Tak trochę już mamy 2017, a mi się zrobił ogromny poślizg z tym postem. Drugi raz robię zestawienie najlepszych, według mnie, książek wydanych i przeczytanych w ubiegłym roku. Znowu kolejność nie ma znaczenia, bo wszystkie były genialne, ale pierwsza pozycja ma w sobie specjalnego "cosia" i dlatego jest na samym szczycie. Książkowe harce z Szatanem czas zacząć! Czy coś takiego...
„Nie poddawaj się” - O dwóch takich idiotach, co próbowali w magię. Simon i Baz, toczący ze sobą wojnę współlokatorzy na tle magicznego bajzlu i szkoły dla magów. Te dwie ciapy skradły moje serce i chociaż kolejność nie ma tu znaczenia, ich wymieniam jako pierwszych. Bo tak trzeba. Simon Snow, najgorszy Wybraniec na świecie podczas swojego ostatniego roku w Watford rozpoczyna poszukiwania mordercy matki jego największego wroga – Baza Pitcha, oczywiście z udziałem tego drugiego. Co z tego, że od ośmiu lat podejrzewa Baza o snucie planu na zamordowanie go? Wychodzi z tego historia o niezdarnej miłości między dwoma idiotami, zrozumieniu samego siebie i walce ze złem, chociaż to zło czai się w dziwnych miejscach. Uroczo, czasem słodko, głównie zabawnie, głupio i magicznie. No i nie zapomnijmy o wiewiórdemonach!
„Nie poddawaj się” - O dwóch takich idiotach, co próbowali w magię. Simon i Baz, toczący ze sobą wojnę współlokatorzy na tle magicznego bajzlu i szkoły dla magów. Te dwie ciapy skradły moje serce i chociaż kolejność nie ma tu znaczenia, ich wymieniam jako pierwszych. Bo tak trzeba. Simon Snow, najgorszy Wybraniec na świecie podczas swojego ostatniego roku w Watford rozpoczyna poszukiwania mordercy matki jego największego wroga – Baza Pitcha, oczywiście z udziałem tego drugiego. Co z tego, że od ośmiu lat podejrzewa Baza o snucie planu na zamordowanie go? Wychodzi z tego historia o niezdarnej miłości między dwoma idiotami, zrozumieniu samego siebie i walce ze złem, chociaż to zło czai się w dziwnych miejscach. Uroczo, czasem słodko, głównie zabawnie, głupio i magicznie. No i nie zapomnijmy o wiewiórdemonach!
„Simon oraz inni Homo Sapiens” -
Simonów w tym roku było... To imię chyba ma coś wspólnego z
orientacją, bo już drugi romansuje sobie z chłopcem. Druga
historia z romansem na tapecie. Normalnie chyba dostałabym alergii,
ale nie tym razem... Tu też było uroczo, a postacie były kochane.
Simon Spier to zwyczajny licealista, kocha Oreo, „Harry'ego
Pottera”, chodzi na kółko teatralne, ma swoją paczkę przyjaciół
i trochę pokręconą rodzinkę. Nikt nie wie, że jest gejem i w
sekrecie ma chłopaka. Tak naprawdę nigdy nie spotkał się z Blue,
nie wie, jak wygląda, ale wie, że chodzą do tej samej szkoły.
Mailują ze sobą już od pewnego czasu i wydaje się, że są dla
siebie stworzeni. Wszystko się komplikuje, kiedy jeden z chłopaków
z kółka teatralnego dostaje się na pocztę Simona i zaczyna go
szantażować. Czytając ma się wrażenie, że Simon jest po trochu
jak ty sam, nie da się przestać, bo podświadomie chce się
wiedzieć, kim jest Blue, a autorka pisze w taki sposób, że traci
się poczucie czasu.
„Królowa Cieni” - Pani Maas nie
mogło zabraknąć w tym wątku! Po raz kolejny przenosimy się do
Erileii, żeby znowu dać się uczuciowo skopać! Więcej stron,
więcej postaci, więcej rozwiązań i nowych pytań. Aelin Ashryver
Galathynius powraca do Adarlanu skopać kilka tyłków i odzyskać
to, co wiele lat temu jej odebrano. Dorian Haviliard pozostaje
zniewolony przez demonicznego księcia Valgów, pozbawiony własnej
woli powoli zaczyna się poddawać. Chaol Westfall i Aedion Ashryver
wraz z resztą rebeliantów starają się stawiać opór królowi.
Manon i Trzynastka zaczynają mieć coraz więcej podejrzeń odnośnie
współpracy wiedźm z księciem Perringtonem. To już standard, że
kolejne części „Szklanego Tronu” są coraz większą huśtawką
emocjonalną, autorka odsłania nam coraz więcej prawdy, czasami
nawet myślałam, że postanowiła wyłożyć wszystkie karty na
stół, ale... Hm, jak ją znam to w kolejnej części okaże się,
że guzik wiemy! Na pewno zaskoczyła mnie zakończeniem. Pierwsza i
czwarta część to jedyne, które na koniec nie rozbiły mnie na
kawałki. Skończyło się niedowierzaniem, że jest dobrze i wielkim
niepokojem z tyłu głowy po odkryciu z kim teraz będą walczyć
moje dzieci.
„Ukryta Wyrocznia” - Apollo!
Moje dziecko złote! No chciałby, tak serio to się wkopał i jest
teraz jakimś śmiertelnym frajerem, którego życie jest bardziej
przegrane od mojego. Jakiś czas po wydarzeniach z „Krwi Olimpu”
nasz ulubiony bóg zostaje wykopany do Nowego Jorku w ciele
piętnastoletniego Lestera. Z miejsca trafia na uliczny gang i
zostaje okradziony, a potem zniewolony przez małą dziewczynkę.
Riordan nadal jest w formie, „Ukryta Wyrocznia” pod względem
zabawności przebija wszystkie serie. Poza tym mamy Percy'ego, który
chyba wziął przykład z „Free”, Nico i Willa, którzy są po
prostu I – D – E – A – L – N – I, no i piękną przemianę
zapatrzonego w siebie Apolla, do którego dociera, że powinien być
lepszym ojcem i lepszym... Człowiekiem? Bogiem? Przegrywem? Poza tym
jest to bardzo dobry wstęp do całej serii, a Riordan genialnie
łączy wątki z tym, co już było. Nie mogę się już doczekać
kolejnej części. Podobno ma być Jason. Szybki rachunek Apollo +
Will + Nico + Jason = JASON GRACE OPIEKUNKA DLA NASTOLETNICH KLUCH NA
CAŁY ETAT! Chcę. Bardzo.
„Mroczniejszy Odcień Magii” -
Loooondyn! Magiczny Londyn! A nawet kilka! Jestem w niebie. Wzięłam
ze względu na polecanie mi autorki. Wzięłam bo to mój ulubiony
gatunek i zapowiadało się świetnie. Trzy magiczne Londyny i jeden
bez magii. Jeden z nich został zupełnie zniszczony, a reszta się
od niego odcięła, żeby zaraza nie wdarła się do reszty światów.
Od tego czasu podróżować między miastami mogą jedynie magowie
krwi. Ostatnim z nich jest Kell, chłopak uprawia przemyt między
Szarym, Czerwonym i Białym Londynem, aż pewnego dnia w jego ręce
trafia przedmiot z Czarnego Londynu – świata zniszczonego przez
magię. Wiecie co diabełki lubią najbardziej? Międzywymiarowe
magiczne zamieszanie z udziałem mrocznych artefaktów! Przy okazji
kochany książę i zabawa moimi uczuciami. Przygoda! Ja chcę
więcej!
„Miedziana rękawica” -Powracamy do Magisterium razem z Calem, Aaronem i Tamarą. Przysięgam, ta trójca to stan umysłu! Jak to z nimi bywa, wkopali się w kłopoty, dali nogę, a potem już w ogóle zabalowali. Poszło oczywiście o tytułową rękawicę, a przy okazji o ojca Calluma i Wroga Śmierci. Po zakończeniu ostatniej części spodziewałam się, że kolejna wytarga mnie emocjonalnie. Stało się, ale chyba bardziej sponiewierała mnie końcówka. Co się tam…? Ja naprawdę sama nie wiem, jak mam się wyrazić o tej książce. Kocham ją całym sercem, dzieciaki są przecudownymi postaciami, a cała magiczna otoczka mnie porwała już dawno temu. Poza tym uwielbiam konwencję bez wyraźnego podziału na dobrych i złych i zastanawiam się jak autorki to rozwiążą. (Dajcie mi już trzeci tom! Resztę też!)
„Pani Noc” - Hello there! Clare po raz drugi na liście, tym razem z nową odsłoną Świata Cieni. Czekałam na to od zakończenia „Miasta Niebiańskiego Ognia”, przysięgam, że Nocni Łowcy uzależniają. Kilka dobrych lat po Mrocznej Wojnie Emma Cartstairs stara się rozwiązać sprawę morderstwa jej rodziców. W Los Angeles dochodzi do kolejnych mrocznych zabójstw, a w Instytucie pojawiają się faerie z prośbą o pomoc i uprowadzonym bratem parabatai Emmy. W sumie o Julianie i Emmie wszystko było wiadomo, ale siedzę cicho. Clare funduje nam sporą dawkę nowych postaci i nowe spojrzenie na wykreowany przez nią świat. Cegła z niej, ale czyta się błyskawicznie. Tutaj też czekam na kolejny tom. Więcej Marka i Ty’a proszę! No i Magnusa, seria o Nocnych Łowcach bez mojego ukochanego czarownika nie byłaby tym samym.