodówce, ale niestety nie zawsze to wychodzi (patrz: ja). Styczeń spędziłam na dręczeniu Przebudzenia autorstwa Stephena Kinga, Delirium pani Lauren Oliver i... to chyba tyle. Chciałam tu wcisnąć jeszcze Endgame Freya i Johnson-Sheltona, ale zorientowałam się, że skończyłam je czytać 30 grudnia, więc... Smutno. Jeśli chodzi o filmy, to w końcu nadrobiłam Carrie, ze 3 razy znęcałam się nad Więźniem Labiryntu (polecałam zbyt wielu osobom jako [dość niedoskonałą, ale mimo wszystko dobrą] ekranizację, cóż...) i odkryłam Przechowalnię numer 12, która swoją drogą jest bardzo prawdziwym i emocjonującym filmem psychologicznym. Gorąco polecam!
Na luty planuję szalone zakupy w Empiku z kartą prezentową (haul, haul, haul!), kilka tagów i recenzji, żeby w końcu jakoś odżyć na tym blogu... Zobaczymy jak to będzie. W każdym razie trzymajcie kciuki! W końcu zaczęły się ferie! <3

Paula
Styczeń był dość leniwy, więc z czytaniem książek było u mnie słabo... Oprócz Wesela Wyspiańskiego, które musiałam przeczytać do szkoły i połowy 19 Razy Katherine Johna Greena, nie przeczytałam nic. Dużo lepiej było u mnie jeśli chodzi o filmy. Obejrzałam Czarownicę z Angeliną Jole w roli głównej - który szczerze mówiąc mnie nie zachwycił. Kolejny już raz Now Is Good - genialny film. Idę - Oskara bym nie dała, ale naprawdę mi się podobał. Step Up All In - chyba najgorszy ze wszystkich części. Cudowne ręce: Opowieść o Benie Carsonie - polecam. Niezgodną - całkiem fajny, nie spodziewałam się, że mi się spodoba. No i chyba już ostatni - Zostań, jeśli kochasz - dobry, ale będę mogła naprawdę ocenić dopiero kiedy przeczytam książkę, na podstawie której został nakręcony.


Załoga bujająca w obłokach,
Clar, Cup, Kath & Paula