@zglowamiwchmurach |
Promyczek
Bright Side
Autor: Kim Holden
Tłumaczenie: Katarzyna Agnieszka Dyrek
Wyd.: Filia
Ocena Cupcake.: 8/10
Opis fabuły:
Kate Sedgwick nie miała łatwego życia, jednak mimo tego podchodzi do wszystkiego z radością i niesamowitą pogodą ducha. Idzie przez życie z podniesioną głową i cieszy się każdą drobnostką, jaką napotyka na swojej drodze. Właśnie dlatego jej najlepszy przyjaciel Gus nazywa ją Promyczkiem. Wyjeżdżając z Kalifornii do Minnesoty na studia, nie może się spodziewać, że zmieni to w jakiś sposób jej poglądy. Nie może spodziewać się, że przyjdzie jej uwierzyć w miłość.
...meh, ten opis jest zły. Bardzo.
...meh, ten opis jest zły. Bardzo.
Wierzcie mi, bałam się zabierać za tę książkę. Zdążyłam nasłuchać się tylu zachwytów co do niej, że mimowolnie ustawiłam jej dość wysoką poprzeczkę. I tym razem się nie zawiodłam.
Jeśli miałabym opisać tę książkę jednym słowem... chyba bym tego nie zrobiła. Chodzi mi po głowie emocjonalna i spokojna jednocześnie, melancholijna i pełna optymizmu. Całkiem niezła mieszanka, która dotarła do mnie swoją siłą dopiero około połowy (niestety). Mimo lekkiego stylu i dość ciekawej historii, przyznam, że ciężko było mi się wbić w Promyczka. Kiedy jednak przebrnęłam przez kilkadziesiąt stron, zaczęłam zagłębiać się w życie Kate, odkrywać ją i jej tajemnice - i z każdym słowem coraz bardziej mi się podobało.
Czy tego żałuję? Do diabła, nie. Ja niczego nie żałuję.
To właśnie dzięki temu jestem, jaka jestem.
Największy plus książki? Myślałam, że wybór będzie prosty, jednak wcale taki nie jest. Zdecydowanie warci uwagi są tu bohaterowie z samym tytułowym Promyczkiem na czele. Wszyscy są genialnie zarysowani, każdy ma w sobie coś specyficznego. Sztywny Pete, kochany Clayton, genialna Shelly - to tylko kilkoro pierwszych z brzegu. Nie wspominając już o Gusie i Kellerze, którzy skradli moje serce. Obaj. Wracając do głównej bohaterki - Kate jest postacią, której nie da się nie polubić. Optymistyczna, bystra, pewna siebie, nieco pyskata. Dodatkowo niezwykle pomocna i empatyczna, spontaniczna i wygadana, która kradnie serca swoim szczerym uśmiechem i bijącą od niej radością. Poznajemy ją stopniowo, odkrywamy kolejne smaczki, z każdą kolejną stroną dowiadujemy się czegoś nowego, aż do ostatnich stron możemy poznać, jak ciężko ta pozytywna osóbka miała w życiu.
Właśnie, wielkim plusem tej książki jest także to, jak stopniowo odkrywamy kolejne fakty z przeszłości bohaterów. Nie dostajemy niczego na początku na tacy, postaci pojawiają się jakby z czystymi kartami, by nagle okazało się, że każdy z nich przeżył własną na swój sposób ciężką historię. Fragmenty informacji rzucane niby przypadkowo w trakcie nagle formują się w bombę, która zaskakuje (mniej lub bardziej) i rozwala na emocjonalne łopatki.
Stwórz legendę.
Myślę, że warto też wspomnieć o wspaniałym przesłaniu Promyczka, o tym, jak bardzo gra na naszych emocjach i zmusza nas do refleksji na różne tematy. Postać Kate, jej problemy i historia zdecydowanie mogą wpłynąć na czytelnika. Poruszane są tu aspekty przyjaźni, miłości, choroby, odmienności, samego podejścia do życia. Tematy ważne, które są jednak pokazane w przystępnej formie okraszonej porządną dawką sarkazmu i dobrego humoru. Coś niesamowitego.
Oczywiście nie wszystko jest idealne, kilka wątków niestety ginie w nurcie fabuły, a szkoda. Wiadomo jednak, że ciężko trzymać się wszystkich pomniejszych wąteczków, jeśli książka i tak jest dość rozległa. Początek książki nieco mnie nudził, jednak z każdą kolejną stroną wszystko się rozkręcało i było tylko lepiej - by na koniec zupełnie rozbić moje serce zakończeniem (nawet jeśli się takiego spodziewałam).
Za możliwość przeczytania i zrecenzowania
serdecznie dziękuję Księgarni Matras
A Wam udało się już zapoznać z Promyczkiem? Jak wrażenia?
A może jeszcze nie czytaliście? Macie zamiar?