Chwalipięta #2

sobota, 30 sierpnia 2014 6 komentarzy:
Mój książkoholizm mnie poraża.
Zapełniam półki kolejnymi zdobyczami, a czasu na czytanie mam mało... No, ale kiedyś się zabiorę. 
Tak czy inaczej dziś pokażę Wam nieco najświeższych pozycji na moich półkach.
Zapraszam!

...nie wiedziałam, że jest ich tak dużo.

~*~
Sierpniowe zakupy książkowe. 

Coś-niecoś o Septimusie Heapie.
Zakupowy sierpień otworzyłam w antykwariatach. Szczerze mówiąc pierwszy raz w takowych kupowałam, bo w moim mieście ich nie ma. Nie spodziewałam się, że uda mi się naciągnąć tatę aż na dwie, ale ceny były tak kuszące... Co prawda wciąż nie zabrałam się za Morze Potworów, a wśród moich zbiorów nie ma Klątwy Tytana, mam za to IV tom Percy'ego Jacksona i bogów olimpijskich, czyli Bitwę w Labiryncie (koszt 10zł). W innym antykwariacie nie mogłam sobie kompletnie nic znaleźć i myślałam, że wyjdę z pustymi rękami, ale tata stwierdził, że Zakazana Magia to może być coś dla mnie, a opis z tyłu całkiem mnie zaciekawił, dodatkowo ta kusząca cena (8zł!)... Tak więc pierwsza księga przygód Septimusa Heapa trafiła na moją półeczkę. Niedługo potem zapragnęłam ponownie przeczytać mój kochany Wyścig Śmierci, ale że nie mam w zwyczaju powtarzania książek - nie macie pojęcia, jakie to bywa uciążliwe - musiałam wykombinować coś innego. Tak oto w moim umyśle zrodziła się idea czytania po angielsku. Wytrwale szukałam oryginalnej wersji powieści Maggie Stiefvater, kiedy jednak poniosłam klęskę zgłosiłam się do mojej prywatnej pani detektyw - brawa dla naszej Kathie! - która wybawiła mnie i na stronie Krainy Książek znalazła mój obiekt marzeń (który w końcu stał się prezentem od Rudej). Zamówiłam wraz z Lamentem. Intrygą królowej elfów tej samej autorki. Książka była sprowadzana bodajże z Londynu, więc na paczkę trochę musiałam poczekać. W międzyczasie polowałam na Mroczne Umysły, które też już zasiliły moją półkę. Z racji promocji wydawnictwa ZNAK (3 książki w cenie 2!), którą wynalazłam w miejskiej księgarni zakupiłam również kolejny tom Mrocznych, czyli Nigdy nie gasną oraz Dziedzictwo - drugą część serii Wybrani.

I tak oto na mojej półce zawitało aż siedem nowych książek...



~*~
Paula, pożyczysz...?

Od dawna wiele słyszałam o seriach Sary Shepard, stwierdziłam więc, że pora by była się za dzieła tej autorki zabrać. Nie lubię czytać na tabletach czy laptopie, a obecnie nie mam mojego telefonu, więc polowałam na wersje papierowe. Portfel jednak świeci pustkami, a w bibliotece nie znalazłam serii Pretty Little Liars ani Lying Game, musiałam więc poradzić sobie inaczej. Z pomocą przyszła mi moja kochana Paula! Pożyczyła mi trzy pierwsze tomy PLL, czyli Kłamczuchy, Bez skazy oraz Doskonałe. Dodatkowo w moje łapki dzięki Pauli dostała się jeszcze książka, o której słyszałam już wiele dobrego - Ostatnia piosenka Nicholasa Sparksa. Cóż, postaram się zabrać za nie jak najszybciej...
...oraz cztery pożyczone!



~*~
Dajcie znać, czy któreś z tych książek czytaliście i co o nich sądzicie ;)
Ja tymczasem mykam do The Scorpio Races...
Buziaczki!
Cupcake.

Harry Potter Spells Book TAG

piątek, 22 sierpnia 2014 6 komentarzy:
Dla rozluźnienia po intensywnym ReadWeekowym tygodniu postanowiłyśmy postawić na jakiś tag.
Jako że wszystkie jesteśmy Potterheadami i nasze pierwsze kroki w blogsferze zawdzięczamy właśnie pani Rowling, wybrałyśmy Harry Potter Spells Tag, podpatrzony u CathVanDerMorgan.
Żeby nie przedłużać - zaczynajmy!

...bo książki nie gryzą!

Na czym polega ten tag?
Do każdego z podanych dziesięciu zaklęć dobieramy jedną książkę. Nic trudnego...?
Spróbujcie sami!
~*~

1. EXPECTO PATRONUM - książka z dzieciństwa, przywołująca dobre wspomnienia.
Clar: Sama nie wiem czemu, jednak mój wybór w tej kategorii to: Wampierek, Angela Sommer-Bodenburg
Cup: Musiałam się nad tym sporo zastanowić. Mogłabym wskazać wiersze Brzechwy czy Tuwima, które kochałam jako przedszkolak. Mogłabym wymienić którąś z podstawówkowych lektur, która zawładnęła moim sercem. Mogłabym wymienić Kocią Mumię, dzięki której zakochałam się w stylu Jacqueline Wilson (dzięki której z kolei zacieśniłam przyjazne więzi z Darią, którą pozdrawiam, jeśli kiedykolwiek tu trafi!). Ale zrobię coś innego. Moim Patronusem będzie... Księga Wiedzy Przedszkolaka! Wybór może dość nietypowy, ale dzięki tej książce w przedszkolu nigdy się nie nudziłam. Dzieci mają ogromną wyobraźnię, a ta książka służyła mi podczas zabaw jako... laptop. Dobre wspomnienia jak żadne inne!
Kath: Jeśli chodzi o mnie, to podobnie jak Cup miałam dość spory problem. Pierwszymi książkami, które wpadły mi na myśl i które z pewnością zostawiły po sobie najlepsze wspomnienia były Opowieści z Narnii, Przygody Mikołajka i Mity dla dzieci Grzegorza Kasdepke. Jednak pomimo zamiłowania do greckich bogów i zaczarowanej szafy, na mojego patronusa wybrałam małego, niesfornego francuskiego chłopca. Jest to... seria? Trzy potężne (wtedy były potężne!) książki, liczące sobie łącznie 1100-coś stron, wypełnione humorystycznymi opowiadaniami, które czytywałam w każdej wolnej chwili po kilka razy. Nawet z przyjaciółką, która przyszła do mnie na noc... No, bo co w końcu. Kurczę blade!

2. EXPELLIARMUS - książka, która w jakiś sposób Cię zaskoczyła.
Clar: ?
Cup: Tu miałam niezły problem. Szukałam po półkach czegoś, co mnie naprawdę zaskoczyło. Szczerze mówiąc, już myślałam, że w tym punkcie napiszę cokolwiek, żeby nie zostawiać pustki... I wtedy mój wzrok padł na książkę, która naprawdę chwyciła mnie za serce. Kiedy pierwszy raz miałam ją w łapkach, pomyślałam, że okładka jest nijaka (a teraz ją uwielbiam...), a opis z tyłu - tak jak większości - kojarzył mi się z Igrzyskami Śmierci. Dodatkowo ten tytuł... Nie sądziłam, że tak niepozorna książka może zmienić we mnie tak wiele. Zakochałam się w niej, w autorce, w bohaterach i w mitycznych koniach wodnych. Tak, moim Expelliarmusem okazuje się moja ukochana ostatnimi czasy książka - Wyścig Śmierci Maggie Stiefvater. Och, Sean i Corr...
Kath: Dałabym Alicję w krainie Zombie. No, ale ja to ja i pomimo wszystkich kiepskich opinii, jakie zebrała ta książka, postanowiłam wykorzystać Betę autorstwa Rachel Cohn. Może sama w sobie nie jest jakimś rarytasem, ale zawiera dużo elementów, które przykuły moją uwagę i sprawiły, że nie pozostawiłam tej lektury na pastwę losu. Zacznę od drugiej strony, bo od końca, który definitywnie sprawił, że zamarłam. Nie polecam czytania ostatniego zdania przed zabraniem się za książkę ;) Dorzućmy parę ciekawych szczegółów, o których bym raczej nie pomyślała podczas czytania. Tak. Beta mimo wszystkich swoich wad, zasługuje na to miejsce.

3. PRIORI INCANTATO - ostatnia książka którą przeczytałeś/łaś.
Clar: Zwiadowcy tom 5: Czarnoksiężnik z Północy, John Flanagan
Cup: Ten punkt zostawiałam sobie do ostatniej chwili, mając nadzieję, że pochłonę jakąś książkę... ale nie wyszło. Tutaj jestem zmuszona umieścić niepozornego (a jakże pięknego! zobaczcie tę zachwycającą okładkę, którą kocham!) Lodowego Smoka pana Martina, znanego głównie z cyklu - który jeszcze kiedyś przeczytam! - Pieśni Lodu i Ognia. Niby bajeczka dla dzieci, ale ma coś w sobie...!
Kath: Ohohohoho! <333 Uznam to "przeczytałeś" za czasownik dokonany i rzucę hasłem Nigdy Nie Gasną. Tego... Nie da się wytłumaczyć. Pozycja, która znajduje się u mnie na jednym z najwyższych szczebli. Ubóstwiam drugi tom. Lepszy od pierwszego :D Polecam! <3

4. ALOHOMORA - książka, która wprowadziła Cię w gatunek, o którym nie wiedziałeś, lub na który nie miałeś wcześniej ochoty.
Clar: Sherlock Holmes: Dzienniki i Przygody, Sir Arthur Conan Doyle (kryminał) Naprawde nie miałam pojęcia jaką książkę mogłabym uhonorować tym tytułem. W końcu padło na Sherlocka Holmesa jako iż nie czytałam jeszcze kryminałów...
Cup: Pewnie mogłabym tu wskazać wiele różnych pozycji... Powiem jednak o tej, która jako pierwsza zawsze mi przychodzi do głowy, kiedy widzę pytanie tego typu. Wytłumaczenie będzie pewnie koślawe, za co z góry przepraszam. Moją (moim?) Alohomorą zostaje cała Trylogia Czarnego Maga Trudi Canavan (no bo mam w jednym tomie, po co się rozdrabniać!). To nie jest tak, że nie czytałam fantastyki wcześniej. Nie pamiętam zbyt dokładnie mojego pierwszego zetknięcia z fantastyką (może Potter?), ale kiedy dostałam pod choinkę to grube tomiszcze pióra Canavan... przeraziłam się. Ten stan trwał tylko przez moment ("to można napisać tak długą książkę? ...a nie, to trzy w jednym!"), ale gdzieś podskórnie wciąż obawiałam się tej książki. Siedziałam po uszy w paranormal romansach i jakiś obyczajowo-romansowych powieściach dla młodzieży, więc mogę powiedzieć, że to było moje pierwsze zetknięcie z praktycznie czystym fantasy. A jeśli nie pierwsze, to przynajmniej koło ratunkowe z odmętów świata wampirów...
Kath: Alohomora, powiadacie? Hmm... Doprawdy ciężko się tutaj zdecydować. Rzuciłabym młodzieżówką w stylu Zakochana Cheerleaderka albo romansem z cyklu Zapałka na Zakręcie, ale postawię na bajkę dla dzieci. Niepozorną, bo... kryminalistyczną! Taaak! Zaczęłam czytywanie kryminałów od bajki. I wiecie co? Okropnie mi się spodobało. Chłonęłam ją jako dziecko i do dziś stoi u mnie na półce. Tak więc oto przedstawiam wam *fanfary*... Czas na mysz nie czeka!

5. RIDDIKULUS - zabawna książka.
Clar: Zwiadowcy tom 1: Ruiny Gorlanu, John Flanagan, za te cytaty... za ten humor Halta i tak ogolnie oooaawww <3
Cup: Każda książka ma w sobie coś, co mnie rozbawi. Mam dość specyficzny humor i zwyczaj śmiania się do rozpuku z najgłupszych, najbardziej beznadziejnych żartów (#CałaCupcake). Moim Riddikulusem zostaje jednak książka (czy raczej bohater), która naprawdę rozłożyła mnie na łopatki zaledwie kilkoma (bo naprawdę nie było ich aż tak wiele...) dialogami. Brawa dla Błękitu Szafiru, który wybieram ze względu na mojego kochanego Xemeriuska, dzięki któremu popłakałam się ze śmiechu!
Kath: Nie mam pojęcia xD Chyba postawię na Złodzieja Pioruna z serii Percy Jackson i Bogowie Olimpijscy. Wszystkie książki wujka Riordana mają w sobie mnóstwo humoru. Równie dobrze o to miejsce mogą bić się Olimpijscy Herosi i Kroniki Rodu Kane :))

6. SONORUS - książka, o której wszyscy powinni wiedzieć.
Clar: Papierowe Miasta, John Green uważam, że jest to jedna z lepszych książek. Czy najlepsza od pana Greena? Jeszcze nie moge tego ocenić, aczkolwiek jest to jedna z bardziej wartościowych i ogólnie wspaniałych książek jakich miała okazję przeczytać w ostatnim czasie. 
Cup: Znalazłabym ich chyba całkiem sporo. Wskazałabym najchętniej moją ukochaną książkę, ale już ją użyłam (patrz punkt 2gi), a w TAGach raczej nie powtarza się konkretnych pozycji... Na Sonorusa wybiorę więc książkę, o której sama usłyszałam od naszej Katherine jakiś rok temu. Mowa tu o Otchłani. W potrzasku Alexandra Gordona Smitha. Jeśli chcecie pokochać Alexów taką miłością jak ja - pozycja obowiązkowa! Poza tym pełna akcji okrutna wizja świata z więzieniem dla młodocianych przestępców. Wciąż mam ciarki! Polecam wszystkim!
Kath: Ale tych książek jest pełno! Agh! Ale ponieważ o tej książce WSZYSCY POWINNI SŁYSZEĆ, to zdecyduję się na mniej popularną Otchłań: W potrzasku Alexandra Gordona Smitha. Kocham ją! *-* Musicie przeczytać... (tak, to żądanie xD)

7. OBLIVIATE - książka lub spojler, o którym chciałbyś/chciałabyś zapomnieć...
Clar: Chciałabym zapomnieć każdy spojler o śmierci bohaterów, których lubiłam...
Cup: Uch, dwa ostatnie zdania Niepokoju Maggie Stiefvater, które przeczytałam przypadkowo przez koleżankę z klasy i przez które nie jestem w stanie czytać tej książki. Ale przeczytam! Tak więc Obliviate użyłabym właśnie w związku z tymi dwoma spojlerującymi zdaniami. Ewentualnie z tyłem okładki, który też ocieka spojlerami...
Kath: Spojler z serii Mroczne Umysły Alexandry Bracken, który mam wrażenie, że nie jest  prawdziwym spojlerem, ale przez niego czytam książkę z ciężkim sercem i napięciem, za każdym razem, kiedy trafiam na imię tego bohatera/bohaterki... Jeśli ktoś chciałby się dowiedzieć co to za spojler to jest to zdanie poniżej ukryte pomiędzy szeregiem liczb i przypadkowych liter. *taki kod, wow wow, zamiast żółta mogłabym być zielona*

134435748r684wduihsuzume1333rjsosipodobno12439adma1938ewdumrzeć323.

8. IMPERIO - książka, którą musiałeś/łaś przeczytać do szkoły.
Clar: Krzyżacy, Henryk Sienkiewicz myślę, że zaden komentarz nie jest tu potrzebny. Chetnie przeczytam tą książkę, ale wtedy kiedy będę miała na to czas i będę na nią gotowa. Na razie dziękuję... 
Cup: Mickiewicz! Och, szkolna katorga. Podziwiam każdego, kto lubi naszego wieszcza po Dziadach części III czy Panu Tadeuszu. Gratuluję. Moim Imperiusem będzie więc Mickiewicz.
Kath: Wzięłabym Krzyżaków, ale dla mnie gorszą katorgą była o wiele cieńsza (choć ciekawa, to potworna) powieść Stefana Żeromskiego pt. Syzyfowe Prace... Ciekawy, pasujący do towarzyszącego czytaniu odczucia tytuł.

9. CRUCIO - książka, którą ciężko było Ci przeczytać.
Clar: Zwiadowcy tom 4: Bitwa o Skandię, John Flanagan. Dawno mi się nic tak nie dłużyło jak ta cześć...
Cup: Tych o dziwo ostatnio się namnożyło. Coraz częściej, kiedy zabieram się za czytanie, męczę się tak mniej więcej do połowy. Moim Cruciatusem zostanie książka, która od jakiegoś czasu wisi sobie w ramce, mimo że wciąż nie mogę przez nią przebrnąć. Mowa o Niebieskim Autobusie Barbary Kosmowskiej. Książka jest niby napisana przystępnym językiem, ale ja preferuję akcję, a tu... po prostu jej nie ma. Nie umiem się odnaleźć w tych PRL-owskich czasach...
Kath: Seria Szeptem, przez którą jeszcze nie przebrnęłam do końca... Może kiedyś...

10. AVADA KEDAVRA! - książka, która mogłaby zabić (Twoja własna interpretacja).
Clar: Gwiazd Naszych Wina, John Green. Z każdą książką umieram, ale mimo wszystko TFIOS to książką, przy której umierałam najbardziej... 
Cup: A więc pora na Avadkę, tak? Nie lubiłam tego zaklęcia i nie chodzi mi o same jego działanie, a o... kolor. Tak, mam uraz do zieleni, ale to temat na inną okazję. Moją książką, która mogłaby zabić zostaje Micro Michaela Crichtona (uzupełniane po śmierci autora przez Richarda Prestona). Wizja ukazana w tej książce autentycznie zabiła coś we mnie. Motywy naukowe w powieściach zawsze mnie pociągały, wzięłam się za nią więc z wielkim entuzjazmem, a skończyłam z wypranym mózgiem. Jeśli ktokolwiek, kiedykolwiek wymyśli taki rdzeń tensorowy, chyba - mimo mojej wielkiej ciekawości świata - wolałabym umrzeć jak najszybciej, niż zostać jego testerem...
Kath: Hm... Ciężko. Dam Pretty Little Liars. Za te wszystkie sekrety, tajemnice, niepewność... Za całokształt. Ugh. Za "- A" <3


Tak więc to był nasz Harry Potter Spells Book TAG (czy ta nazwa mogłaby być jeszcze dłuższa...?)
Mam nadzieję, że się Wam podobało!
Spróbujcie i Wy wziąć w nim udział, w komentarzach zostawcie nam linki ;)
Cóż, pozdrawiamy!

Załoga bujająca w obłokach,
Clar, Cup & Kath

Post by Cupcake.

ReadWeeka koniec, nie ma już nic...

niedziela, 17 sierpnia 2014 2 komentarze:
...czyli koniec trzeciej edycji ReadWeeka.

Tak moi drodzy, to już koniec tego szaleńczego tygodnia, w którym większość osób biorących udział przeczytała pewnie ze trzy razy tyle co ja (Cup wciąż przeżywa czytelniczy kryzys) Cóż, życie!
Podsumujmy więc ostatni, siódmy dzień, a potem przejdźmy do podsumowania całego ReadWeek'a 3.0!

Od Clar:
5. No comment.

Od Cup:
45 stron, yhy.

Od Kath:
nic?

Od Rudej:
116 stron.

~*~
A teraz nastała ta najważniejsza chwila!
Podsumujmy caluśki tydzień czytania!
Zobaczmy, jak poszła nam pierwsza na tym blogu taka akcja!

CLAR
Przeczytane strony: 1835
Przeczytane książki: 5 + 1 zaczęta.
FAIL. Jednen wielki FAIL. Miałam przeczytać części 12. Przeczytałam 5 i kawałek. Jestem taka zawiedziona. Po 4 części zaczęło mi się robić niedobrze na myśl o Zwiadowcach. I co jak co, styl mi się bardzo podobał i na razie nie będę pisać o wadach i zaletach książki tak szczegółowo. Oh, whatever. Chodzi o to, że złym posunięciem było zabieranie się za wszystkie części od razu. Nie daruję sobie, na 100% skończę tę sagę, ale potrzebuję przerwy. Nie wiem ile koniec końców wyzwań od Marthy zaliczyłam, w pewnym momencie przestałam liczyć. No cóż. Te 1835 stron nie zadowala mnie wcale. Gdyby nie wtorek, sobota i niedziela może byłoby inaczej... a zresztą mniejsza! Liczę na to, że następnym razem będzie lepiej. Miałam nadzieję, że 13 przyjdzie mi druga część Mrocznych umysłów Alexandry Bracken. Niestety... Toteż nie miałam ochoty czytać miedzy Zwiadowcami niczego innego i cóż. Wyszło jak wyszło.
Dodatkowo wciągnęłam się w oglądnie Once Upon a Time i no cóż. Dobra, już nie marudzę! Tyle ode mnie! Bajo!


CUPCAKE.
Przeczytane strony: 882
Przeczytane książki: 3 + 3 zaczęte
Pokonała mnie siostra, która nie lubi czytać.
To jest dość dobijające, nie uważacie? Tak czy inaczej, wykonałam większość z wyzwań Marthy, yaaay. Chociaż tyle mi się udało. I w końcu przebrnęłam przez Micro! Co prawda nie udało mi się przeczytać mojego "must read'a", który sobie założyłam (Micro, Niepokój i Niebieski Autobus) i pisałam w pierwszym poście dotyczącym akcji... Jednak mimo wszystko i mojego kryzysu w sumie nie jestem z siebie zadowolona. Pierwszą książką jaką przeczytałam (czy raczej doczytałam) było właśnie Micro Crichtona. Książkę podpinam pod wyzwanie "z czymś czerwonym na okładce. Nic więcej chyba nie wymyślę co do niej. Co do moich wrażeń - jestem w trakcie pisania recenzji. Później zabrałam się za Otchłań. W przepaści Alexandra Gordona Smitha i o matko ja chcę kolejny tom i fangirluję i ooooch. Tutaj byłam kreatywna i książkę zaliczyłam do wyzwań: "coś czerwonego na okładce" (ja to widzę, tam jest lampka!), "tytuł na P" (no W przepaści), "dziesięć liter" (ha! tu Was mam; Otchłań to seria, więc z czystym sercem liczę W przepaści jako dziesięcioliterowy tytuł), "szerokość grzbietu 2-2,5cm" (ma 2,1cm!) oraz "ostatnio zdobyta" (przyszła mi w pierwszy dzień ReadWeek'a i oderwała mnie od Micro). Pięć wyzwań w jednej książce! Po przeczytaniu tych dwóch pozycji nastał wielki kryzys, z którego próbowałam wyciągnąć się przez Lodowego Smoka George'a R. R. Martina, którego podkradłam Rudej. Mamy "niebo na okładce", "dziesięć liter", "nowelkę" oraz "autora na R". Kolejne, zaczynane książki aż wstyd wymieniać, ale niech będzie: Szczęściarz Nicholasa Sparksa ("niebo na okładce"?), Niepokój Maggie Stiefvater ("drugi tom serii") oraz Podróżnik WC. Wydanie II poprawione naszego polskiego podróżnika - Wojciecha Cejrowskiego (no chyba wyzwanie jasne: "polski autor").
Się rozpisałam, a powinnam była czytać. Bywa.


KATHERINE JACKSON
Przeczytane strony: 645?
Przeczytane książki:
KATH TO UZUPEŁNI.
CUP, JAKO ŻE JEST NIECIERPLIWA, CHCE JUŻ WSTAWIĆ POST. O.


RUDA
Przeczytane strony: 955
Przeczytane książki: 8 + dwie zaczęte
Jestem zmęczona tym tygodniem. Średnio przekonałam się do czytania książek, bo mnie to męczy.
Jeeeej! Wykonałam wszystkie punkty Marthy! Miałam zamiar przeczytać 10 książek, a przeczytałam 8... Chociaż zaczęłam te dwie... Tiaaaa... Pierwszymi książkami jakie przeczytałam były dwa utwory Roalda Dahla Żyrafa, Peli oraz ja i Krokodyl Olbrzymi. Obie książki zaliczyły się do kilku zadań. Następnie przeczytałam książkę Holly Webb Gwiazdko, gdzie jesteś? jako moją "nowelkę". Nowelka zaliczała się także do punktu, który mówił o niebie na okładce. Mogę tez wspomnieć, że ta króciutka książeczka miała przepiękną okładkę i ilustracje. Czwartą "nowo nabytą" książką była powieść Ireny Landau Uszy do góry!. Powieść skrywała w sobie jeszcze 5 zadań, były to : "książka z czymś czerwonym na okładce", "książka z niebem na okładce", "książka, w której tytule jest 10 liter", "nowela" i "książka polskiego autora"... Opowiadanie było specyficzne, ale baaardzo mi się podobało, bo sporo się w niej działo. Były momenty kiedy czasem się troszeczkę bałam... Taaak... Następną książką była powieścią o RYCERZACH... Był to 2 tom serii Magiczny domek na drzewie, którą, jak już mówiłam, postanowiłam przeczytać. A jej tytuł brzmi Rycerz o brzasku Mary Pope Osborne. Książka baaaaardzo mi się spodobała, tak jak jej poprzedni tom. A więc... Zostały nam już tylko 3 książki (nie licząc tych, które zaczęłam... i nie skończyłam...)Taa... Potem przeczytałam Lodowego smoka George'a R. R. Martina. Ta książka przypadła mi do gustu, chociaż nie lubię tego typu książek, czyli powieści o wojnach itp. Książka George'a była książką z niebem na okładce, książką autora na literę R, książką, w której tytule jest 10 liter i nowelą. Następnie zabrałam się do czytania powieści polskiego autora i noweli. Była to książka Agnieszki Chylińskiej Zezia i Giler, miała też coś czerwonego na okładce... Została nam prawie ostatnia książka, bo jak już mówiłam, długo nie będę pisać o tych dwóch książkach, które zaczęłam... Jest to książka Andrzeja Maleszki (też polskiego autora...) Magiczne Drzewo. Czerwone Krzesło. Podobała mi się treść książki, było w książce wiele przygód. Taak... To teraz te dwie książki... Ostatniego dnia akcji ReadWeek zamierzałam dokończyć książkę Andrzeja Maleszki i przeczytać książkę Lisi Harrison Monster High jako książkę z szerokością grzbietu 2-2,5 cm. Zaczęłam czytać i... zachciało mi się przeczytać inną książkę, która też zaliczała się do tego punktu. Przeczytałam 12 stron Monster High i 38 stron Raz na zawsze Jacqueline Wilson. Nie mogę praktycznie nic powiedzieć o tych książkach, bo za mało stron każdej z nich przeczytałam...

Chcemy przeserdecznie podziękować jedynej takiej Marcie za możliwość uczestniczenia w jedynym takim wydarzeniu jak ReadWeek! Rozpala to w nas na nowo miłość do książek, zachęca do czytania i tak dalej, i tak dalej ;) Myślę, że chętnie weźmiemy udział i w kolejnej edycji, która będzie wtedy kiedy poinformuje nas w swoich filmikach Martha (i tylko ona moi drodzy!). Tak.
Podsumowując: chyba żadna z nas nie jest zadowolona ze swojego wyniku, ale za to jest zmotywowana, a to chyba jest sednem sprawy!


Zabujane w książkach,
Clar, Cup, Kath & Ruda

PS Podsumowanie dni piątego i szóstego trochę nam się wcięło. Jeszcze się pojawi.

Post by Cupcake.

Ni w pięć, ni w sześć...

sobota, 16 sierpnia 2014 4 komentarze:
Cześć Wam!
Jak tam minął Wam kolejny dzień?
To już w sumie końcówka akcji ReadWeek, ale nie możemy się poddawać!
Czytajmy dalej! *tak bardzo motywacja*
A oto i podsumowanie dnia piątego i szóstego!
*tak, Cup wciąż ma kryzys i nawet dodatkowego posta nie chce jej się tworzyć*

Od Clar:
Nastał kryzys! Przeczytałam 180 stron kończąc tom 5 i zaczynając 6. Niestety "Zwiadowcy" coraz mniej mi się podobają. Nie rozumiem tego tempa z jakim pędzi autor. Zresztą mniejsza. Porwałam się z motyką na słońce i się sparzyłam. Przesyciłam się ową serią. I wiem, że kiedyś ją skończę, ale na razie potrzebuję przerwy...

Dzień szósty... Koszmar nad koszmary. Nie byłam w stanie czytać dalej zwiadowców i przebrnęłam przez 45 stron. Na niedziele muszę się zabrać za inną lekturę...

Od Cup:
Nie mam się czym chwalić... Większość dnia byłam poza domem i mimo że w torbie miałam Niepokój, nie miałam co liczyć na jakiś dobry wynik. Wyszło na to, że przeczytałam jakieś 32 strony wspomnianej już książki i 12 Podróżnika WC pana Cejrowskiego. Zdecydowanie potrzebowałam odskoczni, dlatego sięgnęłam po książkę polskiego podróżnika, by potem... tak, znów grałam w Fifę. Cóż... powinnam się wstydzić.

Dzień szósty tragiczny. Tyle ode mnie. Bez odbioru.


Od Kath:
Mnie z kolei pochłonęła studnia bez dna, bo jak przewidywałam Nigdy Nie Gasną zrobiło mi papkę z mózgu i duszy. Ale przeczytałam 147 stron do końca (w tym 2 podziękowania, ale... to się liczy... nie? xD). Potem nie mogłam się do niczego zabrać, więc żeby opróżnić mózg sięgnęłam po Kubusia Puchatka! Yaaaay... 63 strony, co daje nam wynik 210. Mogło być gorzej :D Przy okazji zaczęłam trochę Gobelinu, ale zdaje mi się, że było już po północy, więc nie będę tego wliczać xD
*tu wstawię zdj* (y)

Od Rudej:
Dziś praktycznie nie było mnie w domu, więc przeczytałam tylko 38 stron powieści „Magiczne Drzewo, Czerwone Krzesło”. Książka mi się bardzo podobała, bo dużo się w niej działo.

Postanowiłam, że dokończę dziś „Magiczne Drzewo, Czerwone Krzesło”. Zaczęłam czytać około godziny 22 i myślałam, że skończę, ale nie udało mi się. Nie zdążyłam, przeczytałam 135 stron. Kiedyś oglądałam ekranizację tej książki, dlatego trochę pamiętałam, co się stanie. 

~*~
W sumie w ciągu tych dwóch dni przeczytałyśmy 652 strony. Tiaaaa...
Pozdrówka!

Zabujane w książkach,
Clar, Cup, Kath & Ruda

Post by Cupcake.

Cztery czytelniczki tylko w moim samochodzie...

piątek, 15 sierpnia 2014 4 komentarze:
Witajcie!
Znów spóźnione, bo Cup ma kryzys.
Tak czy inaczej, podsumowujmy czwarty dzień, yaaay.



Od Clar:
Pomyślnie równy co wczorajszy dzień był dziś *ależem zamieszała* Przeczytałam dziś ostatnie 284 stron tomu 4 oraz pierwsze 246 stron *tak, specjalnie czytam, żeby była równa liczba!* tomu 5. W sumie 530 stron, czyli wyszło na to, że przeczytałam dokładnie tyle samo stron co wczoraj! W gruncie rzeczy nie jest więc tragicznie, aczkolwiek z dnia na dzień nabieram pewności iż nie podołam zadaniu, które żem sobie wyznaczyła, niestety... Chociaż... kto wie co przyniesie jutro! Może być gorzej, ale może być też lepiej! I z tą pozytywną myślą Was zostawiam. (Niestety ode mnie raczej już zdjęć nie ujrzycie gdyż niestety do tej pory telefonu nie odzyskałam.. no trudno!) Bywajcie zdrów towarzysze książkowych wypraw!


Od Cup:
Bad day. Bad day. Bad day. Mayday.
Rano obudziłam się z takim kacem emocjonalno-książkowym jak chyba jeszcze nigdy. W sumie z samego rana może jeszcze nie było tak źle, ale koło południa wpadłam w tak paskudny nastrój... uch. To właśnie wpłynęło na mój marny wyniczek 180 stron, na które złożył się: 19 stron W przepaści, 103 strony Lodowego Smoka, 20 stron Szczęściarza oraz 38 stron Niepokoju. Znów zamiast czytać grałam w Fifę, żeby odciągnąć umysł od wojen, broni i te pe. Ludzie, apeluję do Was, bądźmy pokojowo nastawieni! Serio, przelanie krwi może nie być najlepszym z pomysłów... A poza tym, czemu w tak wielu książkach pojawia się taki motyw? Och, to chyba idealny temat, na któryś z wieczorków dyskusyjnych, które mamy zamiar wprowadzić w przyszłości... Tak czy inaczej, mam emocjonalnego kaca i mam nadzieję, że minie mi on jak najszybciej, bo serio mam go dość. Nie mogę w takich warunkach czytać *dramatycznie przykłada dłoń do czoła*


Od Kath:
To chyba nie jest najlepsza chwila, by się chwalić liczbą przeczytanych stron. Umieram. Dosłownie umieram. Krwawię wewnętrznie i... Ach. Wspominałam wam już, że przyszły już do mnie moje kochane Mroczne? Tak więc, dzisiaj postanowiłam zagłębić się w Nigdy Nie Gasną. TA KSIĄŻKA ŻYJE. To pierwsze słowa, które przychodzą mi na myśl. I z pewnością połknęłabym ją w jeden dzie0ń, gdyby nie fakt, że jeden dialog rozwalił moje serce na 99 kawałeczków, a ja, przeżywając już dziś zbyt wiele (od szoku, przez radość, po śmiech, zaskoczenie i łzy) z tą lekturą, nie byłam w stanie dokończyć rozdziału. ODŁOŻYŁAM KSIĄŻKĘ W POŁOWIE ZDANIA. A to jest dla mnie wyczyn. Przypuszczam, że dziś już jej nie tknę, także zostawiam po sobie 332 strony. Jutro pewnie dobiję się tym co pozostało z moich Mrocznych... 
Cześć, czołem!

Od Rudej:
Dziś przeczytałam 3 książki : Lodowy smok George'a R. R. Martina (103 strony), Rycerz o brzasku Mary Pope Osborne (72 strony) i Zezia i Giler Agnieszki Chylińskiej (120 stron). Pierwszą z nich zaliczyłam do kategorii "niebo na okładce". Druga jest "drugim tomem serii", a trzecia - "polskiego autora"Wszystkie książki bardzo mi się spodobały. Każda była inna, ale ciekawa na swój sposób. Postanowiłam, że przeczytam wszystkie tomy serii "Magiczny domek na drzewie", bo bardzo mi się spodobały dwa pierwsze tomy. Łącznie przeczytałam dzisiaj aż 295 stron!


Także łącznie przeczytałyśmy 1337 stron, a Cup zaniża statystyki. 
Na każdą z nas przypada aż 334 i ćwierć strony...
Dziękuję za uwagę.

Zabujane w książkach,
Clar, Cup, Kath & Ruda
Post by Cupcake.

Co TRZY głowy... to nie dwie!

środa, 13 sierpnia 2014 9 komentarzy:
Hej!
Podsumowanie spóźnione, ale jest!
W TYM MIEJSU CUP PRAGIE PRZEPROSIĆ WSZYSTKICH ZA TAK DŁUGI CZAS OCZEKIWANIA. TAG.
Za nami trzeci dzień ReadWeek'a. Jak Wam poszło?
Tytuł posta taki, a nie inny ze względu na to, że *fanfary* KATH WRÓCIŁA!!! 
Czyli jesteśmy w komplecie :)
No, ale przejdźmy do podsumowania...


Od Clar:
Cóż za zaisty dzień powiadam! *Clar próbuje stylizować swoją paplaninę na archaiczną* A tak na serio. Jakobym nie narzekała wczoraj i przedwczoraj (wczoraj dużo bardziej) dziś dzień jestem zadowolona. 
Skończyłam tom 2 ( 100 stron) Przeczytałam cały 3 (330 stron) oraz jestem w trakcie 4 (100 stron) Toteż na chwilę obecną (22:00) moje oczęta pochłonęły 530 stron, choć nie omieszkam stwierdzeniem, że po napisaniu mojej części tej jakże wspaniałej notki będę czytać * chyba, że demo tworzenia sima z the sims 4 pochłonie mnie całkowicie, czego jednak wolałabym uniknąć* No to nic, chyba tyle! Cześć i czołem!

Od Cup:
Dzisiejszy dzień nie należał do najbardziej czytelniczych w moim życiu... Spędziłam sporo czasu z przyjaciółką (buziaczki, Paula!) a także rozgrywałam domowe mistrzostwa w Fifę14, przez co mój wynik możE nieco ucierpiał. Powiem Wam jednak, że Smitha czyta się tak szybko i płynnie, a fabuła tak mnie pochłonęła, że jestem na siebie serio zła, że te 19 stron przeczytałam już po północy. Tak, 19 stron... I w ten oto sposób trzeciego dnia pochłonęłam 230 stron W przepaści, zostawiając dwa rozdziały na "popółnocy".



Od Kath:
*fangirluje, bo Cupcake przeczytała Otchłań Smitha*
Hurray! Wróciłam z urlopu trochę szybciej niż przewidywałam (1 dzień! Jest moc! :3) i z tej okazji postanowiłam dorzucić kilka stronic do dzisiejszego wyniku. Niestety jest marnie. Nie spałam dużo, oglądałam spadające gwiazdy, wstałam o 5:30 i wracałam do domu. Pociąg uraczył mnie miłą atmosferą, w której jakimś cudem udało mi się skupić, dzięki czemu skończyłam Wołanie Kukułki (którego recenzję spodziewam się wstawić). Nie chciałam wyciągać już męczonego przeze mnie koleeejny raz Pottera, więc zostałam na miernych 101 stronach. Dodatkowo przyszedł mi dziś mój cudowny egzemplarz Nigdy Nie Gasną!!! <3 2 strony prologu, ciarki na rękach i godzina taka, że mój umysł po ciężkich przeżyciach już nie wyrabiał. Cóż... 103 strony nie wyglądają dużo lepiej xD Ale jutro spodziewam się poprawy, więc... Trzymajcie kciuki ;>

Od Rudej:
Przeczytałam całe Uszy do góry Ireny Landau (107 stron). Podobała mi się, była ciekawa. Dużo się w niej działo.


~*~
Także łącznie stron duuuużo, bo aż 970! 
A jak Wasze wyniki? ;3

Zabujane w książkach,
Clar, Cup, Kath & Ruda

Post by spóźniona Cupcake.
PS No miał być rano, ale Internety mnie nie lubią...
...dlatego później zmienię godzinę wpisu huehuehue.

3. "Myjemy okna bez tych wszystkich wstrętnych drabin sterczących wokół domu"

6 komentarzy:


Żyrafa, Peli oraz ja 
The Giraffe and the Pelly and Me



Autor: Roald Dahl
Tłumaczenie: Jerzy Łoziński
Stron: 79
Wyd. Zysk i S-ka

Ocena Rudej: 4/10

Głównym bohaterem książki był młody chłopiec, Billy. W mieście, w którym mieszkał, znajdował się stary lokal na sprzedaż. Nad wejściem widniał napis ŁAKOCIARNIA, czyli był to sklep z różnymi, przeróżnymi słodyczami. Chłopiec zawsze marzył, by stać się właścicielem budynku i odnowić to słodkie miejsce. Pewnego ranka, gdy przechodził obok lokalu, zauważył, że na szybie napis „na sprzedaż” zmieniony został na „sprzedane”. Billy zastanawiał się, kto kupił budynek i co w nim będzie. „Kiedy następnym razem znalazłem się naprzeciw dawnej Łakociarni i stanąłem, przyglądając się pięknemu, staremu budynkowi, z okna na drugim piętrze nagle wyleciała wielka wanna i rozbiła się (...) pośrodku ulicy.” Od tego zaczęła się jego przygoda.

Wcześniej zetknęłam się z tym autorem (dzięki mojej siostrze)*, czytając książki takie jak Uki Włóż, Fantastyczny Pan Lis Krokodyl Olbrzymi. Bardzo mi się one podobały i przypadł mi do gustu styl pisania Roalda Dahla. Wszystkie te pozycje ilustrował Quentin Blake i uważam, że jego rysunki bardzo pasowały do fabuły książek. Powieść Żyrafa, Peli oraz ja jednak mi się nie spodobała tak bardzo jak poprzednie. Moim zdaniem ta książka miała nieciekawą fabułę i zbyt mało akcji. Był jeden moment, który mnie zainteresował (ale ciii, bo byłby spojler!)*. Według mnie książka była po prostu nudna, więc raczej jej nie polecam, choć obrazki Blake'a i styl Dahla były równie dobre jak wcześniej.

Ruda.
_______________________
I tak oto tym sposobem na blogu ukazuje się pierwsza recenzja mojej 11-letniej siostry.
Co myślicie?

* Wszelkie dopiski są dziełem złośliwej Cupcake. 

Mądrej głowie dość dwie słowie!

wtorek, 12 sierpnia 2014 4 komentarze:
Hello, hello!
*Cup ma fazę na przysłowia i tak jakoś śmiesznie*
Za nami już drugi dzień akcji ReadWeek! Jak Wam minął?
Pogoda może nie była najmilsza i niektórym przeszkadzała w czytaniu (tak, Martho),
ale nie było chyba najgorzej, co...?
Przejdźmy już do naszego podsumowanka!


Od Clar:
Z pierwszego dnia nie byłam zadowolona. Chociaż porównując go do dzisiejszego, wczorajszy był cudowny. Niestety, tak jak się domyślałam, nie poszło po mojej myśli i musiałam oddać telefon do naprawy. Więc pół dnia (jak nie więcej) spędziłam poza domem. Kolejne 2 godziny zeszły na obejrzeniu filmu.  I tak się złożyło... No cóż. Bywa. No ale co ja się przejmuję! To nie są wyścigi. Czytamy po to aby czytać. Mamy się motywować, więc wychodzi na to, że chyba dobrze, że się karcę w duchu? Och, sama już nie wiem... Mniejsza! Koniec końców. Dzisiejszego dnia przeczytałam  (do godziny 22:00) 120 stron. Niestety nie skończyłam jeszcze drugiego tomu. No ale cóż. Pozostało jeszcze 5 dni! A jak Wam idzie?
Dzisiaj bez zdjęcia. Okładkę widzieliście. A zdjęcia i tak nie mam jak zrobić.


Od Cup:
Pierwsze koty za płoty już były, teraz będzie lepiej! - pomyślałam wczoraj, patrząc na mój marny wynik. Dziś było zdecydowanie lepiej, więc mam się czym pochwalić! W końcu uporałam się z Crichtonowym Micro *dziki taniec radości* Przez cały dzień chodzę i mam wrażenie, że coś po mnie łazi, mam jakiś rozstrój nerwowy... Dzięki Ci, świętej pamięci Panie Crichtonie! Konkretów dowiecie się z recenzji, która się kiedyś ukaże (i wtedy ją tu podlinkuję dla ciekawskich). Kiedy skończyłam patrzyłam z dumą na mój wynik 216 stron. Całe 100 więcej niż wczoraj! Prawie tańczyłam z radości. I wtedy mój wzrok padł na książkę, która przyszła do mnie wczoraj. Pora na Alexa, stwierdziłam i tak oto pochłonęłam 51 stron W Potrzasku Alexandra Gordona Smitha. Tym samym mój dzisiejszy wynik to 267 stron! A oto i zdjęcie...


Od Rudej:
Nie było mnie cały dzień w domu (szaleństwo w Druskiennikach), wobec czego mój dzisiejszy wynik jest taki sobie - 94 strony. Oto i książka, którą udało mi się skończyć:


Łącznie przeczytałyśmy dzisiaj 481 stron!
Zobaczymy jak to będzie dalej...
A co u Was?
Miłego czytania ;)


Zabujane w książkach
Clar, Cup & Ruda


Post by Cupcake.

Pierwsze koty za płoty

poniedziałek, 11 sierpnia 2014 15 komentarzy:
Tik... tak... tik... tak...
Oto i dobiegł końca pierwszy dzień trzeciej edycji ReadWeek'a! Jak tam Wasze wyniki?
Zapraszam przeserdecznie na post podsumowujący ten oto pierwszy dzień *oklaski*
Nie będę się rozpisywać bezsensownie, bo tytuł posta mówi wszystko...


Od Clar:
Witajcie w pierwszym dniu ReadWeeka!
Przeczytałam cały pierwszy tom Zwiadowców Johna Flanagana oraz jestem w trakcie 2. Co w sumie daje *szybkie obliczanie w pamięci 317+83* 400 strony. Choć mam nadzieję, że podczas tej najbliższej godzinki uda mi się przeczytać jeszcze choćby 20 stronic... Zaczynam się  obawiać, że nie dam rady przeczytać tych 12 części :/ Ale kto wie! Jeszcze 6 dni! Trzymajcie kciuki. 


słabe światło = słaba jakość :/
Książki wliczają się do wyzwań Marthy:
1. Książka z czymś czerwonym na okładce [Jest całkiem sporo czerwieni, lub bardzo ognistego pomarańczu jakby ktoś się przyczepił. Mam nadzieję, że się liczy]
2. Książka z niebem na okładce [Jest i niebo na okładce]
3. Książka z tytułem na literę P (jeżeli w tytule jest kilka słów wystarczy, że jeden zaczyna się na literę P) [Tom 2: Płonący Most]
6. Książka z szerokością grzbietu pomiędzy 2 - 2,5 cm [To się akurat tyczy tomu pierwszego. Dokładnie 2,2 cm]
9. Drugi tom serii [Yep, zgadza się]
10. Książka ostatnio zdobyta [Niedawno pożyczona, to się chyba liczy prawda?]


Od Cup:
Zawiodłam się na samej sobie. Miałam ambicję skończyć dziś Micro, ale... skończyło się na chęciach. Wszystko strasznie odciągało mnie od czytania, a ta dzisiejsza paczka przyszła akurat w momencie, w którym książka mnie wciągnęła i całe emocje szlag wziął. Tak też oto przeczytałam marne 116 stron Micro Michaela Crichtona. Co do wyzwań ich podsumowanko porządnie zrobię na koniec, a jak na razie widać - mamy czerwień na okładce, yaaay.


Od Rudej:
Moja siostra jest aktualnie u koleżanki na nocce, więc podsumowuję za nią tak w skrócie.
Ruda wybrała po jednej książce do każdej z kategorii Marthy i tak oto stworzyła sobie listę aż dziesięciu pozycji do przeczytania. Chciałabym zauważyć, że Ruda ma 11 lat i naprawdę nie lubi czytać!
Przeczytanych stron: ok. 170
Przeczytane książki: Żyrafa, Peli oraz ja Roalda Dahla (jako książka na literę '"p"), Krokodyl Olbrzymi Roalda Dahla (jako autor na literę "r") oraz około 30 stron Gwiazdko, gdzie jesteś? Holly Webb (nowelka).


I tak oto prezentują się nasze wspólne wyniki!
Łącznie przeczytałyśmy dzisiaj około 676 stron!

Chwalcie się swoimi wynikami, jeśli bierzecie udział ^^
Do jutra, mole książkowe!

Zabujane w książkach
Clar, Cup & Ruda

Post by Cupcake.

Chwalipięta

11 komentarzy:
Witam Was w ten piękny poniedziałkowy dzień, 
pierwszy dzień trzeciej edycji ReadWeek'a!

Jako że zostałam oderwana od czytania przez dzwonek do drzwi (który zwiastował paczkę), robię sobie przerwę. Micro cierpliwie czeka, a ja trochę się Wam pochwalę. Z aros.pl zamówiłam głównie podręczniki (i to nie dla mnie...), ale nie mogłam sobie odmówić kupna książek, prawda? Tak, totalny książkoholizm. I w ten oto sposób zakupiłam tam dwie pozycje, ale o tym zaraz.

Tak czy inaczej, oto pierwszy na tym blogu haul! 
*tłumy szaleją*

Zacznę od książek, które kupiłam jeszcze przed zamówieniem.
W moim turystycznym miasteczku książkoholików kuszą dwa piękne namioty pełne książek. Tak, skusiłam się. Ceny są naprawdę niskie, ale nie mogłam sobie pozwolić na za wiele i w większości przypadków pozostało na macaniu okładek. Nie mogłam się jednak nie skusić na książkę Rachel Caine, która mówi o kobiecie dżinnie. Sama piszę opowiadanie w tym guście (*reklama bardzo*), więc uznałam, że to pozycja obowiązkowa. No i cena - bardzo przystępne 7,99zł :)

Tego samego dnia, kawałek dalej wpadłam do mojej kochanej księgarni (zrobiłabym reklamę, ale mi się nie chce, he, he, he). Wystawili regalik z tanimi książkami na ulicę i... tak, skusiłam się. Tak oto za łącznie 15,98zł nabyłam dwie książki Josephine Angelini - Spętani przez bogów oraz Wędrówka przez sen. Zdaje mi się, że to jakaś seria, chyba nawet trylogia... Whatever.


Teraz mogę przejść już do książek, które przyszły mi w dzisiejszej paczce! 
Oczywiście pomijam tonę podręczników, bo na nie nikt nie ma ochoty patrzeć, prawda?

Prezentuję Wam więc Ujawnioną duetu P.C. i Kristin Cast (na aros.pl 21,43zł). Jest to już jedenasta część cyklu Domu Nocy. Jeszcze niedawno byłam zakochana w historii Zoey, jednak... moja miłość się skończyła, wszystkie swoje własne tomy już sprzedałam. Dlaczego kupiłam tę? Z tego samego powodu, z którego wciąż usiłuję zmęczyć Niebieski Autobus. Z seriami mam bardzo podobnie. Jestem ciekawa jak autorki rozwiążą całą akcję i ogrom wątków... Zobaczymy, to w końcu podobno przedostatni tom!
I informacja: prawdopodobnie po przeczytaniu będę chciała się go pozbyć. Jacyś chętni? ;)

Ostatnią książką, którą Wam pokażę jest pewna pozycja, o której słyszę już chyba od roku. Pozycja, która sprawiła, że mimo iż jeszcze nie miałam jej dotąd w łapkach zakochałam się we wszystkich bohaterach literackich o imieniu z tej - we wszystkich Alexach. A to dzięki Kath i naszym dyskusjom. Tak czy inaczej w końcu ją mam i prze-czy-tam. Oto i Otchłań. W potrzasku Alexandra Gordona Smitha (aros.pl 16,95zł)!

A teraz chwalipięta Cupcake. pokaże Wam największy powód swojej radości, która trwa od kilku już dni:

Taaaaak, bilet na koncert mojego ulubionego zespołu! *fangirling* 
Może jest tu ktoś, kto też ich lubi i się wybiera...?

Jak Wam się podobał pierwszy haul na Obłokach? Mam nadzieję, że jakość zdjęć jest znośna - jestem pozbawiona aparatu, a wszystkie urządzenia elektroniczne mnie nie lubią (tak, o tobie mówię kochany telefonie...), więc jakimś cudem zdjęcia udało mi się zrobić tabletem.
To tyle na teraz, do wieczora (podsumowanie pierwszego dnia ReadWeek'a musi być!).

Buziaczki!
>>>Cupcake.<<<


PS Dzięki Des za sklejenie zdjęć *Cup ainformatyk bardzo*

Czytelniczy Tydzień

niedziela, 10 sierpnia 2014 13 komentarzy:
Hej wszystkim!
Tym razem niestety nie recenzja, a pewna informacja. Jak część z Was pewnie zauważyła z boku, w ramce Comming soon od jakiegoś czasu widnieje tajemniczy „ReadWeek. Jeśli ktokolwiek z Was chociaż przez chwilę zastanawiał się cóż to może być, pospieszam z wyjaśnieniami.

ReadWeek to akcja wymyślona przez Marthę Oakiss z bloga Secret Books.
Na czym polega? To całkiem proste. Chodzi o to, by przez tydzień (w tym wypadku 11-17 sierpnia) szczególnie motywować się do czytania! Swoimi wynikami, czyli liczbą przeczytanych stron możemy chwalić się na różne sposoby: w komentarzach pod filmikami Marthy, na blogach, Instagramie... Wszystkie miejsca dozwolone (chociaż nie polecam wypisywania ich na blokach spreyem, bo jednak nie jest to najlepszy pomysł *Cupcake. próbuje być zabawna*).

Jest to już trzecia edycja i miejmy nadzieję, że nie ostatnia! Dla urozmaicenia Martha rzuciła czytelnikom 10 wyzwań. Nie trzeba ich wykonywać, a jeśli już się podejmiemy to od nas zależy, które, jak i w jakiej kolejności wykonamy. Więcej informacji *tu*.

NASZE CELE:
Clar: Porywam się z motyką na słońce! W ciągu najbliższego tygodnia chciałabym przeczytać wszystkie 12 części Zwiadowców Johna Flanagana.
Cup: Szczerze mówiąc, nie mam konkretnych, ale Martha najechała mi na ambicję swoimi wyzwaniami. Mam zamiar dokończyć Micro Crichtona oraz Niebieski Autobus Kosmowskiej (który wisi w ramce, a mi jakoś nie idzie). Oprócz tego rzucę się jeszcze na Niepokój mojej Maggie Stiefvater. A co dalej to się okaże!
Katherine, która aktualnie bawi się świetnie (a przynajmniej tak zakładam) na urlopie nad morzem, niestety nie jest w stanie podjąć się teraz ReadWeek'a. Mam nadzieję, że weźmie udział w przyszłej edycji (kiedykolwiek ona będzie)...

Niespodzianka.
Do tej akcji dołącza moja młodsza siostra, czyli Ruda. Wyniki jej zmagań czytelniczych także się tu pojawią. Trzymajcie za nią kciuki, bo z książkami zazwyczaj jej nie po drodze... ;)

To tyle na teraz. Mam nadzieję, że Wy również weźmiecie udział w ReadWeek'u :)
Dawajcie znać, jak Wam idzie!

Załoga Bujająca w Obłokach,
Clar, Cup i Kath



Post by Cupcake.

SURPRISE: Strażnicy Galaktyki

środa, 6 sierpnia 2014 9 komentarzy:
Tytuł: Strażnicy Galaktyki
Tytuł oryginalny: Guardians of the Galaxy
Gatunek: Akcja, Sci-fi
Czas trwania: 2 godziny i 2 minuty (wg Multikina)
Produkcja: USA
Premiera w Polsce: 1.08.2014
Reżyseria: James Gunn
Scenariusz: James Gunn, Nicole Perlman

dodatkowo dla dociekliwych leniuchów, którym nie chce się wchodzić na filmweb XD
Muzyka: Tyler Bates
Zdjęcia: Ben Davis
Na podstawie: Dan Abnett (komiks), Andy Lanning (komiks)
Dystrybucja: Disney
Studio: Marvel Enterprises
           Marvel Studios
                                                                       Moving Picture company (MPC)
                                                            Ocena: 9/10


Zuchwały awanturnik Peter Quill kradnie tajemniczy artefakt stanowiący obiekt pożądania
Żródło
złego i potężnego Ronana, którego ambicje zagrażają całemu wszechświatowi. Chcąc uniknąć gniewu Ronana, Quill zmuszony jest zawrzeć niewygodny sojusz z czterema niemającymi nic do stracenia outsiderami: Rocketem - uzbrojonym szopem, Grootem - drzewokształtnym humanoidem, śmiertelnie niebezpieczną i tajemniczą Gamorą i żadnym zemsty Draxem Niszczycielem. Kiedy główny bohater odkrywa prawdziwą moc artefaktu i zagrożenie, jakie stanowi on dla kosmosu, musi zmobilizować swoich niesubordynowanych towarzyszy do ostatniej bitwy, od której zależą losy galaktyki.


Jeju, nie mam zielonego pojęcia jak zacząć. To mój debiut jeżeli chodzi o pisanie recenzji filmowej i przyznam szczerze, nie mam bladego pojęcia jak to zrobić, tak żeby było dobrze.
Myślę, że utrudnia mi to również fakt, iż z filmu wróciłam jakieś 2 godziny przed pisaniem owej recenzji i jestem tak nakręcona, że nie mogę pozbierać myśli. 

Co to Marvel chyba nie muszę tłumaczyć. Każdy z nas choć raz obejrzał Avengers, Iron Man'a, Kapitana Amerykę lub Hulka. A może ktoś miał nawet tyle szczęścia, że rodzic/ciocia/wujek/ktoś z rodziny kolekcjonował komiksy Marvela i mógł je przejrzeć? 
Strażnicy Galaktyki są kolejnym tworem Marvela, który wychodzi na światło dzienne, tym razem w postaci filmu. 

[Zależy co kto uważa za spojler, ale tu się może pojawić]
Akcja filmu dzieje się w, nie uwierzycie, Galaktyce, tak wiem, odkrycie roku. Petera poznajemy w pierwszych minutach filmu jako małe dziecko. Jest rok 1988 i chłopiec zostaje porwany przez kosmitów.
Dokładniej przez kosmitów - złodziejów, ale wszystko zrozumiecie jak obejrzycie film! 
20 lat później po kradzieży tajnego artefaktu wpada w tarapaty. Glob - magiczny artefakt - jest obiektem pożądania wielu osób. Toteż wiele osób chciałoby zgładzić Petera aby dostać glob w swoje ręce. 
Gdy pani samotność stoi u progu głównego bohatera zostaje uprzejmie poproszona o opuszczenie młodzieńca przez kilku niesubordynowanych, przyszłych, przyjaciół Quilla. Początki wielkiej przyjaźni mogą być różne... ale żeby skakać sobie wzajemnie do gardeł?! Cieszmy się, że za dużo krwi nie poleciało!
Banda Quilla przeciwko całemu złu Galaktyki. Czy uda im się wygrać? 
[Koniec ewentualnego spojlera]
Żródło
Film jest pełny zwrotów akcji, niesamowitych efektów specjalnych, które czasem potrafią zaprzeć dech w piersiach. Dodatkowo jest w nim na pęczki przezabawnych tekstów. Owe dzieło gra na emocjach. Co prawda jestem szczególnie emocjonalna, zwłaszcza jeżeli chodzi o filmy, ale akurat na tym ujawniły się wszystkie, był ból i płacz, złość, rozbawienie i śmiech i rozczulenie. Dawno nie oglądałam takiego filmu. I zdaję sobie sprawę, że ma wady. Ale nic nie jest idealne. Ma kilka niedociągnięć, ale po całym seansie jestem w stanie stwierdzić, że film dużo nie traci. Nadrabia wartką akcją i głównie, według mnie, humorem.

Tak więc jeżeli szukacie filmu na sobotni wieczór jak najbardziej polecam wybrać się na Strażników Galaktyki. A może już widzieliście ten film? Jak wrażenia? 
Pozdrawiam serdecznie!
Clar


Ps. Byłabym wdzięczna za wskazówki na temat pisania tego typu recenzji :D
___________________________________________
*Wszystkie informacje (oprócz czasu trwania filmu) pochodzą z serwisu Filmweb.pl

2. Podróż przez USA i... wnętrze samego siebie.

poniedziałek, 4 sierpnia 2014 10 komentarzy:
Autor: John Green
Tytuł: Papierowe miasta
Tytuł oryginalny: Paper Towns
Wydawnictwo: Bukowy Las
Przełożyła: Renata Biniek
Liczba stron: 393
Moja ocena: 11/10 


Quentin Jacobsen - dla przyjaciół Q - ma osiemnaście lat i od zawsze jest zakochany we wspaniałej koleżance, zbuntowanej  Margo Roth Spielgman. W dzieciństwie przeżyli razem coś niesamowitego, teraz chodzą do tego samego liceum. Pewnego wieczoru w przewidywalne, nudne życie chłopaka wkracza Margo w stroju nindźy i wciąga go w niezły bałagan. Po czym znika.
Quentin wyrusza na poszukiwanie dziewczyny, która go fascynuje, idąc tropem skomplikowanych wskazówek jakie zostawiła tylko dla niego. Żeby ją odnaleźć, musi przemierzyć setki kilometrów w USA. Po drodze przekonuje się na własnej skórze, że ludzie są w rzeczywistości zupełnie inni, niż sądzimy. 
Czy dowie się kogo szuka i kim naprawdę jest Margo?
~Opis z tylnej okładki książki

Wypadałoby zacząć od głównego bohatera. Quentin, znany nam od pierwszych stron książki również jako Q to najnormalniejszy licealista. Jest w ostatniej klasie, tak jak Margo. Mieszkają obok siebie od zawsze. I w dzieciństwie byli przyjaciółmi. Jednak teraz Q oczekuje czegoś więcej od Margo. Jest w niej szaleńczo zakochany. Ale mimo wszystko - wróćmy do początku.
Quentin mieszkając obok Margo przez całe życie w dzieciństwie spędzał z nią całe godziny. Razem wychodzili na plac zabaw a w późniejszych latach razem jeździli na rowerze. Rodzice tej dwójki również byli przyjaciółmi, co ułatwiało zbliżenie się do siebie. I wszystko byłoby w porządku gdyby pewnego dnia nie dokonali przerażającego odkrycia. 9 lat później Q może tylko obserwować dziewczynę z drugiego końca korytarza. I nie nie mam tu na myśli, że dostał zakaz zbliżania się do Margo choć byłoby to całkiem ciekawe. Margo jest na najwyższym szczeblu drabiny towarzyskiej, czego niestety nie można powiedzieć o Q. No i ach... ma chłopaka. To chyba utrudnia im ich relację.
Do pewnej nocy...
Margo cała na czarno, niczym ninja wyparowuje do pokoju naszego bohatera i zmusza do nocnej przejażdżki, podczas której robią wiele niesamowitych -w tym parę nielegalnych - rzeczy. Q po tej nocy ma nadzieję wreszcie normalnie porozmawiać ze swoją przyjaciółką. Szkoda tylko, że dziewczyna postanawia uciec i wyjechać...
Na szczęście Quentina zostawia wskazówki pozwalające mu do niej dotrzeć. Czy podoła? I czy Margo wciąż będzie tą samą osobą? A co najważniejsze... czy ON pozostanie cichym, niezbyt pewnym siebie sobą? Czy jedyną nagrodą wynikającą z całej podróży będzie ONA? A może Quentin zyska o wiele więcej.

"Osobiście widzę to tak: każdemu przydarza się jakiś cud. Umówmy się, że prawdopodobnie nigdy nie trafi we mnie piorun, nie zdobędę Nagrody Nobla, nie zostanę dyktatorem niewielkiego państwa na jednej z wysp Pacyfiku, nie zapadnę na nieuleczalny nowotwór ucha ani nie ulegnę spontanicznemu zapłonowi. Jeśli jednak wziąć pod uwagę wszelkie nieprawdopodobne historie, zapewne okaże się, że przynajmniej jedna z nich przytrafia się każdemu. Mogłem zobaczyć deszcz żab. Mogłem postawić nogę na Marsie. Mogłem zostać pożarty przez wieloryba. Mogłem ożenić się z królową Anglii albo przetrwać kilka miesięcy na morzu. Jednak moim cudem było to, że spośród wszystkich domach na wszystkich osiedlach mieszkaniowych w całym stanie Floryda zamieszkałem w domu w sąsiedztwie Margo Roth Spiegelman."
~cytat z przedniego skrzydełka książki


A teraz skupmy się przez chwilę na autorze tej wspaniałej powieści.

John Green to pisarz, o którym ostatnio jest bardzo głośno. Głównie przez inną z jego książkę Gwiazd Naszych Wina, której ostatnio ekranizacje mogliśmy podziwiać w kinach. Zresztą jej recenzja też się wkrótce pojawi. Papierowe Miasta są jego czwartą z kolei książką. Zadebiutował dziełem Szukając Alaski tak, recenzja też pewnie się pojawi, gdyż ta książka też się znajduje na mojej liście.
Autor jednak nie pisze samych powieści, ale również opowiadania i inne. Na swoim koncie ma ok. 15 dzieł.
Jest również zdobywcą kilku nagród m.in:

  • Michael L. Printz Award otrzymana za "Papierowe Miasta."
  • Children's Choice Book Awards w kategorii Teen Book of the Year otrzymana za "Gwiazd Naszych wina"
  • Edgar Allan Poe Award otrzymana za "Papierowe Miasta" w kategorii Best Young Adult Novel
"Jednak gdy Ben rozkłada T-shirty, pojawiają się dwa małe problemy. Po pierwsze, T-shirt w rozmiarze L na stacji benzynowej w Georgii różni się od T-shirtu w rozmiarze L, powiedzmy, w sklepie Old Navy. Koszulka ze stacji benzynowej jest gigantyczna - bardziej przypomina worek na śmieci niż koszulkę. Jest nieco mniejsza od togi, ale nieznaczenie. Lecz ten problem raczej blednie w porównaniu z drugim problemem, który polega na tym, że oba T-shirty mają wytłoczone na piersiach olbrzymie flagi Konfederacji. Na flagach zaś nadrukowane są słowa: TRADYCJA, NIE NIENAWIŚĆ. 
- O nie, nie zrobiłeś tego - krzywi się Radar, gdy pokazuję mu, dlaczego się śmiejemy. - Benie Starlingu, pożałujesz, jeśli kupiłeś swojemu klasycznie czarnemu przyjacielowi rasistowską koszulkę.
- Stary, ja po prostu wziąłem pierwsze z brzegu.
- Już nie jestem twoim starym - mówi Radar, ale kręci głową i się śmieje. Podaje mu koszulkę, a on naciąga ją na siebie, kierując w tym czasie kolanami. - Mam nadzieję, że nas zatrzymają - dodaje. - Chciałbym zobaczyć minę gliniarza na widok czarnego mężczyzny w konfederackim T-shircie na czarnej sukience" (s. 330)

I proszę powiedzcie mi, jak można nie kochać tej książki. Znajdziemy w niej wszystko czego dusza zapragnie. Strony śmiechu, strony płaczu, strony gniewu. Znajdziemy linijki, które zmienią nasze postrzeganie świata i znajdziemy linijki przesiąknięte metaforami. Te ostatnie uwielbiam. Osobiście nazywam pana Greena Mistrzem Metafor. Stwarza ich setki. Zarówno w Papierowych Miastach jak i w Gwiazd Naszych Wina czy 19 Razy Katherine choć jestem na pierwszych jej stronach już je dostrzegam. Dlatego więc poświęćmy więcej czasu żeby przejrzeć tę książki między wierszami - warto.

A co do cytatu. Dwie osóbki które w nim zaistniały, mam na myśli oczywiście Bena i Radara. Nie miałam jak umieścić ich we wcześniejszym opisie - pomimo, ze na to zasługiwali - więc piszę o nich teraz. Ben i Radar są wiernymi kompanami głównego bohatera. Razem grają w Odrodzenie lub czatują. Wspierają go tak jak i on wspiera ich. Zdarzają się między nimi sprzeczki, ale na tym właśnie polega przyjaźń, prawda? Na dobre i na złe. I tutaj mam idealną okazję by zwrócić Waszą uwagę na kolejny olbrzymi plus bohaterów, miejsc i zdarzeń w dziełach tego wspaniałego pisarza. Mianowicie. Nic w tej książce nie jest idealne. Nawet Margo nie jest idealna - stara się, bo kto by się nie starał na jej miejscu - ale tak nie jest. Przyjaźń chłopaków nie jest wyidealizowana, jest naturalna, taka jaka istnieje w prawdziwym świecie. Choć czasem ciężko jest znaleźć takich przyjaciół jak Q, Ben czy Radar - choć myślę też, ze to kwestia czasu.
Irytują mnie książki, w których główna bohaterka ma przepiękne gładkie włosy, nieskazitelną cerę, idealną figurę, cudowny charakter, ma przyjaciół na pęczki i mogłaby mieć na pstryknięcie każdego chłopaka w promieniu 123 kilometrów. A i takie książki kiedyś dostały się w moje ręce. Więc tak jak powiedziałam wcześniej. Uwielbiam Johna Greena za jego idealnie nieidealne postacie.

Ogólnie i w skrócie.
Akcja w książce nie pędzi. Ale dodaje jej to tylko uroku.
Uwielbiam styl Greena. Czyta się tak przyjemnie, że ciężko oderwać wzrok.
Metafory, postacie, powolna akcja, styl. To wszystko układa się w jedną całość. Jedno dopełnia drugie i wice wersa. Polecam ją każdemu. Absolutnie każdemu. Dorosłemu, nastolatkowi, przyjaciółce i przyjacielowi. Gdyby mi się chciało to pewnie bym ją polecała również obcym ludziom na ulicy.
John Green jest zdecydowanie jednym z moich najbardziej ulubionych pisarzy, do którego myślę, że zajrzę jeszcze wiele razy.
Więc, jeżeli jeszcze nie sięgnęliście po Papierowe Miasta zachęcam Was abyście zajrzeli do niej czym prędzej!
A może już ją przeczytaliście? Co o niej myślicie?

Pozdrawiam serdecznie!
Clar







Popularne posty