Styczeń za nami, więc pora wspomnieć o ulubieńcach :3
Ludzie mnie zaskakują... Internety jeszcze bardziej. I ten gif na pewno nie jest ulubieńcem. Jest dziwny. Tak. |
Cup
Styczeń minął mi pod znakiem totalnego lenistwa. Jeśli chodzi o ulubieńca w sumie mogłabym wskazać właśnie ten czas na lenistwo, którego teoretycznie nie mam a i tak stale go znajduję... co nie jest zbyt logiczne, ale ok. Moim ulubieńcem zostaje jednak piosenka, która wiernie towarzyszyła mi podczas wyjazdu w góry - leciała na stoku kiedy tylko się dało i ogólnie dużo jej wtedy słuchałam - i wraz z nią (dzięki Kath i Pauli, które są moimi ninjami kochanymi <3) rozpoczęłam luty. Nawet podczas mojej pseudoimprezy urodzinowej w niezależny ode mnie sposób leciała dwa razy...!
Tak czy inaczej, piosenka przemawia do mojego serduszka z pewnych osobistych względów, nie będę jej szczególnie komentować, ale zostaje moim ulubieńcem stycznia. Bo tak.
Mrs.Crazy
Styczniowym ulubieńcem zdecydowanie jest książka pt.,, Łupieżcy niebios " z cyklu Pięć Królestw. Niedawno dodałam recenzje więc możecie zerknąć tutaj
Sięgnęłam po nią (jak po oczywiście każdą książkę pana Mulla) z wielką chęcią, spodobała mi się,ale nie aż tak bardzo jak Baśniobór o którym paplam w każdym poście.Każda książka Mulla jest dobra, ale od tej oczekiwałam czegoś więcej.To chyba tyle co mogę powiedzieć o tej książce. Styczeń w większości był na celu czytania lektur i innych rzeczy, na które niekoniecznie miałam ochotę. Nie bardzo mogę się rozpisywać, bo dzisiaj akurat strasznie boli mnie głowa, a na dodatek trzeba się uczyć! Ugh!!! :(
W styczniu bardzo polubiłam karmelową milkę.
Take me to church jest przegenialne, to trzeba przyznać :)
OdpowiedzUsuńHaha trudno się nie zgodzić <3
Usuń